Aktualizacja - marzec 2017 r. :
Głos Ewy Stankiewicz wpisuje się w polemikę wokół niezależnych mediów "prawej" strony. Polecamy, a jako Solidarni2010 dziękujemy za słowa pamięci o Stowarzyszeniu i jego roli w powstaniu TV Republika. Tak - nie zmarnujmy tej szansy! - redakcja
Ewa Stankiewicz
Wspólnie budujmy wolność w mediach!
Czuję się odpowiedzialna za telewizję Republika, nawoływałam do jej powstania, uważam, że jest szansą na poszerzanie bardzo już ograniczonej przestrzeni wolności słowa w Polsce. Rozgrywające polską rzeczywistość grupy interesów i nie zawsze jawne służby wiedzą, że najskuteczniej będzie można nas zniszczyć, otaczając kordonem sanitarnym w naszym własnym środowisku. Nie dajmy się rozgrywać. Wspólnie budujmy przestrzeń wolności słowa w Polsce. Potrzebujemy jej jak powietrza. Każdy centymetr się liczy. Takie hasła jak „solidarność” zobowiązują.
Zgadzam się, że telewizja Trwam jako jedyna z mediów elektronicznych przez wiele lat konsekwentnie edukowała społeczeństwo. Była i jest źródłem niezależnego przekazu informacji. Pamiętam moje zaskoczenie, kiedy podczas 20. Pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę zdałam sobie sprawę, jak dobrze wyedukowani są słuchacze Radia Maryja, ile wiedzą o Polsce. Od stanu polskiej gospodarki, z wysokością długu publicznego włącznie, po szczegóły wojny cywilizacyjnej prowadzonej przez lewicę z katolicyzmem. Telewizja Trwam musi więc dostać miejsce na multipleksie cyfrowym. Jestem przekonana, że to, czy to miejsce otrzyma, zależy w dużej mierze od siły i determinacji tych, którzy podpisali się pod listą poparcia dla telewizji Trwam, do których grona również się zaliczam. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żebyśmy tego miejsca nie wywalczyli: to by średnio świadczyło o nas samych. Po jednej stronie stoi Jan Dworak z brakiem precyzyjnych kryteriów konkursu, a po drugiej stronie 2,5 mln ludzi. Ściana ludzi naprzeciwko jednego człowieka nieuczciwie wykonującego powierzone mu obowiązki. I wyobraźmy sobie, że te 2,5 mln ludzi stojące naprzeciwko jednego Dworaka rusza przed siebie.
Długa droga jeszcze przed nami
O konieczności poszerzania wolności słowa w Polsce chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Widzimy spójną propagandę największych telewizji, z których każda ma po kilka kanałów. Nagminną praktykę przemilczania bądź nadmiernego eksponowania określonych wydarzeń politycznych i społecznych, w oderwaniu od ich rzeczywistej wagi. Propaganda polityczna i światopoglądowa wciskana jest wszędzie. Także w programach kulturalnych, w widowiskach rozrywkowych oraz w popularnych serialach telewizyjnych. Dociera do milionów widzów codziennie. Z drugiej strony mamy głos, który dociera do kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcy ludzi. To jest nierówna walka i od lat widzimy jej coraz bardziej katastrofalne efekty w postaci bierności społeczeństwa. Tego muru głową nie przebijemy – jak nam pokazuje przykład ostatnich 20 lat. Wolność i niewola rodzą się w głowie, w duszy i w sercu. Media elektroniczne oddziałujące na emocje mają ogromny wpływ na opinię publiczną. Gdybyśmy chcieli zrównoważyć to, co do nas mówią TVN, TVN24, Polsat, Polsat News, lifestyle’owe kanały obu koncernów, nie mówiąc już o mniejszych, typowo lewackich telewizjach – musielibyśmy powołać do życia od 7 do 10 kanałów telewizyjnych dobrze opłacanych – mówimy tu o dziesiątkach miliardów złotych. Wiem, że brzmi to wręcz kosmicznie – ale chcąc spojrzeć na chłodno, właśnie tak wygląda rzeczywistość. Jeśli nie wywalczymy finansowania mediów, takiego, by gwarantowało ono dostęp do wiadomości oraz możliwość wypowiedzenia się całemu polskiemu społeczeństwu, a nie tylko jednej jego grupie, to musimy się nastawić na mozolne samodzielne budowanie krok po kroku niezależnych mediów. Bez większych nadziei na szybki sukces, licząc na początku jedynie na częściowe rozszczelnienie propagandy.
Wspólnie zmienimy Polskę
Bardzo dużo ludzi jednocześnie czyta „Gazetę Polską” i ogląda telewizję Trwam. Widzę, jak wielką rozterkę ci ludzie dziś przeżywają. Wiele marszów poparcia dla telewizji Trwam, włącznie z tymi pierwszymi, ogólnopolskimi, zainicjowali członkowie klubów „Gazety Polskiej” (nie mówiąc o bardzo mi bliskich Solidarnych 2010). Nikomu nie robiliśmy przysługi. Robiliśmy to we własnym interesie, chcąc poszerzać przestrzeń wolnego słowa w Polsce. Takie są fakty. To właśnie telewizja Republika w autorskim programie Anity Gargas pokazała konkurenta telewizji Trwam do miejsca na multipleksie i każdy na własne oczy mógł usłyszeć o jego stażu i „doświadczeniu” w produkcji telewizyjnej, kogoś, kto sprawia wrażenie typowego „słupa”. Wiem, że powinniśmy ostrożniej promować Republikę, na pewno nie na uroczystościach poświęconych telewizji Trwam, w czym sama nie jestem bez winy, za co przepraszam. Republika jednak chce współdziałać z Trwam. Możliwe są wspólne przedsięwzięcia, transmisje, wzajemne reklamy, spójne kampanie informacyjne, szacunek dla odmiennego spojrzenia na świat przy wspólnych pryncypiach. Możemy się przydać Polsce, ale pozwólcie nam istnieć.
Niezależna telewizja niezależnych
Dziś wielu Polaków dostrzega potrzebę poszerzania wolności słowa w Polsce, wyrazem tego jest spontaniczny ruch powstawania niezależnych mediów w Polsce. Pomysł na telewizję informacyjną i konieczność zbiórki środków na to przedsięwzięcie padł na pikiecie Solidarnych 2010 pod siedzibą TVP na pl. Powstańców Warszawy 29 września 2012 r. Zwróciłam się z apelem zbiórki na rzecz telewizji, która powstałaby pod skrzydłami Tomasza Sakiewicza (skoro udało się mu z „Gazetą Polską”, może uda się z telewizją). Zbiórka nie rokowała większych nadziei, ale już niecały miesiąc później byliśmy z Tomaszem Sakiewiczem i Bronisławem Wildsteinem na rozmowach z przedsiębiorcą Piotrem Barełkowskiem, który zaproponował model konserwatywno-prawicowej telewizji, skupiającej szeroko środowiska po prawej stronie, gwarantujący niezależność i stabilność światopoglądową, telewizji samofinansującej się przy znikomych wpływach z reklam, z bardzo skromnym, ale realnym budżetem wyjściowym.
Założyciele i pierwsi akcjonariusze telewizji Republika to w większości dziennikarze, którzy swoim życiem udowodnili swoją niezależność. Dziesiątki razy zwalniani z pracy, wyrzucani właśnie za poruszanie niewygodnych tematów, zadawanie niewygodnych pytań.
Jak na warunki polskie to ewenement, że udało się wspólnie dogadać tylu indywidualistom. Obok Bronisława Wildsteina, szefa stacji, jest Tomasz Sakiewicz, Tomasz Terlikowski, Cezary Gmyz, Rafał Ziemkiewicz, Anita Gargas, Katarzyna Gójska-Hejke, Piotr Barełkowski, jestem i ja. Próbujemy być komercyjnym przedsięwzięciem, nie mając za sobą wielkiego kapitału potrzebnego do budowy dużego medium elektronicznego.
Wyraźna tożsamość, ale i gotowość do dyskusji
Jesteśmy inni niż reszta oferty medialnej. Po pierwsze mamy profil informacyjno-publicystyczny. A nasz pomysł na telewizję polega na ścieraniu się poglądów. Nie chcemy się zamykać i rozmawiać tylko w swoim gronie. Ostatnie lata pokazują, że to nie wystarczy. Chcemy przebić niszę. Wiem, że to może niektórych widzów boleć – bo przecież, cytując jednego z nich, „nie po to włączam Republikę, żeby oglądać te same gęby co w TVN-ie”. Tyle że u nas – w przeciwieństwie do mediów mainstreamu – nasi przeciwnicy nie są traktowani jak cielce do podziwiania, tylko są partnerami do twardej dyskusji, po to, żeby widz sam mógł sobie wyrobić zdanie, kto tutaj ma rację. Jesteśmy w większości dziennikarzami i tak właśnie rozumiemy wolność słowa: jako ścieranie się w dyskusji na argumenty. Zwalczanie nas z tego powodu, że stację odwiedził ten i ów, jest niesprawiedliwe wobec całego jednoznacznego profilu stacji, wyraźnego, polskiego-katolickiego-prawicowego spojrzenia na świat. To profil człowieka otwartego na dyskusję, szanującego godność przeciwnika i odmienny punkt widzenia. Człowieka ciekawego świata i chcącego dojść do prawdy. Codzienny program historyczny, wyraziste światopoglądowo codzienne pasma prowadzone przez Piotra Goćka, Katarzynę Gójską-Hejke i Michała Rachonia, codzienne rozmowy komentatorów, cotygodniowe autorskie programy katolickie, śledcze, społeczne – składają się na całościowy charakter stacji, która nie ma kłopotów ze swoją tożsamością, bez względu na obecność i starcia z drugą stroną na antenie.
Na wyraźne polecenie szefa stacji tworzymy własną listę ekspertów – żeby zrezygnować w końcu z wiecznie tych samych kilkunastu osób komentujących wydarzenia w Polsce (mówię o mainstreamie, bo telewizja Trwam już taką pracę wykonała).
Nie dostaliśmy nic za darmo
Nie mamy nic za darmo od Polsatu. Być może nieporozumienie bierze się stąd, że transmisję satelitarną mamy dostarczaną w pakiecie całościowej umowy. Jest ona jednak dla nas surowa, zwłaszcza w porównaniu z innymi podmiotami na rynku. O ile mi wiadomo, są tylko dwaj dostawcy platform cyfrowych w Polsce – jeden związany z TVN, drugi z Polsatem. Mogliśmy bezpośrednio rozmawiać z dostawcami sygnału na satelicie, ale wtedy organizacja ruchu abonenckiego spoczywałaby całkowicie na naszych barkach, co przekraczałoby nasze możliwości. Powtarzam: wykupiliśmy usługi na platformie cyfrowej Polsatu na całkowicie komercyjnych warunkach. Nie stoją za nami potężne środki służb ani grup władzy. Stąd konieczność własnych pomysłów na pozyskanie finansów w postaci karty telewizji Republika. Nie staramy się o miejsce na multipleksie cyfrowym, bo nie byłoby nas na to stać – nie mamy statusu nadawcy społecznego, w związku z czym wiązałoby się to w naszym wypadku z opłatami, których nie bylibyśmy w stanie ponieść. Zresztą zaangażowaliśmy się w poparcie dla telewizji Trwam, której miejsce na multipleksie jest w interesie Polski.
Wiem, że będą pojawiały się ataki na nas. Już są. Atakuje się nas za to, że w ogóle oczekujemy opłat (jest to zresztą typowe szczucie, bo wiadomo, że trzeba mieć środki, żeby zrobić profesjonalną telewizję, zresztą nie tylko telewizję: w ogóle, żeby cokolwiek zrobić, nawet roznieść ulotki, to trzeba mieć za co je wydrukować). Więc wzięto nas w dwa ognie – z jednej strony wciąż słyszymy, że jesteśmy za drodzy, z drugiej, że niemożliwe jest, żeby za tak małe pieniądze powstała telewizja. Skoro więc nie jest to przedsięwzięcie finansowe, to musi być polityczne... Wiem, że ataki będą, z różnych stron. Świadczy to jednak tylko o celności i potrzebie naszego pomysłu. Jednak najboleśniejsze są uwagi od najbliższych.
Nie zmarnujmy tej szansy!
Różnimy się od telewizji Trwam. Dzieli nas ocena wydarzeń sprzed lat. Mamy także inne spojrzenie na byłego prezydenta. Dla nas Lech Kaczyński był wielkim autorytetem. Ale więcej nas łączy: miłość do Polski, szacunek do katolicyzmu, który jest kośćcem Polski, świadomość potrzeby zmian w kraju, tęsknota za Polską silną, suwerenną, szanującą swoich obywateli, z przejrzystym życiem politycznym, bez korupcji, ze zdrowymi sądami, sprawiedliwym prawem, rzetelnymi mediami, równym traktowaniem wszystkich obywateli i odpowiedzialnością urzędników państwowych za swoje decyzje. Do tego dążymy i dla tego celu powinniśmy połączyć nasze siły. To wszystko, czego pragniemy, jest bowiem możliwe do osiągnięcia.
Nie twierdzę, że oprócz telewizji Trwam to telewizja Republika jest jedynym pomysłem na suwerenną Polskę z myślącymi samodzielnie obywatelami. Twierdzę natomiast, że jeśli tej suwerennej Polski chcemy, to każdy z nas, każdy, kto dostrzega dryfowanie Polski w kierunku zwasalizowania przez obce mocarstwo i przemiany demokracji w miękki reżim, musi znaleźć własny pomysł na działanie. Bo jest już za późno, żeby oglądać się na innych i liczyć, że jacyś politycy czy bardziej wpływowi ludzie coś za nas załatwią. Telewizja Republika jest pomysłem, w który zaangażowałam się z całą siłą. Jestem całkowicie przekonana, że telewizja Republika jest Polsce potrzebna. Jednocześnie musimy sobie zdawać sprawę, że sytuacja nie wygląda w ten sposób, że tak czy inaczej będziemy istnieli... Bez dopominania się ludzi o telewizję Republika w sieciach kablowych trudno nam będzie przetrwać. Nic nie jest dane raz na zawsze. Czasem wolność jest dana tylko na kilka minut po tym, jak odważymy się na jakiś gest budowy czy sprzeciwu. Ta telewizja to tego typu zryw. Pierwsza od wielu lat szansa, która się pojawiła. Nie zmarnujmy tego...
Ewa Stankiewicz
Gazeta Polska Codziennie, nr 510, 15.05.2013