11 lipca, w 70. rocznicę wołyńskiej Krwawej Niedzieli ulicami Warszawy przejdzie Marsz Pamięci. Jego zakończeniem będzie wspólne wysłuchanie Koncertu Pamięci na Placu Zamkowym.
- Od początku społeczne obchody nie pasowały władzy. Wszelkimi sposobami próbuje ona nie dopuścić do nadania tym uroczystościom dużego znaczenia, marginalizuje jako obchody obywatelskie, które przeciwstawia spektaklowi rządowemu z udziałem Prezydenta na Skwerze Wołyńskim w stolicy – mówi Ewa Szakalicka z Federacji Organizacji Kresowych, koordynatorka obchodów 70. rocznicy Zbrodni Wołyńskiej, dziennikarka.
Zwraca uwagę, że inicjuje się podobne inicjatywy w tym samym czasie w różnych miastach, co w efekcie będzie ma znaczenie lokalne, ale osłabia wymowę centralnych uroczystości warszawskich i dodaje, że rodziny ofiar, świadków, towarzystwa kresowe zostały odcięte od środków publicznych przeznaczonych na obchody rocznicy Zbrodni Wołyńskiej, a kolejne wnioski o dofinansowanie zostają rozpatrywane negatywnie.
- Od 25 lat uczestniczę w ruchu kresowym. Zawsze, kiedy zagrożeniem dla władzy było zjednoczenie środowisk kresowych, były on rozbijane, a z liderów robiono ekstremę, która nie pasuje do polityki wschodniej. (…) Teraz stawką znów jest solidarność ludzi, a tego władza nie zniesie. Kresowianie uwierzyli, że mogą przyjechać do Warszawy i razem zamanifestować w obronie pamięci i godności rodzin – mówi dziennikarka.
Apeluje o pomoc w znalezieniu brakującej kwoty na wykonanie Koncertu Pamięci „Kres Kresów…” Krzesimira Dębskiego, którego rodzina też została wymordowana 11 lipca 1943 roku w Kisielinie na Wołyniu.