Wrzesień w postszkole
data:28 września 2013     Redaktor: husarz

Postoświata ma się dobrze, gorzej postuczniowie...








fot. 3obieg.pl

Co zaprząta myśli dyrekcji każdej szkoły i nie daje spać po nocach?

Nabór i utrzymanie uczniów!  W przeciwnym razie zlikwidują szkołę i nie będzie pracy.

 

Udało się podzielić jedną klasę na dwie, dzięki czemu mam etat polonisty. Niestety, razem z wychowawstwem, którego chciałam uniknąć. Dyrekcja niemal na kolanach błagała mnie, żeby wziąć to wychowawstwo, bo nie ma komu go powierzyć. Dobra, wzięłam....

Wkrótce rodzice przenieśli do innej szkoły troje uczniów.

Kto jest winien? Nowa wychowawczyni!

Tymczasem taka „gimnastyka” trwa od kilku lat i wiadomo, że idea o nazwie "utrzymać istnienie szkoły za wszelką cenę" nie zachęci żadnego rodzica, który chce, aby jego pociecha czegoś się nauczyła. A są jeszcze tacy rodzice oraz takie dzieci, które chcą się uczyć!  Gdy jednak przez dwa tygodnie przychodzi im uczestniczyć w festiwalu „Wielkiej Niewiadomej” - Ile będzie klas? Jaki profil? Czy z tej jednej zrobią dwie, czy z tamtych dwóch jedną ( o stałym planie zapomnij!)?, Czy będą pieniądze na dodatkowe zajęcia,  czy nie? itp., itd. - to uciekają, gdzie pieprz rośnie. Oczywiście nie wiedzą, biedacy, że gdzie indziej jest podobnie, bo w sytuacji, którą samorządom i szkołom zafundowało ministerstwo, normalnych warunków funkcjonowania szkoły zapewnić się po prostu nie da. Cierpią na tym wszyscy: uczniowie, nauczyciele, rodzice, dyrektorzy, urzędnicy samorządów... Wielki bałagan. To jest zresztą jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego nikt nie chce wychowawstwa...

W ogóle mam wrażenie, że tak jak istnieje postpolityka, tak istnieje i postszkolnictwo, i postoświata. Bo jak to nazwać?

 Jest sobie jakaś "placówka", a w niej osoby, które nadal nazywa się nauczycielami, tak jak dawniej; są jakieś godziny, jakieś dzwonki.  Ale ponad wszystko  - stos papierów i „dokumentów elektronicznych”; "procedury", niekończące się narady nad produkcją kolejnego stosu, w którym będzie zapisane, że się odbyło i zrobiło  coś, co się nazywa tak i tak, i powinno się odbyć oraz zrobić…

Uczniowie nic nie umieją i nic nie robią; nauczyciele, którzy próbują spowodować, żeby robili, są ścigani za zbytnią surowość oraz uciszani na radach pedagogicznych.

Gdy pewnego dnia jacyś uczniowie zostaną złapani na wykroczeniu, którego już żadną miarą nie da się przemilczeć, "uchwala się", co trzeba z nimi zrobić. Ale się tego nie robi, bo jakieś procedury i przepisy tego zabraniają... Słowem - Jedna Wielka Fikcja!!!

 Tak samo działa ten rząd i państwo.  "Walka z dopalaczami” to dobry przykład. Wszystko to w sytuacji, gdy nie ma sposobu, by po prostu spokojnie uczyć ludzi zasad dobrego wychowania, przedstawiając stare opowieści, dzięki którym pokolenia dowiadywały się, jak odróżniać dobro od zła...

 

Gdzie Dekalog zostaje zakwestionowany, tam trzeba tysięcy "procedur" i   "przepisów" produkowanych tylko po to, by nikt ich nie przestrzegał.

 

                                     Postwychowawczyni

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.