Zeznania świadków o tym, że Gosnell trzymał w lodówce ucięte stópki dzieci jako "trofea", że dowcipkował zabijając dziecko, że jest tak duże, że mogłoby "odprowadzić go na przystanek autobusowy", że abortował dzieci, które mierzyły od 45 do 61 centymetrów mrożą krew w żyłach.
O tym co się dzieje w polskich szpitalach tak naprawdę nic nie wiemy. Sprawozdanie Rady Ministrów z wykonania ustawy aborcyjnej nie mówi, w jaki sposób giną dzieci, w jakich warunkach. Wielokrotnie pytaliśmy o to szpitale i Ministerstwo Zdrowia, ale wszyscy milczą jak grób. Nie raportuje się tego, czy rodzą się żywe, czy je się potem "dobija" poprzez przecięcie kręgosłupa. Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że to lekarz ma sobie zdecydować, kiedy "na oko" dziecko będzie zdolne do przeżycia. Bo jeśli "na oko" nie będzie to można zabić.
Ogłoszenie wyroku w sprawie Kermita Gosnella odbędzie się za tydzień. Otrzyma prawdopodobnie wyrok śmierci. W Polsce ginekolog ze Skarżyska Kamiennej, który również dokonał aborcji otrzymał karę 800 złoty grzywny (za aborcję zainkasował 2000zł), gdyż jak stwierdził sędzia taka kara jest adekwatna do czynu, a wyrok ma być "odstraszający dla innych lekarzy".