Szczęśliwy "objuczony"
data:04 listopada 2011     Redaktor:


Wszystkim małym Książętom zabłąkanym na naszej planecie.


Temu, który dał mi odwagę, bym mogła nie umieć rysować baranków.

Jean-Marie Pierret
Środa,  28 czerwca,  roku 2000: 14 km

Pierwsze docieranie Jumbo- trzylatka. Po godzinie i 500 metrach odkrył że:
- Jego obciążenie całkowite wynosi ok. 70 kg
- Przejścia dla pieszych są malowane w szerokie białe pasy.
- Istnieją niemożliwe, zarówno do przejścia jak do ominięcia, kratki ściekowe
- I takież przejazdy kolejowe w chwili gdy pociąg przejeżdża

Jakaż jestem z niego dumna.

Nie tylko przez to, że wykazał inteligencję, w co nie wątpiłam, ale i swą ciekawość wszystkiego, swój zapał do tego, by idąc wciąż dalej i dalej naocznie się przekonać, co się tam takiego dzieje.

Jumbo to osioł Alaina podarowany mu jeszcze wtedy, gdy znajdował się w brzuchu swej matki. To Alain wybrał mu imię z listy, którą mu przedstawiliśmy. Jako urodzony w 1998 musiał zostać nazwany na literę J. Jumbo wydaje mi się znakomitym wyborem, choć uszy ma oczywiście dłuższe niż szersze, ale ..duże w każdym razie

O ile Alain wie, że Jumbo to jego osioł, nie można powiedzieć aby wytworzył z nim
z nim jakieś prawdziwe więzi. Chciałabym, aby ta wędrówka stała się dla Alaina okazją
do odkrycia całego bogactwa odczuć jakie daje obcowanie człowieka ze zwierzęciem. Jak dotąd, w jego stosunku do zwierząt widoczne bywały elementy sadyzmu. Zdarzało mi się widzieć jak tak mocno ściskał szyję kota, aż dopiero ten, pazurami, był się w stanie od tych ?czułości" uwolnić.

Mieliśmy w domu kilka kotów ale szczęśliwie żadnego z nich nie znaleźliśmy uduszonego.

A potem był, nieżyjący już, Wielki Duduś, krzyżówka charta z owczarkiem belgijskim, który Alaina obdarzał uczuciem nadzwyczaj gorącym, wręcz bezgranicznym, choć Alain życia bynajmniej mu nie uprzyjemniał. Ileż kopniaków zebrał, ileż to razy Alain wyżywał się na nim  nie mogąc znaleźć innych środków wyrazu. I często czułam, że choć ciosy trafiały w zwierzę, to w gruncie rzeczy, były one przeznaczone dla mnie...

Wszystko w porządku. Obciążenie zostało dobrze wyważone, osioł swoje nowe zadanie traktuje bardzo poważnie, Alain ma swoją laskę pielgrzymią... Nie będzie jej zresztą miał zbyt długo bo nie tylko, że mu zawadza, to jeszcze niezgrabne nią poruszanie płoszy Jumbo.

Wszystko w porządku. Alfons po małym jedzonku, zawraca, a ja...beczę gdy widzę jak odjeżdża, tak bardzo chciałam, żeby mógł iść z nami. Tak bym chciała nie czuć się osamotniona...

No i pierwsze kilometry wędrówki przebiegają mi w nastroju głębokiej melancholii.

Ale Alain, ale Jumbo są przecież ze mną. Cali w skowronkach idą żwawym krokiem. Pozwalam, żeby ich nastrój i mnie przeniknął. W miarę jak idę, gubię ponure myśli i daję się upoić błogością śpiewu ptaków.

Las Minimes to przystań spokoju ? czujemy tu słodycz wędrowania.

Atmosfera w lesie liściastym jest całkiem inna niż w szpilkowym, jakoś nie umiem tego dokładniej określić.

Na razie odnajduję coś magicznego, wspólnego dla wszystkich lasów ? jest się chronionym miękką otoczką przesianego światła i ściszonego do poszumu, dźwięku.

Coś dla Freuda: ?jeśli drzewo robi na nas głębokie wrażenie, to znaczy, że kryje sobą ciemny las naszej podświadomości"

Szczęśliwie jednak wielkie, złe wilki z bajek i legend są już tylko symbolami, a zbójców na drodze znakowanej się nie spotyka. Taką przynajmniej mam nadzieję!

Z tymi lasami, to już wiem: zapach mają inny!

Nocujemy za Trois Vevres u takiej trochę dziwacznej pani.
Uciekła ze ?zgniłej stolicy" ale tak pogardza ?tutejszymi kmiotkami", że może tylko ?sama zdychać  w swoim kątku"...

I niech jej tak będzie! Użycza nam łączki, gdzie Jumbo będzie mógł sobie skubać aż do pęknięcia popręgu pod brzuchem.

Użyczyła też nam dostępu do kranu oraz widoku na wspaniałą panoramę okolicznych wzgórz,
które na nas  czekają.

Jumbo bada nieznany sobie horyzont... Nie wiem co się może dziać w jego wielkim oślim łbie, ale mimika jego uszu wskazuje, że słyszy nawet najcichszy odgłos z oddali.

Alain jest nie tylko spokojny ani uśmiechnięty, ale myślę, że i on znalazł przyjemność w wędrowaniu.

Oby tylko tak dalej!!!

I tak, tę naszą pierwszą noc we trójkę zaczynamy w wielkiej harmonii i spokoju...

Zażyliśmy sobie jednak wszyscy, z osłem włącznie, po parę ziaren homeopatycznej Arniki,
żeby łatwiej wyruszyć jutro rano!

Zaproponowałam Alainowi udział w pisaniu tego naszego dzienniczka podróży ? ma mi mówić co mu się spodobało każdego dnia.

"Widziało się konie, krowy!
Nie widziało się królików, kur, drobiu, kogutów!"



to był fragment książki pt. "Objuczona dusza".

Książka ta jest swoistą kroniką niezwykłej wędrówki po Francji autorki, Yolandy Letur i jej niepełnosprawnego syna Alain, odbytej w 2000 roku z Jury do Bretanii (569 km), pieszo, tylko w towarzystwie osiołka ? tragarza.

Przesłanie książki jest bardzo optymistyczne: mimo życiowego "objuczenia" można być szczęśliwym!





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.