TOYAH: Czy oni wiedzą, że kłamią?
data:26 października 2013     Redaktor: GKut

Nie wiem, czy tak to było od samego początku, czy może dopiero to straszne napięcie ostatnich lat sprawiło, że staliśmy się tak dramatycznie nieufni, ale faktem jest, że dziś owa nieufność osiągnęła już pułap, gdzie ludzi wciąż, wbrew najbardziej oczywistym faktom, wbrew najbardziej prostej logice, czy zwyczajnie zdrowemu rozsądkowi, broniących tezy o tym, że 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło do zwykłej lotniczej katastrofy, zaczynamy podejrzewać o to, że oni nie mogą być szczerzy; że oni najzwyczajniej w świecie działają na zlecenie. To zwykłe, niemal wręcz dziecięce zdziwienie szaleństwem, z jakim mamy do czynienia, sprawia, że coraz więcej z nas zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem tych, którzy wciąż jeszcze szczerze wierzą w wypadek, wśród normalnie myślących ludzi już nie ma.

Krzysztof Osiejuk pod namiotem Solidarnych 2010

 

Przyznaję, że pewnie przez wzgląd na swoją wrodzoną dobroduszność i wiarę w człowieka, bardzo długo opierałem się temu przekonaniu. Wciąż słyszałem opinie karykaturalnie wręcz absurdalne, głupie, obrażające najbardziej podstawową ludzką inteligencję, i wciąż powtarzałem sobie, że widocznie tak to z nami już jest, że przy pewnym poziomie emocji, nawet najlepsza wola nie jest w stanie pokonać owej tępej zawziętości. I oto ostatnio, na fali najświeższych doniesień o tym, co się tak naprawdę stało w Smoleńsku, doniesień jednoznacznych, pełnych, w najbardziej oczywisty sposób nie do zakwestionowania, pomyślałem sobie, że owa nieprzytomna wręcz agresja, jaką one wywołały, ten wysyp drwin, kompletnie niemerytorycznych złośliwości, a przy tym najbardziej ordynarnych kłamstw, nie mogą w żaden sposób być wynikiem szczerych intencji. To w żadnym wypadku nie może być kłamstwo wbrew woli. Za tym musi stać czyjś bardzo brudny palec. Bardzo brudny.

Skąd mi to przyszło do głowy? Otóż dziś przeglądałem wpisy na różnych, najczęściej obcych, blogach i nie mogłem nie zauważyć, że tam już praktycznie nie ma błędnych opinii, czy jakichś, choćby nie wiadomo jak rażących omyłek, mogących być wynikiem czy to niewiedzy, czy zwykłego gapiostwa. Tam nie ma też tego tak dobrze nam znanego zapętlenia, które pojawia się w momencie, gdy emocje przekraczają zwykłe poziomy. Tam nie ma nic, co można by było usprawiedliwić nawet jakimś chwilowym szaleństwem. Jak idzie o tę serię komentarzy, stoimy już tylko przed ordynarnym kłamstwem, bezczelnym tak, że możliwym tylko na wyraźne zamówienie.

Tak to właśnie sobie wyobrażam. Praca przeprowadzona przez Chrisa Cieszewskiego i jego zespół, wskazująca w sposób najbardziej niepodważalny, jak można tylko sobie wyobrazić, że brzoza, dotychczas funkcjonująca, jako pierwszy dowód na to, że smoleńska katastrofa była wynikiem wypadku, od początku do końca stanowiła tylko brudne alibi dla ludzi złych i występnych, zmieniła całkowicie stan powszechnej świadomości, jak idzie o Smoleńsk. Informacja przekazana przez Zespół – podkreślmy to raz jeszcze, bardzo jasna i całkowicie nie do podważenia – zdemolowała praktycznie wszystko to, co dotychczas zostało przedstawione opinii publicznej przez media głównego nurtu, jako prawda. A ja sobie tylko mogę wyobrazić, co się zaczęło w tym momencie dziać w głowach tych wszystkich, którzy poczuli, że ziemia osuwa się im spod stóp. I ja tylko mogę sobie wyobrazić, jak w pierwszym możliwym momencie padło polecenie: „Wyszydzić i sprowadzić do absurdu. Chwytać się każdej okazji, i żadnych dyskusji”.

Ale jeszcze coś. Sprawa podstawowa. Mówiąc o Cieszewskim nie używamy nazwiska. Funkcjonuje wyłącznie imię „Chris”. No i proszę zwrócić uwagę: ja przeczytałem może pięć, może dziesięć tekstów wyszydzających badania Cieszewskiego. Oni o nim nie piszą inaczej jak „Chris”. Przepraszam bardzo, ale ja mam tylko dwie możliwości: albo uznajemy, że oni wszyscy są tak niesamodzielni intelektualnie, że jeden mówi „Chris”, a inni powtarzają to za nim, jak stado baranów, albo to jest dyrektywa. Dokładnie taka sama, jak „parówki”, „piijiii, bziuuu”, „puszki z redbulla”, czy diabli wiedzą, co jeszcze.

Napisałem ten tekst i nagle moje dziecko mi powiedziało, że w Telewizji Republika dwóch „naszych” śmiało się z Wojewódzkiego, że on się ostatecznie przyznał, że to nie gównem, ani kwasem on został oblany, ale zwykłą coca-colą. I oto nagle okazuje się, że Wojewódzki wcale tak nie powiedział, ale to jest robota jakiegoś twitterowego śmieszka, który przy pomocy owej coca-coli sparodiował Wojewódzkiego. Nasi ludzie z TV Republika jednak uznali, że to był sam Wojewódzki, i zrobili na ten temat program. Czy oni to zrobili w dobrej wierze? Przepraszam bardzo, ale wszystko wskazuje na to, że to jest od początku do końca bez znaczenia. W ostatecznym rozrachunku, i tak zostajemy kompletnie sami.

                                                                                                                                                                              toyah.pl

 

PS Informujemy, że  TOYAH, czyli Krzysztof Osiejuk, napisał nową książkę- "Rock and roll czyli podwójny nokaut".

Zdjęcia wszystkich Jego książek- poniżej.

Zapraszamy na stronę Toyaha!

E.K.

 

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :
Twój pierwszy elementarz
Twój pierwszy elementarz
O siedmiokilogramowym liściu i inne historie
O siedmiokilogramowym liściu i inne historie
Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph
Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph
Rock and roll czyli podwójny nokaut
Rock and roll czyli podwójny nokaut





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.