Spaliła się nam budka w ruskiej ambasadzie
była piękna i słodka jak jabłuszka w sadzie
Widziałem to z daleka, a właściwie wcale
płonęła jak kupa wiórów, jak próchno wspaniałe
I widziałem z daleka całe wydarzenie
mógłbym w razie potrzeby odegrać na scenie
Najpierw budka opadła jakby zachęcona
by przytulił ją bruk zimny do swojego łona
A kiedy już dążyła w uliczne objęcia
czekając, jak księżniczka czeka swego księcia
Zahaczywszy o brzozę zerwała się w górę
i podążyłaby pewnie prosto w nieba dziurę
Lecz półbeczka przerwała siłę budki wzlotów
i ta się rozpadła na milion klamotów
I dopiero spłonęła, a tłum westchnął "Co tam.
już my znamy winnego, to był błąd pilota!"