KATOLICYZM A PROTESTANTYZM W NAUCZANIU KS. PIOTRA SKARGI TJ
data:14 kwietnia 2013     Redaktor: GKut

Ks. Piotr Skarga to jeden z największych jezuitów w dziejach Towarzystwa Jezusowego od jego założenia przez św. Ignacego z Loyoli i jeden z największych jezuitów polskich. Katolicyzm a protestantyzm jest jednym z ważniejszych rozdziałów jego myśli. Z jednej strony kontynuuje on wielką tradycję katolickiego myślenia o Bogu, aniołach, ludziach i świecie, a z drugiej strony rozważa linię myślenia protestanckiego tylko o Bogu, czyli solus Dus. W Biblii, teologii i myśli katolickiej odwiecznie doskonały Bóg powołał do istnienia ad extra, czyli na zewnątrz siebie, świat, a w nim umieścił jego widzialnego króla, czyli człowieka. Bóg jest inną bytowością, aniołowie innymi, ludzie innymi, zwierzęta i rośliny innymi. Bytowości świata, aniołów i ludzi różnią się istotowo od Boga jako stwórcy. Każdy człowiek odróżnia się też od innych ludzi, bo jest bytowością w sobie, jest podmiotem substancjalnym. Człowiek może powiedzieć „ja jestem, ja myślę, ja miłuję, ja wierzę”.

 
Reformacja czyli deformacja
 
Myśl protestancka zakłada wprawdzie, że Bóg jest stwórcą, ale rozumienie Boga i naszej bytowości jako stworzenia są całkowicie inne. W protestantyzmie każdego odłamu cała rzeczywistość kosmosu, aniołów i ludzi nie jest rzeczywistością odrębną od natury i bytu Boga, lecz jest częścią Boga. Dlatego stworzenie nie jest aktem, który wszystkie dzieła Boże stawia na zewnątrz Boga, lecz jest pojmowane jako proces ewolucyjny w samo-kreowaniu się Boga. W reakcji na takie rozumowanie ksiądz Skarga przemawiał do polskich polityków I Rzeczypospolitej: stójcie mocno przy jednej katolickiej wierze, która jednego Boga w Trójcy i jednego Chrystusa ukazuje, a królestwo wasze i Rzeczpospolita wasza stać będzie. A jeśli się do innych Chrystusów fałszywych i próżnych, które heretycy przynoszą, udacie, i wy, i wasz król z królestwem waszym poginiecie. Jeżeli ksiądz Skarga mówi, że mamy jednego Boga, to protestancka zasada, że Bóg jest wszystkim, i aniołem, i człowiekiem, i zwierzęciem, i rośliną, jest nieprawdą i kompletnym absurdem. Dla protestantów Bóg i świat to jakby jedno ciasto tortowe, które ma bardzo wiele różnych części, zaś natura Boga, anioła, człowieka, zwierzęcia, rośliny czy kamienia jest taka sama.
 
Doktryna protestancka, w której nie ma realnej różnicy pomiędzy tymi bytowościami, jest absurdem z punktu widzenia metafizyki. Już Arystoteles zauważał, że jeżeli zestawimy różne części jednego bytu, np. organizmu ludzkiego, to suma jego części nie daje całości. Wiedzą o tym doskonale choćby przedstawiciele współczesnej medycyny, która ma wszystkie części organizmu do dyspozycji, ale żadnego umarłego nie jest w stanie przywrócić do życia. Przyczyna jest prosta, organizm ludzki jest czymś więcej niż sumą jego części. W świetle metafizyki powyższe tezy głoszone przez Lutra, Kalwina, Zwinglego, Melanchtona i wszystkich liderów protestantyzmu są zatem fałszywe.
 
W tezach z Heidelbergu Marcin Luter twierdzi jednak, że na Jezusie z Nazaretu załamuje się metafizyka Arystotelesa i starożytnej Grecji, bo jeżeli Arystoteles ma rację, iż w jednym bycie może być tylko ktoś jeden, to jak Syn Boży mógł stać się człowiekiem? Na temat tego wielkiego cudu Luter mówi, że jest on radykalną sprzecznością, bowiem na fakcie wcielenia Jezusa z Nazaretu załamuje się zasada tożsamości. Jednak Luter miałby rację tylko wówczas, gdyby w akcie wcielenia Jezus stał się odrębną osobą ludzką. A przecież Kościół Rzymsko-Katolicki uczy, że wcielenie nie unicestwiło Jego tożsamości jako Syna Bożego. Jezus pozostaje Bogiem i drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej, który w akcie wcielenia nie przyjął bytu osoby ludzkiej, lecz naturę człowieka. Zasada tożsamości pozostaje w mocy, a do tego zostaje ubogacona tym, że jedna tożsamość, którą jest Bóg, może zjednoczyć się z człowiekiem tak intymnie, delikatnie i dogłębnie, że przyjmuje naszą ludzką naturę. W Osobie Jezusa z Nazaretu, jako prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka, nie mamy do czynienia, jak postulował fałszywie Luter, ze zniszczeniem klasycznej logiki i klasycznej metafizyki, ponieważ w Jezusie mamy do czynienia z jedną Osobą jednoczącą w sobie dwie natury, Boską i ludzką.
 
W reformacji rozpada się więc klasyczne myślenie i rozumienie Boga. Ksiądz Skarga świetnie radzi sobie z tymi rozróżnieniami teologiczno-filozoficznymi i apeluje:
 
Szanujcie religię katolicką jako fundamentu budowania waszego.(...) Bo jeśli wy czci Bożej i czci Chrystusa Boga swego od heretyków, którzy bluźnią bóstwu Jego, którzy potwarzają Oblubienicę najmilszą Jego, którzy niszczą Kościół Jego, bronić będziecie, On was bronić będzie. (...) Jeśli to królestwo Kościołowi Chrystusowemu służyć będzie, wyniesie je i wyrwie mocny Chrystus ze wszelkiego niebezpieczeństwa. A jeśli od Kościoła i służby Kościołowi odstąpi, jak zagroził Izajasz, zginie i spustoszeje.
 
Manipulować, kłamać, bluźnić

Przyjrzyjmy się jeszcze postaci Jezusa. Zgodnie z nauką Kościoła Rzymsko-Katolickiego jest on absolutnie doskonałym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem bez żadnej najmniejszej skazy. Jest święty jako Bóg i Człowiek. A oto komentarz Lutra do listu św. Pawła do Galatów: Jezus jest największym grzesznikiem. Jezus jest jedynym grzesznikiem. Jest największym złodziejem, cudzołożnikiem i wszystkim innym, co jest złe samo w sobie. Jak Luter doszedł do takiego przekonania?
Luter manipuluje Biblią. W Biblii mamy stwierdzenia, że cały grzech świata został złożony na barki Jezusa jako Boga i Człowieka. Jednak Jezus niosąc nas i wszystkie słabości świata sam nie stał się nigdy najmniejszym grzesznikiem. Nie można powiedzieć, że ponieważ wziął na siebie nasz grzech, grzech rozumnego i wolnego stworzenia, to stał się grzesznikiem. U Lutra widzimy zatem wielką przewrotność. A oto jego rozumienie samego Boga wyłaniające się z jego komentarza do Księgi Psalmów: zanim Bóg stał się Bogiem, musiał najpierw stać się diabłem. To ma wyjaśniać dlaczego Jezus jako Syn Boży jest przez Lutra pojęty jako największy grzesznik wszechczasów. Także w pojmowaniu odkupienia świata istnieje istotna różnica między nauką rzymsko-katolicką a wszelkimi odmianami protestantyzmu. W protestantyzmie, podobnie jak stworzenie nie jest aktem na zewnątrz Boga, tak akt odkupienia nie dotyczy zbawienia świata, lecz jest procesem samo-zbawiania się Boga.
 
Te różnice, dla zrozumienia których, przyznam się, potrzebowałem wielu lat studiów, są decydujące i fundamentalne dla zrozumienia filozofii i ideologii nowożytności od czasów reformacji poprzez niemiecki idealizm, rewolucję francuską, wszystkie rewolucje socjalistyczno-komunistyczne, łącznie z rewolucją nazistowską, po globalną rewolucję naszych dni. Wszystkie te systemy nowożytności pracują tą samą dialektyką, ten sam mechanizm wypracowuje istotę każdego z tych systemów, które mają jeden wspólny mianownik, a różnią się tylko kolorami ideologicznych szat, czyli nie różnią się istotowo. Dotyczy to także kapitalizmu i liberalizmu, dzieci protestantyzmu.
 
Ksiądz Piotr Skarga pisze dalej: Protestanci bluźnią przeciwko Najświętszej Matce Bożej i kościelnej nauce o Niej. Prawdą jest, że Marcin Luter czasami napisał dobre słowo o Matce Najświętszej. Gdy jednak systematycznie analizuje Jej postać, pisze inaczej. Analizując np. Ewangelię dziecięctwa według św. Mateusza i Łukasza, w swoich komentarzach pisze dokładnie tak: Co dała Matka Najświętsza Jezusowi? Nic. A przecież my wiemy doskonale, że Matka jest niepokalaną, a Jezus jako Syn Boży w akcie wcielenia przyjmuje od Niepokalanej ciało nieskalane grzechem pierworodnym, czyli przyjmuje święte ciało ludzkie. To znaczy, że Luter kłamie twierdząc, że Matka Najświętsza nic nie dała Jezusowi. W całym świecie protestanckim do chwili obecnej Matka Najświętsza nie jest czczona, może poza pewnymi odłamami w kościele anglikańskim, który stanowi jednak specyficzną wspólnotę. Matka Zbawiciela jest przez Lutra i teologię protestancką aż do dzisiaj „wykasowana”.
 
Skąd jednak idea, że niczego nie dała Jezusowi? W protestanckim rozumieniu struktury rzeczywistości my nie jesteśmy w stanie nic dać ani Bogu, ani drugiemu człowiekowi, ponieważ nie jesteśmy bytami-podmiotami, czyli bytami, które istnieją w sobie, a nie w drugim. Natomiast my katolicy wiemy, że nawet sakrament małżeństwa, tej cudownej wspólnoty mężczyzny i kobiety, nie kasuje osoby. Po zawarciu związku małżeńskiego przed obliczem Boga żona pozostaje osobą i mąż pozostaje osobą. Jednak według Lutra, skoro nikt, łącznie z Matką Najświętszą, nie jest bytem-podmiotem, to nikt nie może powiedzieć „ja rozumiem, co ci podarować, i ja chcę ci z miłości coś podarować”, ponieważ aby powiedzieć „rozumiem” i „chcę” trzeba być bytem-podmiotem, bytem-osobą, bytem-substancją, myślącym i wolnym.
 
Dla Lutra takimi bytami nie jesteśmy, ponieważ istnieje tylko jedna substancja, która stale się rozwija. Tą substancją jest Bóg.
 
Zniszczyć relacje międzyludzkie

Rozważmy teraz relacje między człowiekiem a społecznością. Każdy z nas jest osobą, czyli bytem indywidualnym, ale jednocześnie przynależymy do rodzaju ludzkiego i tworzymy społeczność. W naszej naturze jest wymiar bytowania nazywany ogólnoludzkim. To jest możliwe, ponieważ jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i rozumiemy człowieka analogicznie do rozumienia Boga, który istnieje w trzech różnych Osobach stanowiących jedno bóstwo, czyli dysponujących jedną naturą. W Bogu mamy cudowną koegzystencję tego, co indywidualne, i tego, co wspólne. Nikt z nas nie powinien pozwolić sobie na przeżycie choćby jednego momentu bez świadomości tego, że jest obrazem żywego Boga. Nie pozwólcie sobie na to, bo można się natychmiast zagubić. Wielki żywy Bóg odbija się we mnie, w drugim człowieku. Święty Maksymilian Maria Kolbe uczy, że jesteśmy „echem” Stwórcy. Jakże cudne jest echo, które słyszymy gdzieś w lesie, także tutaj w przeuroczej Puszczy Kampinoskiej. Trzeba trwać w tym duchu.
 
Natomiast dla Marcina Lutra bycie osobą jest czymś absurdalnym. Dla niego nie jesteśmy substancjami, skasowana jest nasza jednostkowość. Luter nie godzi się na to, żebym mógł powiedzieć „ja jestem sobą”. W jego teologii i w całym protestantyzmie człowiek nie jest osobą. Jak Luter definiuje człowieka? W swoim najważniejszym dziele „De servo arbitrio” czyli „O zniewolonej woli” pisze, że człowiek jest „zwierzęciem pociągowym”. Jeżeli „ujeżdża” go Bóg, to zmierza w kierunku dobra, a jeżeli „ujeżdża” go szatan, to zmierza w kierunku zła. Trzeba przypomnieć, że dla Lutra szatan jest przejawem istnienia samego Boga, który jest de facto największym tyranem.
 
A zatem, ani o osobie jako indywiduum, ani też o jej wymiarze społecznym, nie może być w protestantyzmie mowy. Nie możemy tworzyć społeczności. Warunkiem tworzenia wspólnoty, np. małżeńskiej, rodzinnej, przyjacielskiej, gminnej czy państwowej, jest bowiem byt osobowy. Ja muszę być najpierw osobą. Jeżeli system protestancki odmawia mi tego, to odmawia także tworzenia społeczności. Proszę zobaczyć, co się stało w Umowach Augsburskich w 1555 roku. Zapisano tu zasadę Cuius regio eius religio, czyli Czyja władza, tego religia. To nie ja decyduję o tym, do jakiej wspólnoty religijnej chciałbym przynależeć, lecz państwo. Kto rządzi, ten określa religię w państwie. Do takich absurdów doprowadzał protestantyzm.
 
W 1525 roku Marcin Luter napisał malutką książeczkę zatytułowaną „O małżeństwie”. Pisze w niej, że małżeństwo nie ma ze sprawami Bożymi nic wspólnego. Jest sprawą świecką. My dzisiaj dziwimy się, dlaczego związki homoseksualne tylu prawodawców traktuje na równi ze związkiem małżeńskim i je legalizuje. Dochodzi do tego, ponieważ w nurcie myśli, w którym skasowano sakrament małżeństwa, po prostu wszystko jest dozwolone. Między częściami, które mogą poustawiać się dowolnie, nie ma żadnej zasady i żadnego prawa. Henryk VIII zrelatywizował nie tylko instytucję małżeństwa, lecz ostatecznie także wspólnotę katolicką w Anglii. Jego decyzje wyprzedził Luter stwarzający w Europie zupełnie nowy nurt po raz pierwszy akceptujący rozwód w łonie chrześcijaństwa. Korzenie dzisiejszego wielkiego kryzysu instytucji małżeństwa sięgają tak daleko w przeszłość.
 
Zniszczyć Kościół

Następny punkt do rozważenia to relacja pomiędzy Kościołem a państwem. My katolicy uważamy, że ponieważ człowiek jest istotą społeczną, może organizować się nie tylko religijnie, ale i państwowo, tak aby nadać swojemu życiu ramy organizacyjno-prawne i aby społeczność mogła się rozwijać, samo-realizować i dążyć do dobra wspólnego. Dlatego Kościół Rzymsko-Katolicki opowiada się za dobrze pojętą bytowością i autonomią zarówno instytucji Kościoła, jak też i państwa. Podobnie gmina w Izabelinie jest inną bytowością niż parafia św. Franciszka, choć zrzesza prawie tych samych członków. To samo dotyczy stowarzyszeń, w których działacie na rzecz narodu, ludzi, wspólnych spraw i ideałów. Każde stowarzyszenie jest ukonstytuowane swoim statutem. Mamy do tego prawo, ponieważ wymiary życia społecznego możemy na bardzo rożne sposoby kształtować.
 
Marcin Luter właściwie skasował strukturę Kościoła i doprowadził do zniszczenia życia zakonnego. Trzeba odwiedzić Niemcy żeby zrozumieć reformację. Setki, jeśli nie tysiące mnichów i zakonnic w Niemczech opuściło klasztory. Działy się straszne rzeczy. Spustoszenie, jakie wywołała reformacja, można bez wątpienia porównać z rewolucją francuską, komunistyczną, czy nazistowską. Z tą ostatnią należy też powiązać fakt, że Luter jest jednym z największych antysemitów wszechczasów. Jest autorem dwóch rzekomo naukowych pism atakujących Żydów, w tym jednego bardzo brutalnego. Proszę zauważyć, że niektóre media i środowiska w Polsce czy Ameryce mówią dziś, że polscy katolicy są antysemitami. Te środowiska nie mają zielonego pojęcia, o czym mówią. Niech sprawdzą na kartach historii, kto w sposób pisemny zakwestionował bytowość żydowską. W jednym z tych pism Luter żąda ograbienia Żydów ze srebra, złota i wszelkiej majętności i obciążenia ich najbardziej prymitywnymi pracami. A jeżeli Żydzi nie chcieliby tych prac wykonywać, należy ich wypędzić. Co więcej, należy podpalić wszystkie synagogi. Więc nie należy się dziwić, że w III Rzeszy Kristallnacht w 1938 roku odbyła się w noc poprzedzającą imieniny Marcina. To nie przypadek. W III Rzeszy i wcześniej wznawiano najbardziej antysemickie fragmenty dzieł Lutra, ale dziś na forum publicznym o tym po prostu się nie mówi, lepiej za światowy antysemityzm osądzić Polaków katolików.
 
Ksiądz Piotr Skarga głosił, że trzeba zachować i strukturę Kościoła, i strukturę państwa, że trzeba je bronić przed nadużyciami, które nazywają się grzechem. Jak natomiast Luter odniósł się do struktury Kościoła w osobie Papieża, kardynałów czy kolegium episkopatu? W jednym z pism wezwał Niemców do udania się do Rzymu, zamordowania Papieża, poobcinania języków kardynałom, umycia zakrwawionych rąk w Tybrze i powrotu do Niemiec. Na pytanie, kto będzie Piotrem, Luter odpowiedział, że każdy chrześcijanin jest dla siebie samego Piotrem. To wszystko podważa sens istnienia Kościoła, który został ustanowiony na ziemi po to, żeby Bóg miał godną przestrzeń do bycia z nami i w nas. Kościół jest potrzebny, bo nie jesteśmy jeszcze w krainie ostatecznego przeznaczenia, czyli w królestwie niebieskim.
 
Luter natomiast kasuje Kościół Rzymsko-Katolicki zbudowany na Piotrze, a jego kompetencje i prawa określone w Ewangelii Jezusa przesuwa na struktury państwa. Reformacja ma respekt wobec państwa, ale nie ma absolutnie najmniejszego respektu wobec Kościoła. Nie dziwmy się więc, że dzisiaj w Europie niszczy się strukturę Kościoła, a w naszej polskiej rzeczywistości dąży do zepchnięcia go na margines i wyeliminowania. Już w XVI wieku dla całego świata protestanckiego Kościół stał się wrogiem. Jest to bardzo konsekwentna postawa wobec wszystkiego, co Kościół stanowi, wobec sakramentów, urzędów i całej struktury. Jeżeli bowiem, jak chce Luter, wszyscy jesteśmy Bogiem i wszyscy posiadamy naturę Boga, to po co nam dziwoląg, który nazywamy Kościołem? Przecież od tego, żeby organizować części absolutu, jest państwo. Nie dziwmy się, że Hegel dokonał absolutyzacji państwa pruskiego. On wyciągnął prosty wniosek z najprostszych tez Lutra o tym, czym jest państwo. Później to samo głosili Marks czy Lenin. Nie dziwmy się, że dzisiaj rozmowy między episkopatem a rządem polskim są tak trudne. Ludzkość od prawie pięciu wieków jest poddawana istotowej indoktrynacji w celu kasacji Kościoła Chrystusowego zbudowanego na św. Piotrze.
 
Co na to Protestanci?
 
Gdyby wśród protestantów krytykujących uchwałę Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o obraniu księdza Piotra Skargi patronem roku 2012 przynajmniej jeden przestudiował
jedną stronicę dzieł Lutra, to by Sejmu nie krytykował. Posłom należą się słowa ogromnego uznania za tę słuszną uchwałę. Gdyby protestanci polscy, niemieccy czy inni przeczytali dosłownie jedną stronę dzieł Lutra, najbardziej mocną (a ja mógłbym podać do wyboru cały szereg), to w tym momencie jako ludzie rozumni i wolni powinni zerwać z tak fałszywą religią.
 
Odbyłem wiele debat na Zachodzie pośród protestantów. W niektórych byłem jeśli nie jedynym, to prawie jedynym przedstawicielem świata katolickiego. Uczestniczyłem też w potężnych debatach, na które zjeżdżali wybitni uczeni protestanccy, np. w Ratzeburgu na północy Niemiec, gdzie mnie jako katolikowi nie wolno było wygłosić wykładu, ale w podsumowującej debacie mogłem zabrać głos.
Wtedy miały miejsce rzeczy zdumiewające. Biskupi protestanccy mówili “Tadeuszu, myśmy tych rzeczy w ogóle nie czytali. Co więcej, myśmy ich nawet na oczy nie widzieli...” To, co oni czytali, to maleńkie fragmenciki dość pobożnych wypowiedzi Marcina Lutra, który przecież spisał 120 tomów, a według innej miary nawet 150. Akurat w tamtym okresie Gutenberg wynalazł druk i wszystkie te zapiski można było eksportować.
 
Podczas jednej takiej debaty, którą prowadził Landesbischof Heubach, powiedziałem “proponuję, żebyśmy rozprawiali o dziełach Lutra, bo przysłuchuję się waszymuczonym i prawie żaden z nich nie cytuje dzieł Lutra.” A on odpowiada “księże Tadeuszu, my jako protestanci wolimy rozprawę ze św. Tomaszem z Akwinu”. I na tym koniec. Przypomina mi się też pewna scenka z życia Edmunda Husserla, który obchodząc 28 urodziny w Wiedniu, gdzie był wówczas jeden kościół luterański, stał się luteraninem porzucając judaizm, którego zresztą raczej nie praktykował. Husserl już jako uczony protestancki miał grupę uczniów pochodzenia żydowskiego, którzy przeszli albo na katolicyzm, tak jak św. Edyta Stein, albo na protestantyzm, tak jak
Max Scheler. Otóż pewnego dnia chrześcijańscy uczniowie Husserla zapytali go: “Mistrzu, ty masz stale Nowy Testament na swoim biurku. Czy go czytasz?” Husserl odparł: “Jeżeli ja jeden raz otworzyłbym tę księgę, musiałbym zakwestionować całą moją filozofię.”
 
oprac. M. Gizmajer, OW KSD





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.