Lublin: Wołyń'43 - podsumowanie akcji obywatelskich
data:21 lipca 2013     Redaktor: ArekN

 

Czas wyzwań, które Kresowianie postawili sobie, aby godnie uczcić 70-lecie Zbrodni Wołyńskiej w Lublinie przeminął. Dzisiaj na spokojnie należy przyjrzeć się, co przyniósł oraz jakie niesie przesłanie na przyszłość.

fot. kresy.pl
 

ZBIÓRKA PODPISÓW NA ULICACH LUBLINA do Sejmu w sprawie ustanowienia 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian oraz Obywatelskiego Projektu Uchwały Rady Miasta Lublina w sprawie nadania skwerowi u zbiegu ulic Raabego i Głębokiej nazwy: Skwer Ofiar Wołynia.

 

Ogółem podpisy do Sejmu złożyło w Lublinie 5756 osób, w tym zbiórka zimowa 3292 podpisów i majowo – czerwcowa 2464. O Skrew Ofiar Wołynia w naszym mieście podpisało się 2441 mieszkańców.

 

Przy okazji prowadzenia tej akcji na ulicach Lublina, pozyskałem wielką i cenną wiedzę na temat naszego społeczeństwa, którą chociaż częściowo się podzielę. Z całą stanowczością stwierdzam, że pomimo 70 lat zakłamywania i milczenia o Zbrodni, ogólnie nazywanej Wołyńską - ogromna rana nadal krwawi. Krwawi nie tylko u tych, którzy przeżyli ten czas Golgoty. Krwawi również w następnych pokoleniach: dzieci, wnuków i prawnuków, nieludzko mordowanych naszych Rodaków. Oni również opowiadali o tych czasach, dzielili się ze mną tragiczną wiedzą, którą otrzymali od dziadków i babć, ze łzami w oczach i łamiącym się głosem. Tylko naiwni politycy mogą uważać, że jeżeli się przemilczy temat Zbrodni Wołyńskiej, to po czasie sprawa wygaśnie i nie będzie o niej słychać. Napawa natomiast ogromnym optymizmem, że ta pamięć nie zanika. Godna podkreślenia jest postawa młodzieży – wielokrotnie zadawałem młodym ludziom pytania, skąd mają wiedzę o tej zbrodni i dlaczego podpisują. Wyniki są niewiarygodne, bo tylko nieznaczny procent przyznawał się do korzeni kresowych i przekazu, jaki otrzymał od dziadków czy rodziców. Większość pozyskała wiedzę z opracowań książkowych, publikacji, relacjach telewizyjnych - wymieniano przede wszystkim telewizję Trwam – natomiast większość podpisywała z pobudek patriotycznych i jest to piękny przykład naszej młodzieży. Wzruszające i bezcenne dla mnie były rozmowy z podpisującymi, którzy przeżyli tą okropną zbrodnię – kilka osób zaprosiłem na pikietę na KUL-u w dniu 11 lipca. W murach tej wielkiej uczelni, przy pomniku dwóch największych Polaków, ocaleni świadkowie ludobójstwa na Wołyniu opowiedzieli, jak wielkiego cierpienia doświadczyli nasi Rodacy od Ukraińców, spod znaku Bandery i Suchewycza - tych zbrodniarzy, których podnosi do rangi bohaterów narodowych Ukrainy doktor honoris causa KUL Wiktor Juszczenko.

 

W relacje osób, które przeżyły – słuchacz, po ludzku nie jest w stanie uwierzyć: dzieci nadziane na sztachety, osoby dorosłe na kołki, wyjące z bólu, błagające o zakończenie życia, dziecko przywiązane nóżkami do drzewa, kobiety z odciętymi piersiami, odcięte siekierą ręce, nogi, głowa.

 

Tak, to wszystko można było usłyszeć na ulicach Lublina i na dziedzińcu KUL. W tym miejscu warto zwrócić się do tych, którzy w naszym mieście zachwycają się przyjaźnią z Ukrainą. Przyjaźń można budować tylko na prawdzie. Przytoczę jeden przykład, który mnie szczególnie poruszył. W wiosce żył samotnie starszy człowiek. Nie założył nigdy własnej rodziny. Jego celem w życiu, była pomoc drugiemu człowiekowi. Pomagał bezinteresownie Polakom, Ukraińcom i Żydom. Ponieważ był dobrym fachowcem - taka „złota rączka” – garnęli się do niego wszyscy ze swoimi problemami. Miał też sad i ule, dzielił się więc tym wszystkim, co jemu zbywało. Kiedy przychodziły do wsi coraz tragiczniejsze wieści, że Ukraińcy mordują Polaków w okolicznych wsiach, mieszkańcy zaczęli opuszczać gospodarstwa. Siostra starca prosiła go, aby uciekał z nimi – on odpowiedział – „dlaczego mam uciekać, ja tutaj nikomu żadnej krzywdy nie zrobiłem – zostaję”. Kiedy nastąpił atak, zginęło wielu mieszkańców tej wioski. Staruszek nie został zabity. Zbrodniarze wiedzieli kim jest i mieli litość nad nim. Następnie przyszły kobiety ukraińskie z dziewczynkami, aby grabić mienie po Polakach a tuż za nimi młodzież męska w wieku 12 - 17 lat. Przyszli również do staruszka. Jeden z nich dał hasło: „dobry dziadzia, w górę dziadzia” i tak około 20 wyrostków wyrzuciło go w górę a spadającego nadziali na noże – tak podziękowali mu za jego dobre serce. Historia ta nie miała ujrzeć światła dziennego. Jednak po latach, siostra tego dziadka przyjechała do pobliskiej miejscowości i wypytywała o okoliczności jego śmierci, o miejsce pochówku. Odnalazła się starsza kobieta która była z matką przy grabieży polskich domostw – poruszona okolicznością śmierci dobrego starca, opowiedziała o tym wszystkim.

 

Ulica pokazała jeszcze jeden problem, który jest udziałem m.in. mieszkańców Lublina. W naszym mieście pracuje i studiuje wielu młodych ludzi z Ukrainy. Bardzo ceniłem sobie rozmowy z Ukraińcami. Widziałem, że wielu bardzo przeżywa to, czego dokonały odziały UPA. Starali jakoś tłumaczyć, usprawiedliwiać, powoływali się na zaszłości historyczne, na akcję Wisła. Jednak nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego dopuszczono się tak potwornej zbrodni. Generalnie można jednak stwierdzić, że wiedza o roku 1943 wśród młodzieży ukraińskiej, która studiuje w Lublinie jest bardzo nikła. Podam następujący przykład: oto oprócz banerów, któregoś dnia przy zbiórce podpisów pokazaliśmy kilka zdjęć ze zbrodni UPA. Dwie młode dziewczyny, bardzo uśmiechnięte, fotografują nas z różnych stron, również powyższe zdjęcia – dyskretnie podchodzę i pytam czy może mają kogoś w rodzinie, kto zginął na Wołyniu. Odpowiadają bardzo rozradowane, że studiują na UMCS dziennikarstwo i jeszcze jakiś kierunek a pochodzą z Ukrainy. Właśnie dziadek jednej z nich, był w UPA, żyje i mieszka ok. 20 kilometrów od Włodzimierza Wołyńskiego. Te dziewczyny myślały, że my wychwalamy zbrodnie UPA na ulicach naszego miasta. Dopiero kiedy wyjaśniłem cel zbiórki podpisów, omówiłem prezentowane zdjęcia – odeszły smutne. Proszę zważyć - dziadek mordował Lachów a wnuczka, u tych Lachów studiuje dwa fakultety – co za ironia losu. Należy również wspomnieć, o bardzo przychylnej postawie dla naszej inicjatywy Ukraińców narodowości rosyjskiej – mówili wręcz o wspólnych wysiłkach, w celu położenia kresu odradzającemu się nacjonalizmowi Bandery. Warto wspomnieć, że byłem obiektem wielu słownych ataków, inicjowanych przez Ukraińców przeciwnych zbieraniu podpisów pod naszymi petycjami. Ich argumenty: „ dlaczego nie są zbierane podpisy na Niemców?”; „ nie chce się Polakom pracować i tylko wymyślają nowe dni wolne od pracy”. Najpoważniejszy jednak incydent miał miejsce w okresie zimowym, o czym opowiedziałem w radiu WNET. Kobieta około lat 40, wysoka, szczupła - grzecznie zadała pytanie o liczbę zebranych podpisów. Po otrzymaniu odpowiedzi oświadczyła, że przecież Polacy mieszkali na Ukrainie i zajmowali ich kraj jako okupanci. Ukraińcy zaś walczyli o swoją niepodległość – odpowiedziałem, że była to wówczas Rzeczypospolita Polska. Z kolei ja zadałem pytanie: czy to jest walka o niepodległość, kiedy w makabryczny sposób morduje się bezbronne dzieci, kobiety, starców oraz głosi się hasła, że śmierć jednego Lacha, to jeden metr wolnej Ukrainy. Kontynuowałem, że skoro już jest ta wolna Ukraina, to dlaczego wielu Ukraińców szuka szczęścia w Polsce. Powinni budować swój dobrobyt za rzeką Bug, na chaszczach i trawach, gdzie praktycznie wszystko po Polakach zniszczyli. Tam nic nie ma, bo zwyciężyło barbarzyństwo. Wówczas otrzymałem odpowiedź, że Lublin jest to Ukraina i ona mieszka u siebie. Ten głos Ukrainki powinien być nagłośniony. Nie wolno tego lekceważyć, bo to nie jest odosobniony przypadek, kiedy na Ukrainie słychać coraz głośniej słowa o rewizji granic, nie tylko wśród nacjonalistów.

 

 

SKWER OFIAR WOŁYNIA

 

25 kwietnia 2013 r. do Przewodniczącego Rady Miasta wpłynęło pismo, o podjęciu obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej w zakresie przyjęcia przez Radę Miasta Lublina uchwały, w/s nadania skwerowi u zbiegu ulic Raabego i Głębokiej nazwy Skwer Ofiar Wołynia. Do reprezentowania inicjatorów projektu upoważnieni byli: Zdzisław Koguciuk, Konrad Rękas, Andrzej Szadura. Wskazane na mapie Lublina, miejsce pamięci i szacunku dla ofiar Rzezi Wołyńskiej było w związku z tegoroczną rocznicą, szczególnym uczczeniem wielu tysięcy ofiar ludobójstwa dokonanego przez banderowców.

 

Już 3 kwietnia 2013 r. Grupa Inicjatywna złożyła na ręce Przewodniczącego Rady Miasta 121 kart z podpisami 1202 uprawnionych mieszkańców Lublina, którzy poparli obywatelski projekt. Tego samego dnia pani redaktor I programu Polskiego Radia Dorota Świerczyńska dokonała nagrań z sześcioma naocznymi świadkami Zbrodni Wołyńskiej. W dniu 26 czerwca 2013 r. zostają złożone kolejne 127 kart z 1239 podpisami lublinian. W dokumencie czytamy m.in.: „ … dowodzi to ogromnego zainteresowania i zaangażowania lublinian w dążeniu do prawdy historycznej. Wskazuje również na korzenie kresowe licznej grupy mieszkańców naszego miasta.” W dniu 27 czerwca 2013 r. na XXXII sesji Rady Miasta Lublina podjęta zostaje Uchwała o nadaniu nazwy skwerowi położonemu w granicach administracyjnych miasta Lublin – Skwer Ofiar Wołynia. Należy z niepokojem zaznaczyć, że wobec obecnych na sesji 28 radnych, za podjęciem w/w uchwały było tylko 16. Co prawda nikt się nie wstrzymał i nikt nie był przeciw, ale pytam: dlaczego 12 radnych nie głosowało? Czy czegoś się obawiali? Dlaczego nie chcieli decydować o tak istotnej uchwale? Swoją postawą nie podpisali się pod znakiem pamięci w naszym mieście o Ofiarach Wołynia. Nie podpisali się pod prawdą historyczną. Widać, że dalej by chcieli milczeć o Zbrodni Wołyńskiej. Należy tutaj, bardzo głęboko przyjrzeć się takiemu stanowi rzeczy. O czym może świadczyć taka a nie inna postawa radnych nie głosujących ? Nie wątpliwie wszelkie układy i interesy z Ukrainą naszych radnych wzięły górę nad udziałem w głosowaniu uchwały.

 

Tak na marginesie, wyszło komu służą lubelska prasa i telewizja. Lubelskie Wydawnictwa Prasowe Dziennik Wschodni i Kurier Lubelski informację o nadaniu przez Radę Miasta skwerowi imienia Ofiar Wołynia podały bardzo lakonicznie. Bardzo malutkie wzmianki. Do granic absurdu posunął się Dziennik Wschodni. Oto pod tytułem „Nowe nazwy dla ronda i skweru” można przeczytać: „Imię Eugeniusza Kasprzaka otrzymało tzw. duże rondo koło Makro”. I tutaj kilka zdań o patronie a na zakończenie zdanie następujące: „Z kolei skwer u zbiegu ul. Głębokiej i Raabego otrzyma imię Ofiar Wołynia”. I tylko na tyle było stać Dziennik Wschodni. A jak popisała się Panorama Lubelska w TV Lublin? W wydaniu o godz. 18.30 poświęciła 3 minuty wizycie abp greckokatolickiego Światosława Szewczuka, natomiast tylko i aż tylko 15 sekund, aby nadmienić o Uchwale Rady Miasta w sprawie nadania w Lublinie jednemu ze skwerów imienia Ofiar Wołynia, W wydaniu o godz. 21.55 tylko informacja o abp Szewczuku a o Skwerze Ofiar Wołynia w Lublinie ani słowa.

 

 

4 Rocznica Obrony Pamięci Pomordowanych na Wołyniu - KUL


To już cztery lata Kresowianie i przyjaciele Kresów Wschodnich nie mogą się pogodzić z faktem, że na Katolickiej Uczelni dostaje wyróżnienie h.c. człowiek, który gloryfikuje zbrodniarzy z UPA – OUN. Pomimo, że co roku odchodzi wielu świadków wydarzeń – Rodziny pomordowanych coraz liczniej przychodzą na pikietę 1 lipca na KUL. Pamiętamy wystąpienie w roku 2012 r. pana Franciszka Frączkowskiego (zmarł w lutym 2013), który ostatkiem sił przyszedł na KUL upominać się o pomordowanych, o obronę ich pamięci i na schodach, na krzesełku zdał relację o tym, jak jego ojca wrzucili zbrodniarze do studni, gdzie zginął.

 

Dopóki starczy sił, Kresowianie będą bronić pamięci 150 tyś. Polaków zamordowanych przez UPA – OUN. Rodziny zamordowanych uważają bowiem, że poprzez wyróżnienie tytułem h.c. dla Wiktora Juszczenki władze uczelni KUL obraziły pamięć ich pomordowanych. 1 lipca 2013 swoją obecnością na KUL kresowianie powiedzieli również NIE dla obecności tablicy z nazwiskiem Wiktora Juszczenki, gloryfikatora zbrodniarzy UPA – OUN obok Pomnika Największych z rodu Polaków: Papieża i Kardynała.

 

Jak można będzie kiedyś przekazać młodym pokoleniom prawdę historyczną o Zbrodni Wołyńskiej, zwłaszcza na Katolickiej Uczelni, kiedy obok pomnika na dziedzińcu KUL widnieje sprzeczność wartości. To właśnie Wiktor Juszczenko doprowadził do odrodzenia szowinistycznej ideologii banderowskiej i wspomagał narastający kult zbrodniarzy na Ukrainie. To Wiktor Juszczenko doprowadził do tego, że dzisiaj kult Stepana Bandery i Romana Szuchewycza na zachodniej Ukrainie wykroczył poza wszelkie granice normalności. Prawie w każdym mieście, miasteczku i wsi stoją ich pomniki.

 

Prawdą jest, że Senat UMCS w 2000 r. również nadał tytuł h.c. Wiktorowi Juszczence, ale nie budzi to takich emocji. Uważamy bowiem, że tym wyróżnieniem tylko podważył swój autorytet.

Z niedowierzaniem przeczytałem natomiast informację, zamieszczoną przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego w dniu 16 lipca, że oto na oficjalnej stronie greckokatolickiego seminarium duchownego w Lublinie, którego klerycy są studentami KUL - ukazał się paszkwil na temat Zbrodni Wołyńskiej. W ten święty czas modlitwy i zadumy nad zamordowanymi na Wołyniu i Kresach Wschodnich, w 70 rocznicę tej zbrodni ponownie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim dochodzi do obrażania pamięci ofiar ludobójstwa, gdzie szydzą z bólu rodzin ofiar. Kresowianie zwracali się do arcybiskupa lubelskiego Stanisława Budzika, aby objął honorowy patronat nad obchodami 70 rocznicy Zbrodni Wołyńskiej i spotkali się z odmową. Widocznie bliżej arcybiskupowi do spuścizny banderowskiej, kiedy na Greckokatolickim Metropolitalnym Seminarium Duchowne w Lublinie można spotkać takie paszkwile, kiedy nie przeszkadza Wielkiemu Kanclerzowi KUL, aby obok pomnika Największych z rodu Polaków widniała tablica z nazwiskiem gloryfikatora zbrodniarzy UPA. Pamiętamy jak kilka dni wcześniej, zwierzchnik greckokatolickiego kościoła na Ukrainie abp Światosław Szewczuk mówił w Lublinie, że przyjechał bronić dobrego imienia Ukraińców w Polsce. Czy zatem paszkwile właśnie temu służą. W tym miejscu przypominają mi się słowa, które wypowiedział jeden ze świadków Zbrodni Wołyńskiej. W naszej wiosce wycofujące się Wojsko Polskie zostawiło 5 wozów broni i amunicji. Wobec nadchodzących informacji, że Ukraińcy mordują okoliczne wsie, nikt nie sięgnął po tą broń. Ufaliśmy bezgranicznie swoim sąsiadom Ukraińcom, nie dochodziło do naszej świadomości, że oni mogą targnąć się na nasze życie. Jeżeli sięgnęlibyśmy po broń, dzisiaj abp Światosław Szewczuk nie musiał by przyjeżdżać do Polski, aby odprawić panichidę.

 

Mam coraz więcej wątpliwości, czy ogłoszone przez KUL Dni Pamięci Pomordowanych na Wołyniu i Kresach Wschodnich w dniach 30 czerwca i 1 lipca, było rzeczywistym i szczerym wyjściem do Rodzin zamordowanych. Czy prowadzi do anulowania haniebnej decyzji w/s Juszczenki? Czy nie było to tylko stworzenie pozorów, tym bardziej, że list Prorektora nosi datę 18 czerwca. Czy naprawdę nie można było wcześniej ogłosić, że takie Dni Pamięci na KUL będą miały miejsce. Można było przecież tę informację umieścić w wielu kresowych publikacjach i niewątpliwie frekwencja na uroczystościach byłaby większa. Na szczególną uwagę, zasługuje fakt odprawienia nabożeństwa żałobnego 1 lipca o godz.16 w Kościele Akademickim KUL, w tym samym czasie, kiedy już po raz czwarty Rodziny Pomordowanych na Kresach Wschodnich spotykają się na pikiecie na dziedzińcu KUL-u w/s doktoratu dla Juszczenki. Zadaję pytanie, czy była to szczera intencja modlitwy za zmarłych, czy tylko wprowadzenie zamieszania i dezinformacji wśród Kresowian. Z tego powodu modlitwę Koronką do Bożego Miłosierdzia za Ofiary Rzezi Wołyńskiej przeniosłem pod Krzyż Wołyński, na cmentarzu przy ul. Lipowej.

 

Zaproszenie Kresowian na KUL wysłałem 2 przedstawicielom PAP, Kurierowi Lubelskiemu, Panoramie Lubelskiej, Radiu ZET, Radiu Er, TVP. PL, itvl.pl, polsat.pl, Dziennikowi Wschodniemu, Naszej Polsce. Tylko Panorama Lubelska kontaktowała się ze mną, kiedy byliśmy na dziedzińcu KUL. Jednak nagrywali tylko w Kościele Akademickim. Proszę odpowiedzieć sobie na pytanie: komu w Polsce służą środki przekazu?

 

Obywatelskie Obchody 70 Rocznicy Zbrodni Wołyńskiej w Warszawie

 

Wziąłem w nich udział z gronem swoich przyjaciół. Na zakończenie powyższych obchodów na Placu Zamkowym zabrała głos dr Lucyna Kulińska z Krakowa, która od lat zajmuje się tematem zbrodni popełnionej przez UPA –OUN na Polakach zamieszkujących Małopolskę Wschodnią. Powiedziała m.in., że w swoich badaniach objęła mieszkańców zachodniej Ukrainy, gdzie zadawała następujące pytania: dlaczego Ukraińcy to robili oraz czy - gdyby wróciły tamte czasy - posunęliby się do takich zbrodni. I przestawiła wyniki tych badań: robili tak, bo taki był rozkaz. A gdyby wróciły tamte czasy to, robili by to samo. To są ogromne słowa przestrogi dla nowego pokolenia Polaków i na potwierdzenie tego podam przykład z własnego doświadczenia. Zorganizowałem kilka lat temu wyjazd do miejscowości Jankowce, gmina Bereźce, powiat Luboml. Uczestnikami wyjazdu byli żyjący mieszkańcy tej miejscowości i ich rodziny. Z tej miejscowości pochodzą moi dziadkowie ze strony ojca. Zatrzymaliśmy się po drodze w jednej z wiosek. Podeszło do nas wielu Ukraińców, w różnym wieku wypytując o cel podróży. Wówczas wywiązała się rozmowa, bardzo przyjazna. Co ciekawe, nawet po latach zaczęli przypominać sobie znajomych i operowali nazwiskami zmarłych i jeszcze żyjących. Interesowało ich co robią, jak żyją. Nie chcąc kończyć tak miłego spotkania, poprosiłem kierowcę o dłuższy postój. Wracając, szedłem wprost za Ukraińcami i usłyszałem bardzo szczególne słowa: „Jeb ich mać, Lachy pryjechali, mogiłek szukają”. Tak, to smutne i przerażające - jak by wróciły tamte czasy, brali by siekiery, widły i szli mordować Polaków. A oto, miałby kto święcić te narzędzia zbrodni, wzorem poprzedników, skoro na stronach Greckokatolickiego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie można zamieszczać paszkwile o Zbrodni Wołyńskiej, które obrażają, kpią i szydzą z bólu rodzin ofiar.

 

 

Zdzisław Koguciuk

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.