10 kwietnia 2013, już trzy lata od tej niewyobrażalnej tragedii. Poranną porą zbierają się Polacy na Krakowskim Przedmieściu. Narazie niewielu i na moment taki smutek i strach: Czyżby zapomnieli? Czy się zmęczyli? Czy zwątpili? Nie. Przyszło dziesiątki tysięcy.
Tak długo i tak niedługo, tylko i aż trzy lata, a Naród wciąż trwa. Niezwyciężony, niepokonany Polski Naród. Czy pada deszcz czy może słońce świeci? Trudno zauważyć, tak mało to ważne dziś jest. Która godzina? Nieistotne. Znowu w pamięci pojawiają się te same obrazy.
Ze sceny rozbrzmiewa głos aktorki, wiersze i pieśni słychać w Warszawie. Teraz Krakowskie Przedmieście i Stare Miasto jest Warszawą, a może nawet Polską całą. Nic innego nie ma. Tam zatrzymał się czas. Tam można znowu, na chwilę spotkać tych, którzy tak nagle, bez uprzedzenia, bez przygotowania odeszli. Tam można spotkać Prezydenta, który był nadzieją na lepsze jutro w ukochanej Ojczyźnie.
Nie czuje sie głodu ani zmęczenia ani niewygody. Nic nie jest ważne, bo tam jest miejsce gdzie chce się być. Tam są ludzie, Polacy, kochający Boga i ojczyznę. Tam są ci za którymi się tęskni. Tam jest Polska bez której żyć się nie da.
Widać ją wszędzie: w bieli i czerwieni tysięcy flag, w wierszach, pieśniach, w oczach wzruszonych ludzi, w smutnych twarzach tych, którzy Ich znali, w drewnianym krzyżu, w palących się zniczach, w kwiatach i w niepowtarzalnym zapachu polskiej ziemi. Tam Ona jest- Polska właśnie.
I choćby było tysiąc wydarzeń i setki ludzi i piękne mowy i drogie kwiaty i pomniki na całej ziemi, to nigdzie indziej Jej nie ma, jest właśnie tam, dziesiątego na Krakowskim Przedmieściu.
W cichej modlitwie ludzi jest właśnie. W śpiewie żeby Polska była Polską z Jankiem Pietrzakiem, we wspólnym przeżywaniu, w polskim języku i polskim zwyczaju. Tam właśnie jest.
Jest w kościele, w archikatedrze, w głośnym i wspólnym wyznaniu wiary, w ciszy na kolanach, we wspólnym rozumieniu słów i bez słów, w poczuciu, że to dom, że jest się w domu. Tam właśnie jest i nigdzie indziej na świecie jej nie ma. Są tylko namiastki, próby wykreowania tego co się straciło, w desperackiej chęci powrotu do rodzinnych, znanych i kochanych stron.
Tysiące, dziesiątki tysięcy Polaków na Krakowskim Przedmieściu. Wzrok nie obejmuje końca tłumu. Z wąskich uliczek tłum zalewa plac i wszystko wokół, od Starego Miasta do ronda de Gaulle’a. Dzieci, młodzież, starzy, prości, wykształceni, nieznani i znani, dumni, pokorni, tacy i inni, zebrani we wspólnej sprawie, na wspólnym przeżywaniu. Dziesiątki tysięcy, a to już trzy lata. Bo to nie tylko o pamięć chodzi, ale i o Polskę. To walka o Jej przetrwanie, w prawdzie, sprawiedliwości, wierze i polskości.
Bogu na kolanach trzeba za Nią dziękować i nigdy Jej nie oddać. Nigdy nie pozwolić, aby Ją stracić. Walczyć o nią na śmierć. Bo Ona jest największym darem od wszechmogącego Boga. I dla Polaka jest jak woda bez której żyć się nie da. Straciła już wiele swoich dzieci, tych najlepszych, najcenniejszych. Więcej nie można dać Jej stracić, trzeba walczyć do końca swoich dni i bronić Jej, tej prawdziwej, tej Bożej, tej polskiej.
Barbara Rode