To nie jest system dla porządnych ludzi.
data:30 maja 2013     Redaktor: Shork

Ten kraj, miał po 1989 roku stać się krajem kapitalistycznym, liberalnym gospodarczo. Dogonić Zachód w postępie.

Dla każdego mieszkanie i samochód. W każdym domu kolorowy telewizor. Miał być państwem wolnych ludzi.



 

 

Problem w tym, że mimo zmian gospodarczych, pozostała i rozrosła się jeszcze bardziej biurokracja.

A wraz z okrzepłą biurokracją pozostało i rozkwitło podejście władzy do obywatela.

Który to obywatel, według mniemania urzędnika, nie przestał być władzy przeciwny i tej władzy robi nieustannie wbrew.

 

Według władzy, którą sprawują, oceniając obywateli samodzielnie armie urzędników, jesteśmy bandą debili, które pozostawione samym sobie, zdegenerują się całkowicie i cofną cywilizacyjnie do czasów kamienia łupanego. Oceniani jesteśmy przez jednostkowe przypadki, które są mocno nagłaśniane przez rządne sensacji media.

 

Z tego powodu, nasza władza w osobach urzędników stara się nam jak najbardziej ograniczać wybór, żebyśmy sobie przypadkiem krzywdy nie zrobili.

 

Hasło: „Każdemu według potrzeb” zastąpiono „Każdy ma zapłacić za wszystko, nawet jeżeli tego nie potrzebuje”. Ryczałtowo.

Ktoś oszukuje przy płaceniu podatków. Nie szukajmy go, nie sądźmy. Szkoda czasu. Załóżmy że każdy oszukuje i wprowadźmy odpowiednie prawo i opłaty. A że inny nie oszukuje? Jego strata. Ma możliwość.

Ktoś znalazł lukę w prawie i ją wykorzystał? Podnieść opłaty, a ten co nie skorzystał, to frajer.

 

Ekoreligia trąbi na alarm. Produkujemy zbyt dużo śmieci! My obywatele jesteśmy winni temu, że w pogoni za zbytem, producenci stosują co raz więcej kolorowych opakowań. Folia, tacka, kartonik.

 

Woda w kranie wam nie smakuje? Kupujcie w plastikowych butelkach. Tylko nie zapomnijcie zgnieść. Podobnie z puszkami aluminiowymi. Wszystko ma być jednorazowe.

 

Nie oglądasz telewizji? I tak zapłacisz za możliwość oglądania. Może zamknijcie mnie od razu za gwałt, morderstwo i kradzież. Przecież też mam możliwość.

 

Ograniczasz produkcje śmieci, gdy ktoś inny wywozi ich nadmiar do lasu? Zapłać za niego, żeby mu się to przestało opłacać.

 

Od połowy tego roku, w gminach wchodzi nowe prawo dotyczące wywozu odpadów komunalnych.

Już nie ty obywatelu, decydujesz ile tych odpadów produkujesz, tylko urzędnik.

A według urzędnika, każdy produkuje tyle samo a nawet więcej. Tyle samo pięciolatek, co dorosły.

Tyle samo 150 kilogramowy wielbiciel batoników i CocaColi, jak emeryt ze starego portfela, liczący każdy grosz, żywiący się warzywami z własnego ogródka.

 

Oczywiście kalkulacja śmieci musi podzielić ludzi. Nie. Nie książkowo, że dla jednych będzie drożej, a dla innych taniej. U nas tak nie trzeba. Media wyhodowały zawistników, więc wystarczy, że część zapłaci trochę więcej, a część dużo więcej.

I wszystko to ze strachu przed dyskryminacją wynikającą z kubła pojedynczego i zbiorowego.

A przecież takie oddzielenie przynajmniej dla właścicieli domków można spokojnie zastosować.

W Irlandii funkcjonuje taki system. Kupuje się w punkcie grube worki w różnych kolorach, w zależności od typu odpadu, płacąc z góry za ich wywóz. W wyznaczonym dniu tygodnia, przez osiedle przejeżdża samochód. Zwykła ciężarówka. Pracownicy zbierają wystawione przez mieszkańców zawiązane worki. Bez hałasu, przesypywania, smrodu. Cap za worek i na samochód, niezależnie od koloru. Na sortowni się rozdzieli.

Jeden samochód, raz w tygodniu, szybko, sprawnie, bez hałasu. Żadnych kubłów. Płacę tylko za to co moje. Taki system zachęca do oszczędzania. Do kupowania produktów wielorazowego użytku, bez zbędnych opakowań. Ale przecież nie o to chodzi w naszym wspaniałym świecie. My mamy kupować i konsumować. Ma się nie opłacać być porządnym obywatelem.

 


Do tego większość urzędniczej roboty, czyli deklarację i wycenę usługi za którą będzie płącił, wykonuje obywatel, a rola urzędnika sprowadza się do wprowadzenia danych do systemu, pobierania opłat i kontroli.



Nie martwię się za bardzo opłatami. Te dziesięć złotych więcej zniosę jakoś, zgrzytając zębami. Wiedząc, że dostanie je jakiś dłubiący w nosie urzędnik na niepotrzebnym stanowisku. Martwię się tym, że na posesji postawią mi wielgachny kubeł, którego nie będę w stanie zapełnić nawet do połowy. Martwię się tym, że zaniepokojony, niezapełnianiem przeze mnie worka na plastikowe butelki, urzędnik zaocznie oskarży mnie o wyrzucanie ich do lasu i z automatu naliczy grzywnę. Martwię się tym, że niezapełniony nigdy papierowymi gazetami kubeł będzie szpecił moją posesję.

 

Wkurza mnie to, że zostałem ubezwłasnowolniony, przez urzędników, będących z definicji na stanowisku wobec mnie służebnym. Że została ograniczona moja wolna wola.

 

Shork





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.