Jadwiga Chmielowska: Ślązacy w Powstaniu Styczniowym cz. 1 - z naszego archiwum
data:17 lutego 2013     Redaktor: MichalW

Już w końcu stycznia 1863r. docierały na Śląsk informacje o powstaniu w Kongresówce. Rozprawiano o zamachu na Księcia Konstantego. W pierwszych dniach lutego, konne patrole żołnierzy niemieckich pilnowały granicy. Była to nowość, gdyż granica nie była wcześniej strzeżona przez wojsko.

Jan Rosen, Patrol polskich ułanów podczas powstania styczniowego, 1888

 

Już na początku lutego walki toczyły się coraz bliżej granicy.

7 lutego 1863r. „gdy o wpół do szóstej rano, jak zwykle, rozległ się głos sygnałów kopalnianych, wzywających na poranną szychtę, zjawiło się bardzo niewielu robotników, chociaż w domach robotniczych kopalni „Jutrzenka" już wcześnie zapanował ruch i robiło się coraz głoś­niej. Słyszało się lament kobiet i krzyk dzieci: polscy powstańcy przeszli granicę!" -  napisał w swoim pamiętniku A. Oskar Klaussmann (Oberschle­sien vor 55 Jahren und wie ich es wiederfand, Katowice 1911 r.).  

Dalej opisuje, że w drodze na dworzec kolejowy mijały ich „setki ludzi idących do granicy, którą tworzyła rzeka Brynica”. W oddali płonął dworzec kolejowy w Sosnowcu. Rosyjscy żołnierze w panice, uciekali przez zieloną granicę do Prus.

Nad ranem, 7 lutego 1963r.,  dwustuosobowy oddział powstańców styczniowych płk. Apolinarego Kurowskiego, zdobył po ciężkiej, kilkugodzinnej walce Sosnowiec. Po raz pierwszy w historii świata wykorzystano pociąg opancerzony. Użyto podkłady kolejowe do wzmocnienia ścian.  Polacy zawdzięczali swoje zwycięstwo odwadze Teodora Cieszkowskiego, którego awansowano na polu walki do stopnia podpułkownika. (http://www.muzeumwp.pl/kalendarium/11/)

Franciszek Gorczycki  tak opisał tą bitwę w swoim pamiętniku:  „W pierwszych dniach lutego (daty nie pamiętam) przed samym południem kazano się szykować do wymarszu. Dwa plutony kawalerii pod dowództwem rotmistrzów: Miętty-Mikołajewicza i Nałęcza-Brudzewskiego, a pod zwierzchnią komendą b. oficera wojsk polskich z r. 1831 Lipczyńskiego, niewielka garstka piechoty uzbrojonej w zabrane w Szycach karabiny i dubeltówki oraz garstka kosynierów, stanowiące oddział pod naczelnym dowództwem Kurowskiego, wyruszyły z Ojcowa w stronę Olkusza. Od Przegini do Olkusza padał śnieg z deszczem, wskutek czego przemokliśmy do nitki. Oddział przyszedł do Olkusza już wieczorem; przyjęli nas Żydzi z latarniami, a wszyscy mieszkańcy pomieścili nas wygodnie. Wiem, że tej nocy nie były nigdzie rozstawiane pikiety konne. Na drugi dzień około 9 rano wyruszyliśmy w stronę Sławkowa i tu był odpoczynek.

Teraz dowództwo nad oddziałem Kurowski zdał oficerowi rosyjskiemu Nikiforowi i mnie kazano być przy nim ordynansem-adiutantem. Pierwsze więcej jak szorstkie obchodzenie się z żołnierzami, a zwłaszcza z kawalerią, Nikiforowa, zauważyłem zaraz w Sławkowie, a potem po drodze do Maczek, a raczej stacji Granica (austriacka), gdzie pociągnęliśmy, a przybyli już wieczorem tegoż dnia wśród deszczu ze śniegiem. Kawaleria dała jeść koniom w remizach kolejowych, piechota pomieściła się w domach przy dworcu kolejowym.

W dwie godziny później zaszedł pociąg, do którego powprowadzano konie i wsiadła też cała piechota. Następnie przez Ząbkowice i Dąbrowę pociągiem tym podjechaliśmy pod sam Sosnowiec. W ciągu pół godziny, a może nieco prędzej, cały ten oddział mogący wraz z kawalerią liczyć niecałe dwieście ludzi, zaszedł od granicy pruskiej kierując się ku komorze celnej. Piechota zaczęła ogień do strażników granicznych i kozaków, jacy tam się znajdowali; byli oni już przygotowani do stawiania oporu w razie napadu powstańców nocną porą. Niecałe dwie godziny trwała strzelanina w Sosnowcu, część żołnierzy rosyjskich bez broni zdołała uciec za granicę, reszta poddała się. Piechota, a głównie kosynierzy pod dowództwem Cieszkowskiego, dali najwięcej dowodów odwagi i im należy zawdzięczyć, że z Sosnowca wywieziono dosyć broni, około 20 koni i zabrano kasę komory celnej, w której była znaczna suma pieniędzy. W bitwie tej został ranny Cieszkowski, dowódca kosynierów, zginęło siedmiu powstańców i było kilkunastu rannych. Straty nieprzyjaciół nie są mi dobrze wiadome, ale nie były większe”.

Ślązacy z nadgranicznych miejscowości nie tylko słyszeli odgłosy walk, ale widzieli łunę nad Sosnowcem. Dworzec kolei Warszawsko - Wiedeńskiej płonął.

Okazuje się więc, że mieszkańcy Szopienic i Mysłowic jakoś dziwnie uzewnętrzniali swój strach i obawę przed spotkaniem z powstańcami, jeżeli przez nikogo nieprzymuszeni i jedynie tylko z własnej ochoty szli gromadnie nad granicę, gdzie właśnie znajdowali się powstańcy, gdzie toczyła się jeszcze walka i gdzie w zamieszaniu bitewnym — prócz tych rzekomo wzbudzających lęk polskich powstańców — mogły nawet grozić zabłąkane kule. Nie, to chyba nie strach pędził Ślązaków nad Brynicę i nie tylko zwykła chyba ciekawość. Na pewno ciągnęło ich tam jakieś inne, o wiele przemożniejsze uczucie!” – napisał Edmund Odorkiewicz w swoim artykule „Śląsk a Powstanie Styczniowe” ( „Zaranie Śląskie” XXIII, 1960r.)

Po zwycięstwie Kurow­skiego, powiaty przy­graniczne były we władaniu  oddziałów powstańczych. W pierwszym okresie powstania, granica była wolna. Należało jedynie pokonać pruski kordon. Sprzyjało to zwiększonemu napływowi ochotników z Galicji, Śląska i Wielkopolski. Rząd Narodowy w odezwie „do Polaków w zaborze pruskim i austriackim” z 7. 2. 1863 roku stwierdził, że „w zaborze pruskim, jak i austriackim powstania być nie może i nie powinno”, oraz wezwał, iż tylko „szczególnie ludzie wojskowo uzdolnieni niechaj dążą w szeregi narodowe.”

Wzmocnione na granicy pruskie straże miały wspomóc Rosjan i utrudnić powstańcom aprowizację w Prusach, czyli  uniemożliwić przerzut broni, amunicji, koni, oraz werbunek ochotników.

Po całym Śląsku krążyły legendy o Langiewiczu i wyczynach bohaterskich rodaków. Opowiadano, jak oddziały pod jego dowództwem odbierają Rosjanom broń, a nawet armaty. Z adiutanta Anny Henryki Pustowójtównej zrobiono w legendach narzeczoną Langiewicza, która także walczy. Zachwycano się kosynierami, zwykłymi chłopami, którzy dzielnie walczą o wolność Polski i swoją. Rząd Narodowy zniósł pańszczyznę.

W cytowanym już pamiętniku Niemca - Klaussmanna czytamy: „Wszędzie na Górnym Ślą­sku były portrety dzielnego wodza Polaków i jego kobiecego adiutanta, oraz barwne, chociaż brzyd­kie obrazki, sławiące bohaterskie czyny kosy­nier ó w” (str. 186).

Warto wspomnieć, że Langiewicz był na Śląsku znany. Wielu studentów z Górnego Śląska należało do Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego,  działającego na wrocławskim uniwersytecie. Byli wśród nich  ks. Konstanty Damrot, ks. Norbert Bonczyk i Franciszek Szrajer. Należeli do niego również Marian Langiewicz i członek powstańczego Rządu Narodowego - poeta Adam Asnyk.

„Na Śląsku powtórzyła się w pewnej mie­rze znana historia z bamberskimi wioskami w Poznańskiem, gdzie „Bam- berger Deutsche" całkowicie się spolonizowali i wraz z Polakami tworzyli zaporę dla dążeń germanizacyjnych. Także na Śląsku wiele osób o nie­mieckich imionach i nazwiskach tak dalece uległo polonizacji, iż umiało mówić tylko po polsku; spotykamy je nawet w szeregach powstańczych 1863 roku.” – czytamy w cytowanej już  pracy Edmunda Odorkiewicza (s.14)

Źródła niemieckie wykazują, że pomoc udzielana carskiej Rosji przez Prusy w tłumieniu powstania, zgodnie z konwencją Alvenslebena, od samego początku napotykała na ogólny sprzeciw wśród ludności śląskiej. Ówczesna niemiecka prasa w korespondencjach z Górnego Śląska (Katowic, Tarnowskich Gór, Woźnik, Lublińca) donosiła, że „owa konwencja szczególnie na naszym uprzemysłowionym pograniczu wywołuje wszędzie (an allen Orten) głośno wypowiadane niezadowole­nie” oraz, że „nie da się ukryć nieprzyjemnego wrażenia, jakie prusko-rosyjska konwencja wywołała na Górnym Śląsku”. Pisano wręcz, że stoso­wanie tej konwencji „może wśród ludności śląskiej wzmóc sympatie dla Polaków”, a „dalszych tego następstw nie trudno jest przewidzieć”. („Breslauer Zeitung” z 23. 2. 1863).

Ściągnięto na Górny Śląsk dodatkowe oddziały wojska z całych Prus. Niemcy czuli się jak na beczce prochu.

„Gdy wskutek inter­wencji austriackiej rząd pruski zatrzymał w Mysłowicach i internował młodzież litewską, udającą się masowo z Krakowa przez Prusy na Litwę, aby tam wstąpić w szeregi powstańcze — ludność Mysłowic, jak podawały gazety niemieckie, nie szczędziła im dowodów sympatii. Dowódca oddziałów powstańczych województwa krakowskiego Apoli­nary Kurowski, skoro przepędził Moskali z południowo-zachodniej części Kongresówki, przystąpił do tworzenia jawnych władz rewolucyjnych. Instalacja władz polskich odbywała się zazwyczaj skromnie, lecz uroczy­ście i gdy taka właśnie uroczystość odbywała się w Modrzejowie, pospie­szyli tam tłumnie Ślązacy z Mysłowic i okolicy, dając tym samym zarówno nowy wyraz swego patriotyzmu i poczucia jedności z braćmi zza kordonu, jak i najwymowniejsze świadectwo kłamliwości pruskich wieści, jakoby Ślązacy bali się powstańców. Opis uroczystości powstańczej w Modrzejo­wie zamieściła Schlesische Zeitung 12. 2. 1863 roku”. -  napisał E. Odorkiewicz w swoim artykule (s. 18).

Powstańcom udało się kupić w Bytomiu sukno i dwoma wozami przewieźli przez granicę. W Dąbrowie uruchomiono powstańczą szwalnię. Będzińscy Żydzi po kosztach własnych sprzedali kożuchy. Zrezygnowali ze swojego zarobku. Mieli nadzieję, że w wolnej Polsce, będzie tak, jak kiedyś. Rzeczpospolitą znali jedynie z opowieści dziadków. Nie było w niej antysemityzmu, jaki królował w Rosji. Wielu mieszkańców Mysłowic zgłosiło się do pomocy w Dąbrowie. Szyli dla powstańców mundury i kożuszki.

Juliusz Ligoń z Zawadzkiego koło Strzelec, poeta śląski „często wspominał z czułością, jak pewnego wieczoru podczas powstania w roku 1863 trzech wygnańców przybyło do niego, jak ich pod strzechą przyjął i jak ci wygnańcy wspólnie zaśpiewali »Boże coś Polskę« i »Z dy­mem pożarów

Bardzo silna była propaganda pruska. Kładziono podwaliny pod przyszłą politykę historyczną. Udowadniano już wtedy, że żaden Ślązak nie brał udziału w powstaniach. Twierdzono, że być może ludność napływowa z Kongresówki i Galicji, oraz Żydzi wspierają powstańców. Przedstawiano Ślązaków, jako wiernych Prusaków. Dzisiaj, wbrew faktom, RAŚ-owcy powtarzają te niemieckie brednie. I znów powołam się na Odorkiewicza, przedwojennego dziennikarza Radia Katowice. W swojej pracy pisze:  „Tymczasem i

Laubert, i Lattermann sami zdradzają swe wątpliwości, czy tak rzeczywiście — jak oni twierdzą — było. Laubert formułując swe opinie na temat udziału Ślązaków w powstaniu, pisze przecież dosłownie: >>Ani jeden Ślązak ze względów narodowych nie pospieszył przez granicę do walki z bronią w ręku<>Nie jest znany ani jeden prawdziwy wypadek, żeby jakiś Ślązak istotnie przeszedł (do Kongresów­ki) z zamiarem uczestniczenia w powstaniu w poczuciu przynależności narodowej.

To brutalne i perfidne odzieranie Ślązaków z ich uczuć narodowych spotyka się na każdym kroku. Lattermann pisze, jak to z oburzeniem władze pruskie odrzucały skargi rosyjskie, że ludzie urodzeni w śląskim okręgu przemysłowym gromadzą się, aby przejść przez granicę i wstąpić do szeregów powstańczych, że w tym samym celu zbierają się ochotnicy w majątkach rolnych koło Olesna, że wreszcie werbunek ochotników do powstania odbywa się także w powiecie pszczyńskim.

Wszystkie te wiadomości Niemcy określają jako wyssane z palca, a przecież musiały one zawierać wiele prawdy, Rosjanie bowiem mieli w Prusach swój własny wywiad i byli żywo zainteresowani w tym, aby jak najdokładniej wiedzieć, co się na pograniczu po pruskiej stronie dzieje.”( s. 17)

Dowodem na to jest proces, który toczył się przed trybunałem w Berlinie. „Na rozprawie w dniu 17. 7. 1864 r. padło jawne oskarżenie, że Rosjanie prócz oficjal­nych przedstawicieli mają w Prusach „licznych szpiegów do śledzenia projektowanych zaciągów”.( tamże s. 18)

Rosjanie mieli suto opłacanych  szpiegów i w Paryżu i w Londynie, a nawet na Śląsku. Wykryli oni próby zakupu przez Polaków  broni w Anglii i Francji. Jeszcze przed powstaniem,  Centralny Komitet Narodowy ustanowił specjalny podatek. Wyznaczona przez polski Centralny Komitet - Komisja Broni - pod wodzą generała Wysockiego, kupiła w Londynie 5 000 karabinów.  Urzędnicy policji francuskiej, przekupieni zostali przez ambasadę rosyjską, aresztowali  kuriera i dostarczyli ambasadorowi Rosji kopie skonfiskowanych dokumentów. W rosyjskie ręce wpadły w ten sposób dokładne dane osób, które miały broń przewieźć przez Niemcy, oraz przecho­wywać ją w kraju. Ujawnione zostały również osoby, pochodzące ze Śląska. Jedną z nich był Józef Berger, z Baranowa, w pow. rybnickim. Wraz z 143 osobami, stanął na ławie oskarżonych  w procesie berlińskim. W maju 1863 roku „landrat pszczyński, baron von Seher-Thoss, uznał za wskazane przypomnieć rzekomo ultra lojalnym Ślązakom, § 97 kodeksu karnego, który głosił, że >> kto bez upoważnienia tworzy uzbrojone oddziały lub nimi dowo­dzi oraz kto zaopatruje w broń i rynsztunek takie oddziały, o których wie, że zebrały się bez urzędowego zezwolenia, podlega karze więzienia do 2 lat. Kto przystępuje do takich uzbrojonych oddziałów podlega karze więzienia do 1 roku.

Powstańcom udało się w Warszawie 6 czerwca 1863r. zdobyć połowę zasobów Kasy Głównej. 3,6 mln rubli dzięki Aleksandrowi Waszkowskiemu,  Stanisławowi Janowskiemu, Stanisławowi Hebdzie, Sebastianowi Bielińskiemu i Mateuszowi Tyszkowskiemu, trafiło w polskie ręce. Do prowadzenia wojny potrzebne są pieniądze. Wpadka paryska spowodowała, że zakupiona broń nie dotarła na czas do spiskowców. Warto wspomnieć, że w chwili wybuchu powstania nie było w Kongresówce ani jednego karabinu. („Wydawnictwo materiałów do historii powstania 1863/1864“, Lwów 1890, t. IV, str. 74.)

Wielu Ślązaków po powrocie do domu z Kongresówki, tłumaczyło się, że zostali siłą wcieleni do powstańczych oddziałów. Chcieli uniknąć kary z § 97 pruskiego kodeksu karnego.

W ten sposób tłumaczył się na przykład Kulawik, syn ogrodnika z Wędzin w powiecie lublinieckim, który po powrocie z Kongresówki do domu, codziennie chodził w powstańczej czamarze. W XIX w. czamara uważana była za polski strój narodowy i patriotyczny.

Edmund Odorkiewicz w swojej pracy powołuje się na księgę pamiątkową wydaną w 40 rocznicę Powstania Styczniowego, którazawiera setki nazwisk uczestników powstania i członków organizacji powstańczej, wśród których wymienieni są: August Hartmann ur. na Śląsku w 1843 (bez podania miejscowości),Franciszek Rumer ur. w Bobrku, Czech Józef Basok z oddziału Langiewicza; Henryk Gramowski, który poległ 5. 2. 1863 roku pod Tomaszowem Lubelskim (rodzina Gramowskich — to stary ród śląski, wsławiony małżeństwem jednej z jego przedstawicielek z kró­lem Władysławem Jagiełłą; między innymi byli oni przed kilkuset laty właścicielami dóbr mysłowickich); drugi Czech, niejaki Sojka, Tadeusz Hampel ur. w 1840 r. w Cieplicach, Franciszek Łabrycki ur. w Głogo­wie itd.

Album pamiątkowy „Ostatni z 1863“ wymienia Ejbisza, stolarza, po­chodzącego ze Śląska oraz Walentego Koleczkę - urodzonego w Beskidach.

Z Górnego Śląska pochodził także Adolf Szrajer, który w wieku lat 28 poległ 29. 4. 1863 roku pod Brdowem. „Ojciec jego miał się nazywać Krzykała i był włościaninem, ale zostawszy pruskim podoficerem prze­chrzcił się na Szrajera, co go później tak korciło, iż się powiesił, a wdowa po nim wraz z synem udała się w Poznańskie do krewnych. Tu ukończył Adolf chlubnie gimnazjum w Trzemesznie, a następnie przerywając dla braku środków materialnych kilkakrotnie nauki uniwersyteckie, zajmo­wał się nauczaniem w domach możniejszych, zdał egzamin nauczyciela historii i filozofii, odsłużył wojskowość i wyszedł z niej w stopniu oficer­skim. Po wybuchu powstania wyruszył natychmiast w pole i w pierwszej zaraz bitwie zginął śmiercią walecznych”.

W szeregach powstańczych znalazł się także górnik Stanisław Kandziora, który służył w oddziale Oksińskiego (Niemcy piszą błędnie „Okrzyński“), ujęty potem przez Prusaków, czy też wydany Prusakom przez Ro­sjan. Kandziora zeznał, iż Oksiński (który pisał swoje nazwisko przez „x“ Oxiński) mówił swym podkomendnym i towarzyszom broni, że >>gdy skoń­czymy z Rosjanami, wówczas pójdziemy przeciw Prusakom. Prusak będzie musiał oddać każdy kawałek ziemi, jaki nam zabrał .

W berlińskim procesie przewinęło się nazwisko „Górnoszląski". Pod takim pseudonimem występował Franciszek Szrajer - absolwent uniwersytetu wrocławskiego. Był on oficerem w oddziale Anglika Younga. Poległ 26. 4. 1863 roku pod Nową Wsią. W tej pamiętnej bitwie zginął także Władysław Szrajer z Górnego Śląska. Prawdopodobnie pochodzili z jednej rodziny, tak samo jak Adolf Sztajer, poległy trzy dni później pod Brdowem. Śląski ród Krzykałów-Szrajerów oddał życie za wolną Polskę.

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.