Polscy "okupanci" dręczą ukraińską ludność?
data:20 listopada 2013     Redaktor: Shork

W dokumentalno-fabularnym filmie ukraińskim sponsorowanym przez nacjonalistyczną partię „Swoboda”.





 
Film wyprodukowało Towarzystwo Poszukiwania Ofiar Wojny„Pamięć”.
 
 
W załączniku można obejrzeć chyba fragment filmu. Podobno grają w nim aktorzy lwowskich teatrów. Jeżeli tak jest w rzeczywistości, powinniśmy przestać narzekać na drewnianą grę polskich celebrytów w tasiemcowych serialach. A minister kultury sam powinien dostać honorowego Oskara. Mina żołnierza z karabinem dokładnie w pierwszej minucie filmu, przejdzie do historii kina.
 
Dbałość o szczegóły historyczne ujawnia się czarnej opasce i w naszywce „Warschau” wyszytej stylizowaną na szwabachę czcionką, na ramieniu jednego z „polskich bandytów”. Oprócz tego rogatywka z orłem w koronie. Ten czarny mundur to ma chyba udawać granatowy-policyjny. Ale czapki to już zupełna dowolność.
 
Ukraińcy szybciutko zapomnieli o swojej niechlubnej dywizji SS. A także o geście generała Andersa, który przed aliantami przedstawił ich jako mieszkańców przedwojennej Polski i dzięki któremu uniknęli losu podkomendnych Własowa.
O gennocydzie wołyńskim nie chce mi się nawet wspominać.
 
Reżyser, zapatrzony w radzieckie kino wojenne, prowadzi kamerę w sposób groteskowo staroświecki, opowiadając socrealistyczną bajkę. Ci, którzy głodni filmów oglądali u schyłku PRL wszystko w telewizji, rozpoznają te ujęcia nad sadami, sztuczny dramatyzm i wzorowaną na kinie niemym ekspresje.
 
Treść filmu jest banalna. Grupa bandytów napada na gospodarstwo. Marnuje granat na wykurzenie gospodarza z domu. Kradnie konia, krowę i parę kaczek. Do ukradzionego wozu ładuje worki z łupem i spokojnie odjeżdża. Jeden z agresorów próbuje zgwałcić córkę gospodarza, która trzymanym pod poduszką rewolwerem go zabija, a uciekając napotyka idący z odsieczą oddział ukraińskiej, ludowej samoobrony.
 
Teraz następuje scena zasadzki i bitwy. Między innymi obrzucenie granatami uprowadzonego inwentarza żywego. Diabła tam, że krowę i konia przy okazji zabijemy, ważne że swołocz się nie uchowa. Z filmu dowiedzieć się można, że krzak ostu i kępa trawy stanowią doskonałą osłonę przed nadlatującymi kulami. Zasadzkę robi się w szczerym polu, mimo tego, że droga prowadzi przez las. I oczywiście jak w westernie - każdy pocisk zabija. Groteska.
Brakowało mi tylko Czapajewa i Pietki.
Na końcu scena zemsty, gdy błagającego o litość dowódcę bandytów, zabija prawie zgwałcona ofiara, wyrywając w tym celu (bliżej mi nieznany) pistolet maszynowy z rąk jednego z wybawicieli.
 
I tutaj szczery śmiech się skończył. Ta scena jak żywo przypomina mi wymyśloną przez bezpiekę scenę mordowania żołnierzy i milicjantów przez sanitariuszkę Inkę. Też miała dobijać i zachęcać do dobijania rannych i wziętych do niewoli. Tylko że w filmie zemsta jest słodką nagrodą. Potrafiąca biegle posługiwać się bronią panienka zapewnie znajdzie miejsce w oddziale ukraińskiej samoobrony.
 
A sanitariuszkę, której trudno było utrzymać w drobnej dłoni pistolet, ale wystarczająco silną, żeby nie wydać oddziału, zamordują.
A później jakiś potomek mentalny lub rzeczywisty ubeka obrzuci jej pomnik farbą.
 
Oskara to ten film chyba nie dostanie, ale po Zdrojewskim spodziewam się jakiejś nagrody. A może Klata zatrudni tych aktorów do "swojego"  teatru.
 
Shork


Materiał filmowy 1 :






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.