... W końcu nasza cierpliwość w oczekiwaniu na prezydenta została nagrodzona , i to z nawiązką! Pojawił się nagle Radek Sikorski. Po prostu wyszedł z samochodu, bez obstawy, taki się czul pewny na "swoim terenie", albo go obstawa nie powiadomiła. No, chłopcy, chyba nie będzie 13-stki w tym roku. Z miejsca usłyszał co o nim myślimy. Spontanicznie z wielu gardeł zaczęliśmy skandować Radek-Zdradek! Ale za chwile przeszliśmy na Targowica, i tak juz pozostało. Niektórzy w pojedynkę krzyczeli: nie ominie was kara, zdrajcy, pachołki Moskwy! Kiedy pojawił się chwile później generał Koziej, nie szło sie powstrzymać: hańba, hańba, po stokroć hańba! No i wreszcie podjechały limuzyny z amerykańskim Secret Service. Bardzo szybko wyszedł prezydent Komorowski tak szczelnie otoczony grupa 20 tajniaków, ze w ogóle nie było go widać. On jakiś niski jest w ogole, taki jakiś niewyrośnięty, może rodzice nie dożywiali go, nie urósł. Albo ci tajniacy tacy duzi, kwestia perspektywy, jak kto woli.
Na widok jego i tylu z nim tajniaków, zaczęliśmy skandować Bizancjum, Bizancjum, Targowica, Targowica, Polska was rozliczy, hańba, hańba, zdrajcy, zdrajcy. Szybko uciekł do konsulatu po czym zamknęli drzwi na cztery spusty....
-------------------------------------------
a teraz któtko, co działo sią PRZED tą pikietą:
W Konsulacie tego dnia odbywał się bankiet, na którym prezydent miał odznaczyć działaczy polonijnych. Jakich działaczy i za co, tego juz nie powiedziano. Można się tylko domyślać, że chodzi o właścicieli firm polonijnych z lat 80-tych, które dały prace i finansowanie wielu "działaczom" z organizacji pod tytułem UB lub SB, vel WSI. Po uwiarygodnieniu siE jako biznesmeni, ludzie ci rzeczywiście zaczęli działać w organizacjach polonijnych, pozakładali nawet sami rożne organizacje, i to nawet nie tak dawno, aby mieć kontrole nad inicjatywami doprowadzonej do ostateczności ludności. Dzisiaj wciągają młodsze pokolenie, łaknące uznania i sukcesu, które najzwyczajniej w świecie daje się skorumpować.
Bardzo chcieliśmy zobaczyć tych działaczy polonijnych i biznesmenów, przyjrzeć sie im z bliska. Z dnia na dzień zwołałem wiec Solidarnych2010 New York. Był to dzień roboczy i w dodatku , jak to sie u nas mówi "short notice", wiec przyszło tylko około 20 osób. Nic to jednak, jako miecz i tarcze mieliśmy transparent podarowany nam przez Solidarnych2010 z Polski: Polish president killed in Russia. Ten transparent stal sie nasza relikwia, nosimy go na wszystkie nasze pikiety i demonstracje.
Raut zaczynał sie o godzinie 19, wiec aby nie przegapić żadnego oficjela, zebraliśmy sie o 18. Koleżanki z New Jersey przyjechały trochę wcześniej, usiadły sobie wiec na ławeczce przed konsulatem. Wyszedł jakiś pan z pytaniem, po co tu przyszły. A one ze zostały zaproszone, no to kto je zaprosił , a one na to, ze taki pan z Solidarnych2010. Zdziwił sie trochę, zapytal o nazwiska . A wie pan, ze tu jest USA- odpowiedziały i pogoniły go!
[...]
oraz, co działo się PO pikiecie pod ambasadą:
Zwinęliśmy banner i jak się juz rozchodziliśmy, zza rogu przyszło ze 30-stu policjantów w mundurach. Widocznie zadzwonili na nas na policje z konsulatu, ale trochę sie spóźnili. A poza tym co mieli robić, skoro nasza pikieta była zgłoszona i całkowicie legalna. Sami nie wiedzieli, po co ich wezwano. Pokazuje to tylko, jak bardzo ci w konsulacie musza sie bać, skoro mając 30 uzbrojonych tajniaków jeszcze wzywają policję przeciw garstce protestujących Solidarnych2010. No dobra , ja tez tam byłem, wiec rozumiem, ze sie przestraszyli nie na żarty. Ale dobrze, jak mawia mój kolega, niech poczują na plecach oddech tej niedorżni etej watahy. Niech czują na karku w każdej minucie swojego podłego życia oddech tych niewypatroszonych wilków.
Po pikiecie, spakowaniu bannerów i flag, wyruszyłem na spotkanie z prawdziwym Prezydentem. Nasi przyjaciele Gruzini, z którymi zrobiliśmy wiele wspólnych demonstracji, zaprosili mnie i grupkę Solidarnych2010 na spotkanie z ICH Prezydentem Mikhailem Saakashvilim. To, co widziałem na tym spotkaniu, przypominało mi wizyty naszego najukochańszego Papieża w Polsce. Gruzini Kochają swojego Prezydenta, czcza go i uwielbiają.
Wiedza bowiem, że Ich Prezydent zrobi wszystko, co w jego mocy, aby Gruzja pozostała krajem wolnym, a Gruzini narodem wielkim i dumnym, takim , jakim kiedyś była Polska. A kiedy MY będziemy mieli SWOJEGO Prezydenta, kiedy!? Czy jesteśmy skazani na pikiety, czy kiedyś, może nawet w niedalekiej przyszłości, będziemy mogli z podniesionym czołem zaśpiewać:
Więc choć się spęka świat, i zadrży słońce,
Chociaż się chmury i morza nasrożą —
Choćby na smokach wojska latające,
Nas nie zatrwożą.
Witold Rosowski
Solidarni2010 New York