Ewa Kurek TRUDNE SĄSIEDZTWO: POLACY I ŻYDZI ok.1000-1945 cz. XXVII
data:29 października 2013     Redaktor: AlicjaS

W latach 1939-1942 Warszawa gojów, czyli Polaków, była ponura i smutna. Żyła w niej ludność zaszczuta niemieckimi łapankami, egzekucjami i wywózkami do obozów koncentracyjnych. W tych samych latach żydowska autonomia terytorialna, getto warszawskie, bawiło się. W karnawale 1941 roku w getcie warszawskim: W „Melody Palce” odbyła się zabawa karnawałowa z konkursem na najpiękniejsze nogi. Getto tańczy.

fot. Lord Vader
 
 
 
 

Drugie półrocze 1940 upłynęło warszawskim Żydom na formowaniu oddziałów żydowskiej policji, którą powołano do życia w przededniu zamknięcia getta; Żydowska Służba Porządkowa (Jüdischer Ordnungsdienst) z dniem 28 listopada 1940 roku objęła posterunki w getcie warszawskim. Do jej obowiązków należały: warta przy punktach wylotowych, kierowanie ruchem ulicznym, egzekwowanie przymusu pracy i przesiedleń, służba przeciwepidemiczna. Żydowskie policje powstały we wszystkich zlokalizowanych na terenie Polski gettach; żydowscy policjanci mieli wspomagać żydowskich urzędników Judenratu w egzekwowaniu od ludności żydowskiej wypełniania rozporządzeń własnych oraz rozporządzeń wydawanych przez Niemców. W 1941 roku powstał żydowski areszt na Gęsiej, w którym na początku z reguły osadzeni byli tylko Żydzi, a z biegiem czasu znaleźli się także chrześcijanie żydowskiego pochodzenia i Cyganie.

 W latach 1939-1942 Warszawa gojów, czyli Polaków, była ponura i smutna. Żyła w niej ludność zaszczuta niemieckimi łapankami, egzekucjami i wywózkami do obozów koncentracyjnych. W tych samych latach żydowska autonomia terytorialna, getto warszawskie, bawiło się. W karnawale 1941 roku w getcie warszawskim: W „Melody Palce” odbyła się zabawa karnawałowa z konkursem na najpiękniejsze nogi. Getto tańczy. Mimo, iż karnawał dawno się skończył, w getcie: Otwierają coraz więcej lokali rozrywkowych. Po tamtej [polskiej] stronie mówią: „bawi się jak w getcie”. Getto tańczy. Mnoży się bezustannie ilość nowych nocnych lokali. Policjanci żydowscy (nie otrzymujący poborów) wypełniają najelegantsze lokale [w towarzystwie] pięknych kobiet. Oni nadają ton wszystkim imprezom. Ich eleganckie, lśniące, wysokie buty oficerskie imponują – jak widać – kobietom.[1] Swego rodzaju ukoronowaniem żydowskiego życia w żydowskiej autonomii terytorialnej w Warszawie było wprowadzenie – w miejsce niedzieli – wolnej soboty, jako żydowskiego dnia świątecznego. Adam Czerniakow zanotował w swoim dzienniku: 3 V 1941 – Dziś pierwszy dzień sobotni z odpoczynkiem powszechnym; 4 V 1941 – Zjawili się rabini z Michelsonem na czele i podziękowali za sobotę.

Z zapisków burmistrza Adama Czerniakowa wynika, potwierdzają to zresztą wszystkie inne żydowskie źródła, że w połowie roku 1941 warszawska autonomia żydowska przybrała pożądany przez żydowskich przywódców kształt. Mimo uciążliwości, ludność żydowska akceptowała zbudowaną dzięki współpracy z Niemcami żydowską autonomię. W niemal wszystkich żydowskich źródłach znajdujemy pochwałę izolacji od chrześcijan, czyli Polaków. Kronikarze i pamiętnikarze pisali, że w getcie: Na ogół ludzie czują się pewniej. Gdyby nie lęk przed brakiem żywności i węgla, można byłoby jako tako żyć. Obrazki z tramwaju. Żyd w czapce z daszkiem i czerwoną chustą na szyi odpowiada kobiecie żydowskiej, zwracającej się do niego po polsku: „W żydowskim tramwaju mówi się po żydowsku”. Do żydowskiego tramwaju, gwiazdy Dawida i innych oznak ludności żydowskiej dochodzi jeszcze odpoczynek sobotni w zakładach żydowskich. Zanosi się, że sobota będzie ustanowiona jako dzień odpoczynku w żydowskich przedsiębiorstwach, jak w Tel-Avivie. Ortodoksi są zadowoleni z getta, uważają (rabin, potomek Szmulla Zbytkowera), że tak powinno być. Żydzi są wśród swoich.[2]

Życie w getcie, „wśród swoich”, miało pozytywne znaczenie nie tylko dla chasydów i Żydów ortodoksyjnych, ale także dla świeckich. Antoni Marianowicz mówi, że w getcie warszawskim ożył: … żydowski fanatyzm i nacjonalizm. […] Pamiętam incydent, kiedy w trakcie poszukiwań [mieszkania] trafiłem na Nowolipki 14, do mieszkania zajmowanego przez niejakiego Izaaka Lejpunera. Ów Lejpuner, z zawodu lekarz, był – o czym nie wiedziałem – działaczem skrajnego odłamu żydowskich nacjonalistów. Kiedy zapytałem o pokój, spojrzał na mnie wrogo i zawołał: „Tu się nie mówi po polsku! Jesteśmy teraz u siebie i mówimy naszym własnym językiem!”.[3]

Na oddzielną uwagę zasługuje gospodarka żydowskich autonomii. Henryk Makower pisał tuż po wojnie: Zagadnieniem o witalnym znaczeniu było [dla getta] nawiązanie wymiany towarowej z dzielnicą „aryjską”. Kierunek do getta był konieczny, aby było co jeść, kierunek z getta był zaś niezbędny, ażeby to jedzenie mogło ciągle przypływać, żeby getto nie pozbyło się całej swej gotówki na jedzenie. Słowem, dla uzyskania stanu zbliżonego do równowagi należało zorganizować nie tylko import do getta, ale również eksport z getta. [4]

Odpowiednikiem ministerstwa czy departamentu gospodarki i handlu w warszawskiej autonomii żydowskiej była instytucja zwana Transferstelle, czyli placówka przekaźnikowa służąca wymianie gospodarczej pomiędzy dzielnicą żydowską a światem zewnętrznym.  Transferstelle uruchomiona została natychmiast po zamknięciu granic żydowskiej autonomii.

Rozwijająca się wymiana towarowa pomiędzy warszawską autonomią żydowską a Polakami i resztą świata wymagała odpowiednich środków transportu. Dlatego władze warszawskiej autonomii żydowskiej podjęły decyzję o doprowadzenia w jej pobliże bocznicy kolejowej i urządzenia placu przeładunkowego zwanego Umslagplatz, który od lipca 1942 roku zyskał ponurą sławę miejsca, skąd odchodziły transporty warszawskich Żydów do komór gazowych Treblinki. Adam Czerniakow odnotowuje te zdarzenia słowami:  24 XI 1940 Przygotowanie składu przeładunkowego; 25 XI 1940 Markstelle należy urządzić blisko Dworca Gdańskiego. Przeprowadzić rozmowy z koleją o połączeniu (bocznicę); 4 VII 1941 Zwiedziłem Umschlagplatz. Ogromny obszar, potężne zakłady, liczny personel. Składy towaru dla wytwórczości obficie zaopatrzone.

W połowie roku 1941 budowa żydowskiej autonomii Warszawy dobiegła końca. Gospodarka, aczkolwiek z trudem, rozwijała się jednak, czego wyrazem było uruchomienie produkcji szeregu artykułów, głównie przeznaczonych na wyposażenie niemieckiego wojska. Nikt wówczas nie wiedział, że zbudowaną przez Żydów bocznicę kolejową i Umschlagplatz wykorzystają Niemcy za rok w zupełnie innym celu.

Żydowskie władze (burmistrzowie, przełożeni starszeństwa, przewodniczący Judenratów, administracja, policja itp.) wypełniały z niezmierną sumiennością i z reguły za własne pieniądze wszystkie rozporządzenia Niemców. Jesienią 1939 przeprowadzony został spis ludności żydowskiej, a na początku 1940 roku rejestracja Żydów zdolnych do pracy. Emanuel Ringlelblum zanotował: 19 lutego. Wiadomość o ponownej rejestracji do robót przymusowych. Wszyscy rzemieślnicy i przemysłowcy winni zgłosić swe narzędzia. Tamci [Niemcy] wydrukują te deklaracje w języku niemieckim na koszt Gminy Żydowskiej.[5] Za dobrą służbę na rzecz III Rzeszy i za usprawnienie wykonywanej dla Niemców roboty, pracownicy Judenratów obdarowywani byli przez uznanego za prawowite władze okupanta dodatkowymi przywilejami i dobrami materialnymi. Według Emanuela Ringelbluma: Prezes warszawski dostał samochód.[6] Informację tę potwierdza sam obdarowany i w Dzienniku w dniu 21 marca 1940 roku bez cienia zażenowania zapisuje: Leist przyjął mnie. Polecił dać Gminie auto bez pieniędzy. Jedynym logicznym wytłumaczeniem postawy Czerniakowa byłoby stwierdzenie, że w latach 1939-1942 przedwojenny senator nie traktował Niemców jak wrogów, wobec których polscy Żydzi winni zachować jeśli już nie otwartą wrogość, to co najmniej ostrożność, lecz jak wspierające żydowskie poczynania legalne władze, wobec których należy zachować postawę pełniej lojalności i otwartości.

 



[1] E. Ringelblum, op. cit., s.233, 240, 254.

[2] Ibidem, s. 216, 243 i 252.

[3] A. Marianowicz, op. cit., s. 46-47.

[4] H. Makower, op. cit. s. 20.

[5] E. Ringelblum, op. cit., s. 85, 94 i 96. 

[6] E. Ringelblum, op. cit., s. 110. Por: A. Czerniakow, Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego, wyd. PWN, Warszawa 1983, s. 97.







Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.