Czyniła to z zapałem tak teatralnym, jakby w sąsiedniej Izbie Pamięci Narodowej siedziała komisja w składzie Pani Dyrektor, Wojewoda i Pierwszy Sekretarz PZPR, wspierani przez Szefa Regionu KGB. Być może z powodu teatralności ta lekcja, w przeciwieństwie do pozostałych, została przeze mnie zapamiętana.
Dowiedziałem się, że językiem rosyjskim mówi prawie pół miliarda ludzi. Jest to język prosty, łatwy do nauczenia i powszechnie używany w krajach sąsiednich. Ma szansę być językiem komunikacji międzynarodowej, czyli takim, którego używa się na lotniskach i w komunikacji między statkami. Na morzu i w portach.
Te pewniki szybko okazały się bajeczkami, bo choć słówek uczyłem się szybko i poprawnie, naśladując zwykle dźwięki bez zrozumienia treści, pisownia mnie, dysgrafowi, praofierze Hall i Szumilas (poszedłem do szkoły jak sześciolatek) sprawiała ogromne trudności. Później doszedł ruchomy akcent, zamiana „o” na „a” jakieś twarde i miękkie znaki a do tego „ł”. Tego było za wiele dla dziesięciolatka. Mój matematyczny umysł nie potrafił znaleźć w tym języku żadnego kodu, żadnego schematu, pozostał nierozgryziony do ostatniej lekcji. Uczynienie tak trudnego języka, językiem międzynarodowym możliwe było tylko na drodze przymusu. A ja przymusu nie lubię. Oj nie lubię. W moim stosunku utwierdziło mnie opowiadanie kolegi, nastolatka, który próbował na wczasach, nad Balatonem porozumieć się po rosyjsku, ufny w internacjonalizm. Ponieważ wąs mu się już sypał, został potraktowany jak dorosły. Dostał po prostu w pysk od jakiegoś syna węgierskiego powstańca.
Ot i cały mój stosunek do języka rosyjskiego.
Ministerstwo Edukacji Narodowej niestety nie podziela moich poglądów. Z Gazety Polskiej Codziennie dowiedziałem się, że jest koniecznością wprowadzenia nauczania języka rosyjskiego jako języka mniejszości.
No bidulki, nie mogą się uczyć ojczystego języka. A przecież za całe dobro jakie nam uczynili przez 123 plus 53 lata zaborów jesteśmy im coś winni.
Całe 8 tysięcy Rosjan w Polsce cierpi!
Zaprzyjaźnione portale zastanawiają się jakim cudem MEN umknęło 38 tysięcy Ukraińców i 60 tysięcy Wietnamczyków.
Osiem tysięcy.
Ja tam się nie dziwię wcale. Dziwię się jedynie głupocie pożytecznych idiotów z MEN, których kara nie minie. I gdy ich mocodawcy będą mieli już zapewnione drogi ucieczki, gniew ludu skupi się właśnie na nich.