Stanisław Srokowski ? Bitwa o pamięć
data:07 listopada 2011     Redaktor: Barbara Chojnacka

Poniżej, refleksja pisarza, Pana Stanisława Srokowskiego, po naszej publikacji ?Ukrywana wystawa? http://solidarni2010.pl/n,1361,8,ukrywana-wystawa.html .


Serdecznie dziękujemy.

Bitwa pod Parkanami; broszura

 


 


 


BITWA O PAMIEĆ




Dzieła twórcze, poza wieloma funkcjami, takimi jak funkcja artystyczna, poznawcza, społeczna, polityczna, zapisują pamięć czasu, z którego się wywodzą i pamięć zdarzeń, które opiewają.




"BITWA O WIEDEŃ"


To samo dotyczy "Bitwy o Wiedeń". By zrozumieć walory i sens obrazu, nie da się tego pojąć bez choćby zarysu wiedzy o ważnym, historycznym wydarzeniu, jakie miało miejsce 11 i 12 września 1683 r., kiedy to odbyła się jedna z najważniejszych dla przyszłej Europy bitew, bitwa pod Wiedniem. Brały w niej udział z jednej strony wojska polsko- austriacko- niemieckie, którym przewodził król, Jan III Sobieski a potężnymi siłami imperium osmańskiego, na czele których stał wielki wódz, wezyr, Kara Mustafa. W tej bitwie rozgrywały się losy Europy. Gdyby hordy otomańskie zajęły Wiedeń, miałyby otwartą drogę na Rzym, Paryż i inne wielkie stolice europejskie. Zmieniłaby się mapa świata. I zapanowałby nowy porządek. Chrześcijaństwo znalazłoby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Cywilizacji łacińskiej groziła zagłada.


Dodajmy, że Turcy w XVII w. toczyli wiele wojen. Zwyciężyli w 1664 w Siedmiogrodzie, w 1669 r. podbili Kretę, a także odniosły zwycięstwo na ziemi polskiej, ich sukcesem był także podpisany z Polską w 1672 r. traktat w Buczaczu, na mocy którego pod zwierzchnictwo tureckie przechodziła część Naddnieprza i Podole Kamienieckie z Kamieńcem Podolskim na czele. Turcja prowadziła także wcześniej wojnę z Austrią, zdobywając kilka ważnych punktów strategicznych na Węgrzech.


Potęga turecka po bitwie wiedeńskiej straciła swój impet, utraciła m.in. niemal całe Węgry, a rewolta wewnętrzna spowodowała obalenie sułtana. Europa mogła odetchnąć. A polski król, Jan III Sobieski stał się zbawcą całego kontynentu.


Po zwycięstwie, już będąc władcą także namiotu wezyra, napisał w nim nocą dwa ważne listy. Jeden do papieża, Innocentego XI, w którym donosił w stylu rzymskim: Venimus, vidimus et Deus Vicie (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył), a drugi do swojej ukochanej Marysieńki, w którym informował o sukcesie, "o jakim wieki minione nigdy nie słyszały". Łupem padło wiele skarbów. Do Krakowa sunęło ponad 400 wozów z bronią, arrasami, namiotami, precjozami, tkaninami, strojami i sztućcami.


Gdański astronom, Jan Heweliusz, nazwał odkrytą konstelację Tarczą Sobieskiego. Nic dziwnego, że i artyści także zapragnęli uczcić to zwycięstwo i pokazać wielkość i chwałę polskiego króla. W pełni na to zasługiwał. Znamy wiele dzieł z motywem Jana III Sobieskiego. Przypomnijmy pokrótce: " Bitwa pod Wiedniem", Józefa Brandta, 1863, "Bitwa pod Wiedniem", płaskorzeźba na ścianie pałacu w Wilanowie, " Spotkanie Jana III Sobieskiego z Leopoldem I", Artura Grottgera, "Sobieski pod Wiedniem", Juliusza Kossaka z 1882, "Bitwa pod Wiedniem" Jana Krzysztofa Damela, "Bitwa pod Wiedniem" Pauwela Casteelsa, czy dla nas tutaj ważne: "Bitwa pod Wiedniem" i "Bitwa pod Parkanami", Marcina Altomontego .


Dzieła te stały się orężem pamięci. Przypominają wielkość i chwałę Sobieskiego. A takie udział Polski w obronie Europy. Pokazywanie takich dzieł publiczności to podstawowy element budowania tożsamości narodowej. Dziwić mogą, jak słyszę, różne ograniczenia i kłopoty z udostępnieniem obrazów dla widza.




"BITWA POD PARKANAMI"


Pierwsza bitwa pod Parkanami


Po wiktorii wiedeńskiej licząca 32 000 żołnierzy armia polsko-cesarska, dowodzona przez Jana III Sobieskiego, maszerowała lewym brzegiem Dunaju na Esztergom. Wojska Sobieskiego, lekceważąc pobitych pod Wiedniem Turków, podzielone były na kilka znacznie od siebie oddalonych grup. Niespodziewanie 7 października dowodzona przez Stefana Bidzińskiego straż przednia licząca 1000 polskiej jazdy i dragonii wraz z idącą za nią grupą hetmana Stanisława Jabłonowskiego zostały zaatakowane i rozbite przez armię turecką paszy budzińskiego Kara Mehmeda, liczącą 15 000 żołnierzy, w tym 2000 piechoty.


Sobieski, który miał przy sobie 4000 żołnierzy, ruszył natychmiast z pomocą, zamierzając zatrzymać Turków do chwili nadejścia pozostałych sił. Król uszykował swą jazdę w jedną linię ze słabą rezerwą. Zarówno lewe, jak i prawe skrzydło odparły tureckie natarcia, jednak prawe, dowodzone przez Jabłonowskiego zostało rozbite w pościgu. Ponieważ wojska polskie zostały otoczone, Sobieski wydal husarzom rozkaz szarży na siły tureckie, które znajdowały się na tyłach. Na widok uchodzącej do tyłu husarii pozostałą polską jazdę ogarnęła panika, na skutek której omal nie stratowano króla. Król, widząc panikę, nakazał swemu synowi Jakubowi ucieczkę, a sam bezskutecznie próbował jeszcze zawrócić uchodzące wojska.


Sobieski przez pół mili uciekał wraz z 7 towarzyszami. Razem z królem uchodził koniuszy koronny Marek Matczyński. Gdy dwóch spahisów dogoniło króla, zasłonił go nieznany z imienia rajtar pochodzący prawdopodobnie z chłopów. Sobieski poczuł się bezpieczny dopiero wtedy, gdy dotarł do nadchodzącej polskiej piechoty i regimentów jazdy Karola Lotaryńskiego.


Ścigający Polaków Turcy zadali im znaczne straty. Przed całkowitą zagładą jazdę polską uratowała nadciągająca polska piechota i austriacka jazda, na widok których Turcy wstrzymali pościg. Przez pewien czas Turcy byli przekonani, że Sobieski poległ. Spowodowane było to tym, że znaleźli na pobojowisku ciało wojewody pomorskiego Władysława Denhoffa, bardzo podobnego do króla. Głowę wojewody odcięto i triumfalnie odwieziono do Budy.


Druga bitwa pod Parkanami


Król Polski 8 października skoncentrował wszystkie siły i następnego dnia postanowił ponownie stoczyć bitwę. Także Turcy zwiększyli liczebność swej armii do 36 000 żołnierzy (głównie jazda), rozwijając się na północny zachód od Parkan, przy czym same Parkany obsadzone przez janczarów stanowiły osłonę lewego skrzydło armii tureckiej. Za szykiem tureckim znajdowała się rzeka Garam - dopływ Dunaju. Turcy pragnęli swym prawym skrzydłem złamać lewe skrzydło armii Sobieskiego i zepchnąć je do Dunaju. Sobieski przewidział to, dlatego oparł liczące 7500 ustawionej w szachownicę jazdy i piechoty lewe skrzydło o wzgórza. W środku szyku stanęły liczące 16 000 żołnierzy wojska austriackie - piechota w centrum, a jazda na skrzydłach. Zadaniem lewego skrzydła i centrum było związanie Turków walką. W tym czasie prawe skrzydło polskie miało odciąć nieprzyjaciela od Parkan, uniemożliwiając w ten sposób odwrót.


Pierwsze uderzenie Turcy przeprowadzili przeciwko wojskom austriackim i zostali odparci. Następnie większość sił tureckich zaczęła koncentrować się naprzeciw lewego skrzydła armii Sobieskiego. Ataki jazdy tureckiej powstrzymywała swym ogniem polska piechota i artyleria. Następnie następowały kontrataki jazdy Jabłonowskiego. Przedłużająca się walka na tym skrzydle coraz bardziej absorbowała uwagę Turków, co pozwoliło Sobieskiemu podsunąć jazdę prawego skrzydła pod Parkany i odciąć Turkom jedyną drogę odwrotu przez most. Fakt ten połączony z narastającym naciskiem sił polsko-austriackich spowodował, że Turcy rzucili się do ucieczki. Przedmoście zdobyła polska i austriacka piechota, a sam most zawalił się na skutek celnego ognia artylerii Marcina Kątskiego. Jazda turecka próbowała przeprawy przez Dunaj na Esztergom, wyginęła jednak pod ogniem Polaków i Austriaków.



W tej chwili toczy się walka o pamięć. Jest to jedna z największych walk, może wojen, o tożsamość narodową. Jeśli nie chcemy, by nami rządzili barbarzyńcy, otwórzmy bramy przed historią i historią sztuki. Obrazy też dają taką szansę. Bo kto włada historią, włada i naszym czasem. Nie pozwólmy, by tępe umysły zawładnęły naszą rzeczywistością.




KRÓTKA HISTORIA OBRAZÓW


I jeszcze dwa zdania o kolegiacie św. Wawrzyńca w kresowym mieście, Żółkwi. Miasteczko zostało założone w 1597 przez hetmana, Stanisława Żółkiewskiego, a zaprojektował je Paweł Szczęśliwy. Prawa miejskie nadano mu w 1603r. Później władały nim rody Daniłowiczów, Sobieskich i Radziwiłłów. Posiadało piękny zamek, rynek i kolegiatę. W żółkiewskiej kościelnej farze mieściły się do 1939 wielkie malowidła batalistyczne, pokazujące okryte sławą bitwy Stanisława Żółkiewskiego i króla Jana III Sobieskiego. To monumentalne zbiory europejskiego malarstwa batalistycznego. Przypomnijmy choćby: "Bitwa pod Chocimiem" (ok.1679) pędzla malarzy z Gdańska: Andreasa Stecha i Ferdinanda van Kessela, "Bitwa pod Kłuszynem" (ok.1620), Szymona Boguszowicza a także dwa malowidła z lat 1693-1695, "Bitwa pod Wiedniem" i "Bitwa pod Parkanami", Marcina Altomontego . Później zostały obrazy batalistyczne zabrane z Kościoła w Żółkwi i nie były nigdzie razem prezentowane. W latach 60-tych znalazły się w Lwowskiej Galerii Sztuki w Olesku. W nowej epoce, gdy rozpadł się ZSRR, nie powróciły do macierzystego kościoła. Niektóre z płócien pędziły swój utajony żywot w postaci zrolowanej. Polskie instytucje kulturalne zabiegały o udostępnienie malowideł Warszawie, by poddać je konserwacji. Udało się Ukraińców namówić dopiero w 2007 r., by zgodzili się na renowację "Bitwy pod Wiedniem" i "Bitwy pod Parkanami" . No i co z tego wynikło, widzimy. Komuś bardzo zależy, by Polacy nie widzieli tych dzieł. Komu? Barbarzyńcom!


Stanisław Srokowski






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.