Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zarobiła w ubiegłym roku blisko 50 tys. zł w Wyższej Szkole Administracji Publicznej w Białymstoku. A to jedna z wielu placówek, które nadzoruje. Minister Kudrycka zapewnia jednak, że z tego tytułu WSAP nie ma żadnych preferencji.
(…)
W WSAP jestem zatrudniona na pół etatu – mówi natomiast sama pani minister. – Koncentruję się na tym, by asystenci pracujący pod moją opieką rozwijali się naukowo. Dbam też o poziom ich rozpraw doktorskich.
Zapewnia jednocześnie, że wystarcza jej czasu, by i dobrze kierować ministerstwem, i opiekować się doktorantami (…)
Komentarz
Trudno zrozumieć, po co Barbarze Kudryckiej "fucha” na białostockiej uczelni. Ministerialna pensja niska wszak nie jest. A do tego dochodzą jeszcze poselskie diety. Pani minister jest zresztą osobą bogatą i pewnie specjalnie by jej nie ubyło, gdyby ze współpracy z WSAP zrezygnowała. W polskim życiu publicznym, gdzie prywata goni prywatę, byłoby to coś znaczącego.
Pani minister od szkolnictwa wyższego postanowiła jednak, że wpisze się w te niskie standardy. Choćby biła się w piersi przed ołtarzem, to i tak mało kto uwierzy, że jej uczelnia traktowana jest w resorcie na równi z innymi. I nie chodzi nawet o konkretne decyzje, lecz o to, że takie podejrzenia w ogóle mogą się pojawiać.
Czy dla studentów to dobry wzór?
źródło:
http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130518/REG00/130519798