KWATERA "Ł" - aktualizacja
data:28 maja 2013     Redaktor: AlicjaS

Z napisów na wielu nagrobkach, choć nie na wszystkich, można odczytać, że są tu pochowani wyżsi szarżą członkowie służb mundurowych z czasów PRL-u. Kim byli?  Niektórzy - nie wiemy którzy - byli katami tych, których brutalnie i bezimiennie zdrajcy Ojczyzny wrzucali po zamordowaniu w te doły. Straszne to sąsiedztwo…

fot. M. Beyer
 

 

Z ostatniej chwili:

Ręce związane kablem

Piotr Czartoryski-Sziler z „Naszego Dziennika” (środa, 29 maja) przekazuje najnowsze informacje o pracach prowadzonych obecnie na Łączce.

Oto parę fragmentów, całość pod linkiem:

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/34086,rece-zwiazane-kablem.html

„Szczątki osoby, której przed śmiercią skrępowano dłonie kablem elektrycznym, wydobyto z powązkowskiej Łączki. To pierwszy tego typu przypadek.

Wcześniej co prawda znaleziono już szkielet więźnia ze związanymi rękoma, ale były skrępowane sznurem. W przypadku ciała wydobytego w poniedziałek oprawcy chcieli mieć pewność, że skazaniec się nie uwolni. – Trwa już trzeci tydzień naszych prac na Łączce.

Wczoraj zakończyliśmy prace ziemne, zbadaliśmy już wszystkie obszary pod asfaltową alejką, gdzie spodziewaliśmy się znaleźć szczątki ludzkie. W tej chwili udało nam się w sumie odnaleźć szczątki 82 więźniów okresu stalinowskiego – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk, kierujący pracami ekshumacyjnymi.

– Znaleźliśmy więźnia uśmierconego metodą katyńską ze związanymi rękoma. Udało się także odnaleźć kabel elektryczny, którym związano mu ręce, z charakterystycznymi węzłami. To wstrząsający widok, szczególnie że wiemy, że to nie jest jakiś kabel znaleziony gdzieś na obszarze Łączki, tylko przy szczątkach konkretnej osoby – dodaje profesor.

Będzie trzeci etap

Przez najbliższe kilka dni ekipa poszukiwawczo-ekshumacyjna będzie prowadzić jedynie sondażowe odwierty między współczesnymi pomnikami na dawnym polu więziennym, które pozwolą na określenie, gdzie są szczątki innych więźniów. – Myślę, że będzie tutaj pilna potrzeba przeprowadzenia jeszcze dodatkowych badań, ale to będzie bardzo trudny, chyba nawet najtrudniejszy z możliwych etap prac. Mówimy tu o miejscach, gdzie grzebano więźniów, a w tej chwili znajdują się współczesne pomniki. Musimy znaleźć skuteczną metodę, by te szczątki wydobyć i jednocześnie w żaden sposób nie naruszyć pomników – tłumaczy historyk.

Badania pod nagrobkami są jednak w tym roku niemożliwe. Warunkiem zejścia na potrzebną do badań głębokość dwóch metrów jest uzyskanie wyników badań genetycznych i odpowiednie warunki atmosferyczne. (...)

Dotychczasowe pochówki archeolodzy lokalizują na różnych głębokościach. Były takie, które odkopywano na głębokości 1,4 m, inne – 1,8 metra.

– Było tak, że na przestrzeni siedmiu metrów, w jednym rzędzie mieliśmy szczątki jednego więźnia, a w rzędzie następnym, na takiej samej szerokości, aż 13. Mieliśmy tutaj do czynienia z takimi dziwnymi anomaliami, których do końca nie da się wytłumaczyć – dodaje.

Czy to „Zapora”?

Wiele wskazuje na to, że w jednej ze zbiorowych jam grobowych odnaleziono szczątki mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. W niedzielę z grobu jego rodziców w Tarnobrzegu pobrano materiał porównawczy, który trafił już do Bazy Genetycznej w Szczecinie.(...)

Na wynik badań genetycznych trzeba jednak poczekać co najmniej kilka miesięcy. Być może kolejne nazwiska poznamy dopiero we wrześniu.”

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Niedzielne popołudnie 25 maja, nazajutrz po uroczystościach 65 rocznicy śmierci rtm. Witolda Pileckiego.....

Łączka to bardzo niewielki teren na końcu Cmentarza Wojskowego, może  sto metrów od grobów i Pomnika Smoleńskiego. Na dwóch przedostatnich zdjęciach zrobionych przed główną bramką przed Łączką widać fragment pomnika.

Teren jest właściwie nieogrodzony, stoją dwie bramki, przy jednej z nich w sobotę uczestnicy Rajdu Katyńskiego złożyli wiązankę biało-czerwonych róż i zapalili znicze, z których wiele jeszcze się paliło. W kilku miejscach biało-czerwona taśma symbolicznie broni wstępu. Wokół cisza, czasem zaśpiewa ptak.


Kwatera jest nieregularna, niektóre groby zdają się w nią wchodzić, kilka trwa pośrodku. Z napisów na wielu nagrobkach, choć nie na wszystkich, można odczytać, że są tu pochowani wyżsi szarżą członkowie służb mundurowych z czasów PRL-u. Kim byli?  Niektórzy - nie wiemy którzy - byli katami tych, których brutalnie i bezimiennie zdrajcy Ojczyzny wrzucali po zamordowaniu w te doły. Straszne to sąsiedztwo…

Nie sposób się oprzeć wrażeniu, że spokój tu panujący jest pozorny.  Można go po części odzyskać tylko poprzez modlitwę. I nadzieję, że wszystkie ofiary terroru komunistycznego, wbrew przeszkodom mnożonym przed ekipą niestrudzonych archeologów, antropologów i lekarzy sądowych oraz wspierających ich młodych wolontariuszy, ożyją na zawsze w narodowej pamięci.

Wieczny odpoczynek racz dać Panie obrońcom Niepodległej Polski. A nam wiarę, moc, odwagę i wytrwałość, byśmy wypełnili Ich testament.
 
 


Gorąco polecamy lekturę rozmowy, jaką  w poniedziałek 27 maja redaktor „Naszego Dziennika” przeprowadził z dr. Witoldem Mieszkowskim, synem komandora Stanisława Mieszkowskiego, dowódcy floty, zamordowanego w więzieniu mokotowskim. Oto obszerne fragmenty, całość pod linkiem poniżej.

Ekshumacje uwierają

Przychodzi Pan na Łączkę co drugi dzień, z pewnością widok odkrytych jam grobowych, gdzie mogą spoczywać szczątki Pana ojca, to przeżycie traumatyczne.

– Z powązkowską Łączką jestem bliżej obeznany od 24 lat, od chwili odnalezienia tzw. protokołu Kosztirki. Mówię więc o czasie, kiedy staraliśmy się o te ekshumacje już po raz drugi, bo po raz pierwszy zabiegaliśmy o nie w 1956 roku. Wtedy zwróciliśmy się o ukaranie zbrodni sądowych, a także chcieliśmy się upewnić, że wyrok na trzech komandorach został rzeczywiście wykonany. Po radiowych enuncjacjach Józefa Światły raczej podejrzewaliśmy z matką, że Sowieci wywieźli ich z Polski, by wykorzystać ich fachową wiedzę. Wystąpiliśmy więc wówczas o ekshumację, lecz oczywiście nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Podobnie potraktowano nasze żądania postawienia przed sądem oprawców, którzy w 1956 r. zajmowali jeszcze swoje stanowiska w służbach śledczych, w sądownictwie i prokuraturze. Później nasze żądania jeszcze ponawialiśmy, ale zawsze spotykały się one z odmową. Niestety w III Rzeczypospolitej było dokładnie tak samo, nic tu się nie zmieniło.

Jak Pan sądzi, dlaczego?

– W 1990 r., w czasie gdy komitet społeczny wmurowywał akt erekcyjny pod budowę pomnika na Łączce, prowadziłem sprawę ekshumacji w Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Została ona umorzona, od czego oczywiście się odwołałem. Prokuratura apelacyjna stwierdziła, że nie podejmie tych prac, bo to nie jest jakoby sprawa publiczna, tylko… moja prywatna. Spowodowałem również ściganie Stanisława Zarakowskiego, naczelnego prokuratora wojskowego, odpowiedzialnego za wydawanie wyroków śmierci na oficerów. Wciąż odpowiadano jednak, że nie może się on zapoznać z wynikami śledztwa, gdyż jest niedysponowany. Wówczas z mec. Piotrem Łukaszem Andrzejewskim wystąpiliśmy o aresztowanie i osadzenie go w szpitalu więziennym, by tam zapoznał się z aktem oskarżenia. Wybronił go jednak obrońca komunistów, adwokat Witold Rozwenc, podpierając się lewymi zaświadczeniami lekarskimi z łódzkiej WAM. (...)

Co Pan czuje, gdy stoi nad tymi dołami?

– Mam świadomość, że w każdym dole, który się tu otwiera, może leżeć ojciec. Są pewne wskazania, że w jamie grobowej, którą otwarto kilka dni temu, mogą spoczywać osoby zamordowane w 1952 roku. Oczywiście prof. Krzysztof Szwagrzyk nie powie tego na głos, póki nie zostanie to dokładnie zbadane. W momencie, gdy modlono się na Łączce za dusze tych 117 osób odgrzebanych w sierpniu zeszłego roku, powiedziałem do modlących się, że kto wie, czy na tym miejscu, na którym stoję – a stałem właśnie na rozebranej ostatnio alejce asfaltowej, pod którą odkrywane są kolejne pochówki – nie ma zwłok mojego ojca i komandora Przybyszewskiego. Ostatnie odkrywki są właśnie gdzieś w tym rejonie. Czy to przeczucie? Ja po prostu znam zdjęcia lotnicze z 1951, 1953, 1955 r., na których widać, gdzie rozkopywano ziemię w poszczególnych okresach. Oczywiście nie dysponowaliśmy tymi zdjęciami w 1990 r., bo przecież zawsze ten cmentarz trzymali UB-owcy i ich zastraszeni poplecznicy. Jeżeli cokolwiek teraz można tutaj zrobić, to tylko dlatego, że oni już wymierają. Wcześniej powinni jednak odpowiadać za te nocne barbarzyńskie grzebania, tak samo jak powinni być wreszcie osądzeni ci, którzy zamordowali księdza Stefana Niedzielaka.

Gdyby żył, mógłby powiedzieć coś na temat odkrywanych dziś pochówków?

– On na pewno więcej wiedział, niż my dzisiaj wiemy czy usiłujemy dojść na podstawie zdjęć lotniczych. Nam przyszła dziś z pomocą nie tzw. wola polityczna, tylko nauka, georadar, badania genetyczne i garstka dobrych i sprawnych ludzi. I to jest jedyna pozytywna rzecz w tym całym 65-leciu, że jeżeli te wykopki z jakichś powodów mogłyby się wcześniej zacząć, to moglibyśmy wówczas nie dojść całej prawdy. Jeżeli więc mam mieć dzisiaj satysfakcję z wbicia na tym terenie łopaty, to tylko dlatego, że światli ludzie wymyślili identyfikację według kodu genetycznego. Nic za to nie zawdzięczam w tym kraju władzy politycznej.

Jak reagowali politycy w czasie, gdy zabiegał Pan o te wykopaliska, nie spotkał się Pan z przychylnością?

– Z przychylnością? Pierwszą osobą, która dała mi nadzieję na cokolwiek, był prof. Krzysztof Szwagrzyk. Przedtem było tylko „sypanie piaskiem w szprychy”, brak przesłuchania Turczyńskiego i Frenkla, później odmowy prokuratury, pokrętne przebąkiwania stołecznego IPN, że może tu, a może tam etc. Ktoś tu wciąż walczył o swoją skórę, bo zbrodniarz zawsze będzie utajniał i zamazywał swą zbrodnię, nawet w drugim pokoleniu. Wracając do zdjęć lotniczych, na tych z 1953 r. wyraźnie widać, gdzie jest rozgrzebana ziemia i świeże wówczas pochówki. Porównanie tych zdjęć daje dzisiaj pewien obraz i panowie Szwagrzyk z Ossowskim i ze swoim wspaniałym zespołem z Wrocławia i ze Szczecina nie muszą kopać zupełnie na oślep. Niemniej karygodną sprawą jest, że warszawska dyrekcja czy zarząd cmentarza nic nie wiedzą o dokumentacji projektowej, choćby z momentu przyłączenia komunalnej Łączki do cmentarza Wojskowego. Nawet nie wiedzą o tym, że pod asfaltową alejką leży… rura wodociągowa (!). Jeżeli profesor Szwagrzyk wpuszcza tu koparkę do odkrywek, to powinien dostać odpowiednią dokumentację cmentarza, a tej… jakoś dziwnie… nie ma. (...)

Twierdzi Pan, że te ekshumacje nadal uwierają, niewiele mówi się o nich w mediach. Dlaczego?

– A dziwi się pan temu? Zawsze były niewygodne. Wiadomo jest, że komunizm nie kończy się na jednym pokoleniu. Monstrualne dziedzictwo – tak o komunizmie mówił Vaclav Havel. Ono trwa nadal i to nie tylko personalnie, choć wiadomo, że wielu dzisiejszych polityków miało tatusiów w UB, w Informacji Wojskowej, w sądownictwie i w innych zbrodniczych agendach totalitarnego kondominium.

Jest Pan pewny, że odnajdzie tutaj ojca?

– Mam taką nadzieję i wierzę, że stanie się to już niedługo, że nie trzeba będzie czekać na III etap tych prac. Nie mam jednak stuprocentowej pewności, że zostanie on odnaleziony pod asfaltową alejką. Wiemy, że kaci „położyli się” na ofiarach, i na części dawnego pola więziennego stoją dziś nagrobki niektórych komunistycznych oprawców. Po ostatnich wykopkach wygląda na to, że nie tylko pod osłoną stanu wojennego, ale także konsekwentnie w późniejszych latach chowano ich na tym obszarze, który w protokole Kosztirki wskazał Władysław Turczyński, grabarz zatrudniony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Oczywiście nie Turczyński kopał te doły, on przywoził i zrzucał zwłoki. Co najwyżej, jeżeli przywiózł ich więcej, a te nie mieściły się w dole, to ubijał je buciorami. Parę dni temu znaleziono tu jamę, w której znajdowało się kilka czaszek w nieładzie, noga zgięta w kolanie, piszczel złamany, co świadczy o tym, że ciała ugniatano, by zmieściły się w za wąskim grobie. To jest właśnie to monstrualne dziedzictwo. Uczucia wyższe były tym ludziom obce. Wielu dziwi się, dlaczego przychodzę tu ze swoją wnuczką i pokazuję jej rozkopane groby. Mówią o niej „biedne dziecko”. A co, ma z niej wyrosnąć ślepy, lewacki leming? Gdy będzie już pełnoletnia, ma nie wiedzieć, co to jest komunizm? Przecież ta straszna idea się nie skończyła, jesteśmy tylko mamieni tym, że tak jest. Nie tylko ludzie zostali, ale i przyzwyczajenia albo ucieczka programowa – mówienie, że „historia nas nie interesuje”. Współczesny hedonizm, kurza ślepota i wszystkie tak dotkliwe dla naszej cywilizacji i kultury kolorowe ruchy lewackie tylko temu sprzyjają.

Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/33905,ekshumacje-uwieraja.html


W piątek 24 maja w warszawskim kinie „Wisła” odbył się pokaz znakomitego filmu dokumentalnego Kwatera „Ł” w reżyserii Arkadiusza Gołębiewskiego, połączony ze spotkaniem z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem i jego zespołem, przedstawicielami ofiar i reżyserem.

 


To był pamiętny wieczór, spotkanie przejmujące i wzruszające, ale też budzące nadzieję oraz wielki szacunek zarówno dla bliskich pomordowanych bestialsko bohaterów podziemia antykomunistycznego, jak i tych wszystkich, którzy z tak wielką determinacją, a zarazem delikatnością, odkrywają ukrywaną przez dziesięciolecia prawdę.

Film opowiada o pracach zespołu prowadzącego pod kierunkiem prof. Szwagrzyka ekshumacje na tzw. Łączce na warszawskich Powązkach Wojskowych. Reżyser udziela także głosu przedstawicielom rodzin ofiar tych zbrodni oraz członkom ekipy i wolontariuszom.

Reżyser ma nadzieję, że uda się wyświetlić ten film w TVP. Po pokazie można było nabyć kasety. Arkadiusz Gołębiewski, w miarę możliwości czasowych, chciałby prezentować Kwaterę „Ł” także w innych miejscowościach. Ten film naprawdę każdy Polak powinien zobaczyć.

Na okładce płytki widnieją dwa adresy internetowe, pod którymi można szukać kontaktu z reżyserem:

www.studiogolab.pl

www.festiwalnnw.pl

 

Okładkę do "Kwatery Ł" projektował nasz kolega redakcyjny LordVader!


Poniżej prezentujemy krótki film, który warto obejrzeć.

 

mb



Materiał filmowy 1 :

Galeria do artykułu :
Zobacz więcej zdjęć ...





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.