WOJNA, KTÓRĄ WŁAŚNIE PRZEGRALIŚMY cz.3 - Debaty o Polsce
data:05 października 2013     Redaktor: ArekN

 
Przedstawiamy Państwu trzecią część tekstu autorstwa Jana Kowalskiego- dzisiaj prousznona zostanie tematyka dotycząca Unii Europejskiej.
 
Doskonale opisany okres transformacji ustrojowej, zawłaszczenie majątku, rola współczesnych polskich ekonomistów, geneza olbrzymiego rozwarstwienia społecznegi i postępującej pauperyzacji- wszystko to pozwoli czytelnikowi zrozumieć, dlaczego okres od 1989 roku przyniósł tak wiele rozczarowań a Polska jest krajem, w którym dobrze żyje się tylko nielicznym.
 
Autor formułuje również program naprawy państwa- od finansów, poprzez system wyborczy aż do sądownictwa. Nie wszystko jest stracone- przyszłośc zależy jednak od nas samych.

 
 
 

II. 3. Unia Europejska czyli Niemcy biorą wszystko.

 

Unia Europejska była początkowo miłym i sympatycznym projektem. Wspólnotą Węgla i Stali i wolnego handlu w ramach kilku państw. W zamierzeniu politycznym miała być tamą przeciwko zakusom Sowietów i infiltracji Zachodu przez propagandę komunistyczną. Dzięki ogromnej pomocy Stanów Zjednoczonych ta część projektu zakończyła się sukcesem. Dzięki Planowi Marschala zniszczona w czasie II Wojny Światowej Europa Zachodnia, a przede wszystkim państwo agresor, Niemcy, przekształciły się w potęgę gospodarczą. Po to, by od tej pory być już tylko miłym kupieckim narodem i państwem. Gdy w roku 1986 ówczesna Europejska Wspólnota Gospodarcza objęła swoim zasięgiem Hiszpanię i Portugalię, w wieku dwudziestu dwóch lat zacząłem myśleć o niej jako o krainie mlekiem i miodem płynącym. Dziwne było tylko jedno, w ciągu kolejnych lat 25-cio procentowe bezrobocie w Hiszpanii wcale nie zamierzało spadać. Potem z chwilą wycofania się Sowietów z Europy, do Unii zaczęły aspirować byłe demoludy. Kraina mlekiem i miodem płynąca miała ogarnąć bez mała cały kontynent.

 

Teraz jesteśmy już oczywiście o tych parę lat mądrzejsi, przynajmniej powinniśmy. Ale już wtedy, gdy emisariusze zjednoczonej Europy zaczęli przenikać na nasze ziemie, powinniśmy zauważyć jedno. Ich taktyka była taktyką najeźdźców. Jak najszybciej nas podbić i skolonizować. Co więcej, firmy zachodnie które rzuciły się na podbój naszych ziem miały zapewnioną pomoc finansową i ubezpieczenie prawne ze strony własnych państw. Niemcy mieli rzecz jasna najbliżej. Ten planowy podbój okazał się stosunkowo łatwy. Sowieci wycofali się dla przegrupowania swoich sił i nie stawiali przeszkód. Ich komunistyczni namiestnicy zajęli się wykrawaniem dla siebie prywatnych majątków z dóbr narodowych. Dotychczasowa opozycja żyjąca od lat na utrzymaniu Zachodu uznała za swoisty rewanż oddanie gospodarki państwa w zachodnie ręce. Zwłaszcza, że bez poparcia Zachodu nigdy nie stałaby się elitą władzy. Inne, tajne czynniki na razie pomińmy. Jako naród i państwo staliśmy się łupem dla najeźdźców z Zachodu. Nasza ówczesna elita polityczna o pochodzeniu opozycyjnym została dzięki temu nagrodzona. Pamiętacie ministra gospodarki o nazwisku Lewandowski? Twierdził, że kolejne wielkie dochodowe przedsiębiorstwa są warte tyle ile w danej chwili ktoś gotów jest zapłacić. I w związku z tym wyprzedawał dochodowe, ale państwowe firmy za mniej niż warte były działki na których stały. A czasem za mniej niż miały środków na rachunku bankowym. Sprzedawał firmom z Zachodu, bo tylko one dysponowały rokującym na przyszłość know how. Oczywiście, że wiedziały jak, bo najczęściej były to firmy konkurencyjne w stosunku do przejmowanych za grosze. Człowiek nazwiskiem Leśniak, mieszkaniec mojej wsi i właściciel wiejskiego sklepu wcale nie był głupszy. Gdy tylko pojawiła się okazja i konkurencyjny sklep bankrutującej Gminnej Spółdzielni został wystawiony na sprzedaż, natychmiast go kupił a potem zamknął. Dysponował know how i pieniędzmi. Za jedyne pięćdziesiąt tysięcy złotych pozbył się konkurencji i przejął jej klientów. Piszę o tym, żebyśmy zrozumieli wreszcie w jak prymitywny sposób zostaliśmy sprzedani przez Polaków, teoretycznie takich samych jak my. Mieniących się naszymi reprezentantami, a w rzeczywistości sprzedawczyków. Oczywiście Czesi tak nie zrobili, ale Czesi jak wiemy są mądrzejsi i mniej przekupni. W końcu to nie żaden Czech, ale wspomniany wyżej minister Lewandowski z partii obecnie panującej jest komisarzem finansowym Unii.

 

Wróćmy jednak do spraw europejskich. To że nas i większość byłych państw Obozu, z chwalebnym wyjątkiem Czech i terenów Niemiec Wschodnich włączonych wprost do państwa niemieckiego, państwa zachodnie podbiły nie dziwi. W końcu sami się o to prosiliśmy. Zdziwienie jednak wywołuje sytuacja w samej Starej Unii. W państwach, które miały stać się częścią krainy miodem i mlekiem płynącej, a już zbankrutowały jak Grecja, lub stoją nad przepaścią jak Hiszpania, Portugalia czy następne w kolejności Włochy. Nawet Francja pogrąża się w kryzysie i w niedalekiej przyszłości może się okazać, że dołącza do grona państw bankrutów. A przecież państwa te mieszczą się w pierwszej dziesiątce najbardziej rozwiniętych państw świata.

 

Pomocą w wyjaśnieniu tej zagadki jest statystyka. Zatem, chociaż jest to dziedzina do cna zakłamana i tak wiele nam wyjaśnia. Za rok 2011, rok kryzysu ogólnoeuropejskiego dodajmy, gospodarka niemiecka zanotowała kolejny rok dynamicznego wzrostu eksportu. Nadwyżka handlowa Niemiec czyli przewaga eksportu nad importem sięgnęła 100 miliardów euro, przekraczając kwotę 1100 miliardów euro (słownie: jeden bilion sto miliardów). Wszystkie inne państwa włączając w to nie tylko Hiszpanię i Portugalię, ale również Francję odnotowały bilans ujemny. W ciągu 10 lat niemiecki eksport prawie się podwoił, a import wzrósł jedynie o 7%. A pamiętajmy, że to tylko statystyka i w tych zakłamanych zestawieniach firmy będące własnością niemiecką, na przykład Volkswagen Polska, czeska Skoda czy teoretycznie hiszpański Seat, występują jako firmy danych państw. Gdybyśmy przeprowadzili niezależne badania statystyczne, na które w obecnym czasie poprawności politycznej nikt się nie zgodzi, przestraszylibyśmy się wyników.

 

Grecka ulica obudziła się już kilka lat temu, wykrzykując otwartym tekstem co im mogą Niemcy zrobić i że nie oddadzą Niemcom swoich przedsiębiorstw. O polskim zatroskaniu publicystycznym jak długo jeszcze niemiecki podatnik będzie dokładał do Europy nie wspominajmy w tym momencie. Jako ostatnia z ręką w nocniku obudziła się Francja. Przywódcom Francji pozostało jedynie odstawianie bufonady w stylu wielkiego duetu Sarkozy – Merkel. W rzeczywistości znaleźli się w sytuacji chłopca na posyłki. Oczywiście nawet dyplomacja niemiecka nie może się do tego przyznać. Jak to się stało, że podatnik niemiecki podbił Europę bez jednego wystrzały i nikt tego nie zauważył? Zastosowano polski wariant, tyle że trzydzieści lat wcześniej. Przekupiono elity polityczne poszczególnych państw, demoralizując je ogromnymi pieniędzmi pochodzącymi z zewnątrz. Włączając je w orbitę elity europejskiej i gwarantując tym samym niezależność od krajowych wyborców. Niemcy jedynie konsekwentnie udawali, że nie widzą jak tak zwane unijne środki korumpują elity włączanych do Unii państw. Sami zadawalając się rozrostem biurokracji wzmacniającej bazę społeczną tychże elit, systematycznym podrażaniem życia i prowadzenia biznesu. Mówiąc językiem oficjalnym następowało dostosowywanie się nowych państw do standardów unijnych. Mniej oficjalnie - rosła przewaga konkurencyjna gospodarki niemieckiej. No dobrze, ale dlaczego społeczeństwa podbijanych państw zgodziły się na to bez jakiekolwiek buntu. To proste, ich politycy obiecali im to samo co wiele lat później nasi, że będziemy skubać brukselkę. I tak to na początku wyglądało. Hiszpanie i Portugalczycy doświadczyli boomu mieszkaniowego, sprzedając kilkakrotnie drożej nieużytki, których nikt wcześniej nie chciał kupić i rzucili się w wir spekulacji na rynku nieruchomości. Grecy, tak politycy jak i obywatele, do spółki wyłudzali pieniądze na nieistniejące przedsięwzięcia. Jedynie jacyś zacofani, niedzisiejsi wariaci mogli oponować.

 

Skończyło się tak, jak musiało. Niemcy są jedyną europejską potęgą gospodarczą dominującą nad całym kontynentem. Dysponują ogromnym rynkiem pracy, który jest w stanie wchłonąć nadwyżki rąk z Europy Wschodniej. Będąc drugim największym eksporterem świata i pierwszym Europy mają w swoich rękach sieci handlowe, co zabezpiecza ich przed powstaniem wytwórczości konkurencyjnej w stosunku do ich gospodarki. Mogą wykorzystywać tańszą siłę roboczą w nowych państwach instalując tam swoje montownie i fabryki podzespołów. I co najważniejsze, dzięki ogromnej nadwyżce finansowej gotowi są pomagać w reformowaniu gospodarek zadłużonych państw, takich jak Grecja. Czytaj: gotowi są przejąć kluczowe gałęzie greckiego przemysłu, żeby stały się częścią europejskiej gospodarki Niemiec. Na marginesie, wbrew temu co się powszechnie w Polsce sądzi, Grecja jest w dużo lepszej sytuacji niż Polska. Przede wszystkim ma jeszcze swoją narodową gospodarkę, bowiem początkowe rozszerzanie Unii Europejskiej odbywało się w formie bardziej cywilizowanej niż podbój po roku 90-tym. Niemcy są gotowe pomagać również innym krajom. Oczywiście Francuzi też by chcieli, ale nie mają na to środków. I na tym polega rzeczywiste francuskie nieszczęście, nieszczęście figuranta.

 

Zastanówmy się przez chwilę czy to mógł być przypadek. Tak się po prostu wszystko szczęśliwie dla Niemców poukładało. I wystarczyła tradycyjna niemiecka gospodarność i wstrzemięźliwość. O przestrzeń życiową (lebensraum) i MittelEuropa przegrali dwie wojny światowe. A teraz Europa musi ich prosić o pomoc… i Niemcy chętnie pomogą. Z teorią przypadku nie zgodziłby się pewnie Rudi, mój znajomy Ślązak z niemieckim paszportem. Już piętnaście lat temu tłumaczący mi, że z dostatniego życia na emeryturze nici i trzeba zaciskać pasa. Skąd taki pomysł u mającego wtedy 25 lat chłopaka, który wywieziony został do Niemiec zaraz po podstawówce przez emigrujących za chlebem rodziców? Tu zbliżamy się powoli do wyjaśnienia zagadki. W roku 1996 pewien Niemiec, aktywny uczestnik życia publicznego Arnulf Baring napisał intrygującą książkę Czy Niemcom się uda? W czarnych barwach przedstawił niemiecką przyszłość jeśli nie sprosta wyzwaniu jakie stawia globalizacja. I jakie będą skutki masowego przenoszenia miejsc pracy do Azji. Dwa lata później został uhonorowany wysokim odznaczeniem państwowym. A nowy rząd Schroedera zaczął realizować ambitny program społeczny Agenda 2010, który miał sprawić, że jednak Niemcom się uda. Nastąpiło porozumienie głównych uczestników życia publicznego, polityków, związkowców i pracodawców. Polegało z grubsza na zahamowaniu płac, redukcji świadczeń dla bezrobotnych, wprowadzenie elastycznego czasu pracy w zamian za odstąpienie od masowych zwolnień. Zatem nie tylko mój znajomy ale wszyscy Niemcy zostali przekonani, że jest to konieczne. Jak to już widać po upływie 15 lat, Niemcy dobrze odczytali znaki czasu.

 

W tym samym czasie Francuzi przegłosowywali 36-cio godzinny tydzień pracy, Grecy kradli na gaje oliwne istniejące tylko na papierze, a Hiszpanie budowali kolejny budynek mogący pomieścić rozrastającą się administrację. Dlaczego nie mieli tego robić, mając świadomość, że to Niemcy są największym płatnikiem Unii Europejskiej. Każdy chciał po prostu skubać brukselkę. Dlaczego Niemcy mieliby się wtedy wtrącać w wewnętrzne sprawy innych państw. Co innego teraz, po wygranej wojnie.

 

Jan Kowalski

cdn.

 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.