Budzić zdziwienie może fakt , że kraj, od dziesiątek lat klasyfikowany jako mocarstwo, ma do zaoferowania sąsiadom jedynie narzędzia zagłady i kopaliny. I intrygi. Otrzymana w spadku po Carskiej Rosji, spotęgowana rewolucyjną ideologią, pozwalającą na pożeranie w jej imię nawet najwybitniejszych postaci, intryga rosyjska, a właściwie sowiecka jest wszędzie. Czyha na okazję.
I okazję dostała w postaci katastrofy rządowego samolotu w Smoleńsku. Czy sprowokowanej? Czas pokaże. Premier oddał rosyjskiej stronie śledztwo, dowody, inicjatywę. Wszystko. Dzięki temu, mająca parę setek lat machina zamieszania, zastraszania, podżegania ruszyła starą koleiną. A my mamy powtórkę, wręcz kalkę, sprzed lat prawie trzystu.
Nasz obecny rząd w osobie nowego szefa MSW, na pytanie dotyczące Smoleńska odpowiedział zdaniem, które można zrozumieć w sposób jednoznaczny. Rosjanie nie zakończą śledztwa i nie oddadzą nam wraku, dopóki przydaje się im do sterowania temperaturą w Polsce. Mając zakryte karty, mogą podburzać jednych przeciw drugim, zasłaniać ważne sprawy skandalami, szantażować bardzo ważne w państwie osoby.
Z drugiej strony, w myśl przysłowia o mętnej wodzie i łapaniu ryb, przeciągać będą śledztwo do momentu, aż naciskanie nie będzie przynosiło efektu. A z tymi osobami przy sterze rządu będzie przynosiło zawsze.
Mamy teraz sytuację analogiczną sprzed „Nocnej Zmiany”, gdy zapobieżono ujawnieniu polityków powiązanych z obcymi mocarstwami, którzy mogli (mimo dobrych chęci, zaszantażowani przeszłością) być zmuszeni do działania na szkodę Polski.
Trzeba przerwać sterujące temperaturą połączenie między Polską, a Kremlem. Przerwać odsuwając całkowicie od podejmowania decyzji każdego, kto współpracował z Rosjanami w śledztwie. Każdego, kto im przytakiwał, jednocześnie nie żądając zwrotu dowodów. Trzeba odsunąć od władzy PO.
Shork