Zespół Macierewicza odpowiada Laskowi
data:04 października 2013     Redaktor: AK

Wczoraj rządowy zespół smoleński Macieja Laska opublikował komunikat, w którym stwierdził, że przyczynami katastrofy było "zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M". Dziś publikujemy odpowiedź smoleńskiego Zespołu Parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza:

 
OŚWIADCZENIE
 
W związku z dzisiejszym oświadczeniem grupy doradców premiera Donalda Tuska ds. katastrofy smoleńskiej, Zespół Parlamentarny informuje, że opinia publiczna jest po raz kolejny wprowadzania w błąd:
 
1. Pan Maciej Lasek powołuje się na trojakiego rodzaju materiał dowodowy. Po pierwsze przywołuje zapisy czarnej skrzynki, które jakoby odnotowały dźwięk uderzenia w drzewo. Jest to nieprawda. Pan Lasek zapomniał bowiem poinformować opinię publiczną, że tylko odczyt zawarty w raporcie Tatiany Anodiny mówi o uderzeniu w drzewo, nawet odczyt autorstwa CLK KGP i ekspertów Jerzego Millera mówi jedynie o występowaniu odgłosu stuku.
 
Trzeba też dodać, że oba te odczyty kłamliwie przypisują obecność w kabinie pilotów gen. Błasikowi, a także wydawanie przez niego komend i komentarzy. Fałsz obu tych odczytów został bezsprzecznie wykazany przez Instytut Ekspertyz Sądowych im J. Sehna w Krakowie, który nie stwierdził dźwięku uderzenia w drzewo, a tym bardziej w pancerną brzozę. Przeciwnie: w czasie o 0,3 sekundy wcześniejszym IES odnotował dźwięk przesuwających się przedmiotów, który trwa już do końca katastrofy.
 
Powtórzmy, IES nie stwierdził dźwięku uderzenia w drzewo. Jedynie doradcy Donalda Tuska wciąż bezpodstawnie upierają się, iż taki dźwięk miał miejsce, równocześnie przypisują gen. Błasikowi obecność w kokpicie oraz słowa, które w istocie wypowiadał drugi pilot.
 
2. Drugi dowód, na który powołują się doradcy Donalda Tuska, to podobno stwierdzony fakt uderzenia w drzewa w odległości ok. 1,1 km od progu pasa. Jedyną przesłanką wskazującą na ten fakt są zdjęcia Amielina - rosyjskiego fotoamatora. Co więcej, zapisy skrzynki głosu przeczą tej hipotezie w sposób zdecydowany. Otóż w skrzynce tej w momencie przelotu, nad bliższą radiolatarnią, a więc 1,05 km przed progiem pasa, odezwał się sygnał dźwiękowy informujący o przelocie nad tą radiolatarnią. Sygnał trwał 2,1 sek. co przy ówczesnej prędkości odpowiada mniej więcej 140 metrom lotu. Oznacza to, że samolot przeleciał  nad radiolatarnią na prawidłowej wysokości 70 m nad radiolatarnią. A jeśli tak, to nie mógł znajdować się 50 metrów wcześniej na wysokości 10 metrów nad gruntem, gdzie rosły drzewa, o przycięciu których próbuje przekonać nas doradca Donalda Tuska.
 
Nie może też więc być prawdą, że odnotowaną przez skrzynkę parametrów lotu awarię silnika widoczną w odczycie jako wzrost drgań podstawy silnika spowodowały gałęzie odrywające się od drzew. Silniki są przed takimi sytuacjami zabezpieczone konstrukcyjnie, a samolot przeleciał na wysokości wykluczającej ich oderwanie.  
 
3. Kolejna kwestia podnoszona przez dr. Laska dotyczy pomiarów brzozy i okolicznych drzew wzdłuż toru lotu, co jakoby zostało wykonane przez ekspertów Komisji Millera. Należy z całą mocą podkreślić, że danych takich nie ma ani w raporcie Millera, ani w załącznikach do tego raportu, ani też w informacjach przekazywanych na ten temat przez ówczesnego szefa Komisji płk. Grochowskiego, czy jego następcę płk. Klicha. Przeciwnie: Edmund Klich stwierdza jednoznacznie, że takich czynności nie wykonywano z powodu braku osób znających się na tego typu pracach, a płk Rzepa wyjaśnił to brakiem zgody Rosjan. Bez względu na przyczyny trzeba stwierdzić, że w znanych materiałach nie ma żadnego protokołu oględzin wraku, miejsca zdarzenia czy toru lotu przez polskich ekspertów. Nigdzie też nie podano nazwisk konkretnych osób, które miałyby wykonywać takie czynności ze strony polskiej.
 
Na koniec pragniemy wskazać na niedopuszczalność powoływania się na stanowisko biegłych prokuratury w sytuacji, gdy praca ich objęta jest tajemnicą śledztwa i w sposób oczywisty p. Lasek nie może takimi informacjami dysponować, a opinia publiczna nie może ich sprawdzić. Działania takie są kolejnym dowodem stosowania przez doradców Tuska bezprawia na służbie kłamstwa.
 
Zespół Parlamentarny nadal oczekuje na przedstawienie materiału dowodowego wskazującego na to, że samolot uderzył w brzozę, a gen. Błasik był w kokpicie i wydawał polecenia. Pragniemy podkreślić, że te dwie fałszywe tezy wciąż stanowią podstawę raportu rządu Donalda Tuska ws. katastrofy smoleńskiej.
 
Źródło: niezalezna.pl





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.