SMOLEŃSKI UPADEK AGNIESZKI KUBLIK WRAZ Z DOKTOREM LASKIEM & Co.
data:29 stycznia 2013     Redaktor: AK

Agnieszka Kublik kontra Anita Gargas

 
Miałem wątpliwą przyjemność zapoznać się z tekstem, jaki na podstawie rozmowy Jagienki Wilczak z "Polityki"z członkami Komisji Millera wyprodukowała Agnieszka Kublik z „Gazety Wyborczej” w celu dania odporu Anicie Gargas (http://wyborcza.pl/1,75968,13282615,Smolenski_up...). Jest to tak kuriozalny materiał, że nie mogę zostawić go bez komentarza. Cytaty z artykułu zaznaczyłem kursywą.
 
Nikołaj Szewczenko, kierowca autobusu jadącego rankiem 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska, opowiada, że widział samolot lecący kołami do dołu. Mówi to tak, jakby ogłaszał jakieś rewelacje, dopytuje nawet, czy został dobrze zrozumiany. Dokument nie informuje, w jakiej odległości od lotniska i od brzozy znajduje się ta droga. (…)Tymczasem w raporcie komisji Millera eksperci napisali, że tupolew nad brzozą leciał przechylony o 90 stopni - więc podwozie było doskonale widoczne z drogi.
 
To bardzo odkrywcze stwierdzenia, ponieważ z raportu Millera  możemy dowiedzieć się, że w momencie uderzenia w brzozę samolot był przechylony o  -2,5 stopnia (Zał. 4), a nie 90. Byłoby dobrze, gdyby eksperci uzgodnili jedną wersję, zanim znów publicznie wystąpią ze swoimi rewelacjami. Ponadto  pragnąłbym nieśmiało przypomnieć, że Szewczenko stwierdził, iż samolot wyglądał jakby podchodził do lądowania. Nie są mi znane podejścia do lądowania z przechyłem 90 stopni,  czyli ze skrzydłami ustawionymi praktycznie pionowo, ale w końcu ja nie jestem ekspertem lotniczym. Nie wykluczam zatem, że koledzy doktora Laska z KBWL LP, jako specjaliści od bezpieczeństwa lotów i koszenia latarni awionetkami, potrafią bezpiecznie wylądować nawet w takiej nietypowej pozycji.
 
Lasek słusznie podsumowuje rewelacje Szewczenki jako potwierdzenie faktów opisanych przez komisję Millera: tupolew nad drogą był cały.
 
Jeśli doktor Lasek twierdzi, że nad drogą Tupolew był cały, to zaprzecza wnioskom własnej komisji, według których maszyna miała stracić końcówkę skrzydła na brzozie, czyli przed drogą o której mówią jego eksperci.Co ciekawe, Szewczenko widział iskry przy lecącym samolocie, natomiast eksperci Millera zaznaczyli w raporcie, że samolot nie palił się w locie. Świadek widział też, że zaczął wyrównywać lot. O tym w raporcie KBWL LP nie ma ani słowa. O jakim więc potwierdzeniu jest łaskaw pleść duby smalone doktor Lasek?
 
W dodatku eksperci Macierewicza twierdzą, że do wybuchu doszło gdzieś między brzozą a drogą, czyli zanim doleciał nad trasę, która jechał Szewczenko.
 
Eksperci Macierewicza twierdzą, że doszło do dwóch wybuchów: pierwszego wewnątrz skrzydła (w okolicy TAWS#38) oraz drugiego, który rozerwał kadłub ok. 50 metrów przed pierwszym kontaktem samolotu z ziemią. Skutkiem tego pierwszego było odpadnięcie końcówki lewego skrzydła i destrukcja środkowej części płata, drugiego- rozpadnięcie się samolotu.
 
Lasek zauważa, że skoro gazy wylotowe zbiły Bodina z nóg, samolot musiał lecieć na bardzo małej wysokości, co jest sprzeczne z hipotezą prof. Wiesława Biniendy, że w tym momencie samolot leciał 14 m nad brzozą. Gdyby był na tej wysokości, Bodin nie mógłby poczuć podmuchu.
 
W takim razie pokażę szanownym ekspertom, jak wyglądałaby działka Bodina gdyby samolot leciał na wysokości 6 metrów, czyli tak, aby skosić brzozę. Działka znalazłaby się w działającej przez prawie pół sekundy niebezpiecznej (według określenia producenta samolotu) centralnej strefie strug gazów wylotowych z trzech silników o łącznym ciągu (w tym miejscu) ponad 18 ton, mających tuż po opuszczeniu silnika temperaturę ok. 500 stopni Celsjusza i prędkość powyżej prędkości samolotu (czyli więcej niż 280 km/h). Oznacza to, że przemieszczały się z prędkością większą od wiatru w huraganie Katrina (piątej, czyli najwyższej kategorii).
 
Na poniższej ilustracji, pokazującej samolot lecący zgodnie z danymi komisji, kolorem brązowym zaznaczyłem strefę niebezpieczną pochodzącą od spalin, natomiast ciemnoniebieskim znajdujące się na działce budy. Jak widać, Bodin i jego samochód mieliby niewielkie szanse na pozostanie w takich warunkach w jednym kawałku, a sam doktor w najlepszym przypadku zostałby poparzony.
 
 
 
Wbrew ocenom ekspertów Millera, doktor Bodin miałby o wiele większą szansę wyjścia cało ze spotkania z Tupolewem, gdyby ten ostatni leciał tak, jak twierdzą eksperci Zespołu Parlamentarnego- czyli kilkanaście metrów nad brzozą. Jak widać na poniższym rysunku, w takim położeniu na Bodina nie działałoby już centralna część „strefy niebezpiecznej” spalin, lecz- znacznie krócej- jej obrzeże, czyli gazy o mniejszym ciśnieniu i prędkości. Te właśnie, częściowo rozproszone gazy, wraz z wirami pochodzącymi ze skrzydeł (vortex), złamały brzozę i rzuciły jej górną część prostopadle do kierunku lotu tupolewa.
 
 
 
Lasek zauważa, że skoro gazy wylotowe zbiły Bodina z nóg, samolot musiał lecieć na bardzo małej wysokości, co jest sprzeczne z hipotezą prof. Wiesława Biniendy, że w tym momencie samolot leciał 14 m nad brzozą. Gdyby był na tej wysokości, Bodin nie mógłby poczuć podmuchu.
 
W kontekście wcześniej zamieszczonego rysunku spuszczam nad tą wypowiedzią doktora Laska zasłonę milczenia.
 
W filmie Gargas prof. Jan Obrębski, który jest specjalistą o wytrzymałości materiałów i budowli, a nie od konstrukcji lotniczych i wypadków samolotowych, mówi o "dobrze przygotowanej eksplozji". Dowodem ma być "obcięcie skrzydeł w powietrzu" i "ślady na poszyciu".
 
Lasek słusznie zwraca uwagę, że formułujący takie hipotezy eksperci Macierewicza nie mają "przygotowania w zakresie aerodynamiki, mechaniki lotu i wytrzymałości konstrukcji statków powietrznych".
 
Czy posiadający przygotowanie w zakresie wytrzymałości konstrukcji statków powietrznych doktor Lasek chce nas przekonać, że widoczna na poniższym zdjęciu zadra w blasze duraluminiowej na slocie, który badał prof. Obrębski, powstała od uderzenia w drzewo?
 
 
 
I przypomina, że rejestrator głosów nie nagrał odgłosu wybuchu, nagrał zaś reakcje załogi na zderzenie z brzozą i wszystko, co się potem działo - aż do zderzenia z ziemią.
 
Trudno oczekiwać, aby rejestrator rozmów w kabinie był w stanie nagrać dźwięk wybuchu w zewnętrznej części skrzydła. Ściśle rzecz biorąc, uderzenia w brzozę tenże rejestrator dźwiękowy również nie zanotował. Doktor Lasek jest więc, jak zwykle, lekko niekonsekwentny.
 
Gdyby doszło do wybuchu, fala uderzeniowa powinna rozsadzić kadłub, z okien powinny wylecieć szyby. Nie tylko w samolocie, ale i pobliskim hotelu. Nie wypadły. Nie ma też śladu, że na pokładzie wzrosło ciśnienie - a musiałoby, gdyby doszło do eksplozji
 
Fala uderzeniowa rzeczywiście rozsadziła kadłub, ale tuż przed uderzeniem w ziemię. W kwestii okien eksperci Millera się mylą- w B747, w którym wybuchła mieszanka paliwowo-powietrzna, część szyb wyleciała, ale nie wszystkie. Także argument o braku wzrostu ciśnienia w kabinie jest nieprawdziwy- ostatnia eksplozja rozerwała kadłub, unieczynniając rejestratory parametrów lotu, w tym ciśnienia, i skok ciśnienia nie zdążył się nagrać. Podobnie jak w Lockerbie.
 
Komisja Millera napisała tymczasem w raporcie, że po zderzeniu z ziemią zapaliło się paliwo
 
…fałszując przy okazji ekspertyzę formy SmallGIS wykonaną dla Prokuratury Wojskowej.
 
Lasek tak puentuje "Anatomię..." Gargas: "Żaden ze świadków nie zanegował ustaleń naszego raportu. W zasadzie potwierdzili wszystkie zawarte z nim ustalenia".
 
Pointę doktora Laska można spuentować w jeden sposób: ma on trudności nie tylko z przyswajaniem informacji ze zrozumieniem, ale także mylą mu się ustalenia jego własnej komisji. Jak widać, propagandowe wzmożenie nie idzie w parze z profesjonalizmem. Dotyczy to zarówno członków komisji Millera, jak i funkcjonariuszy medialnych.
 
 Marek Dąbrowski / niepoprawni.pl





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.