Czy to jeszcze jest państwo, czy po prostu draństwo...
data:26 stycznia 2013     Redaktor: MichalW

Za TV Trwam podajemy felieton z cyklu „Myśląc Ojczyzna”, jaki 22 stycznia b.r. wygłosił prof. Piotr Jaroszyński

 

I to właśnie rozgrywa się na naszych oczach. Upadek państwa, które oderwano od sprawiedliwości, czyli od rzeczywistości.

 

„Widok sędziego w todze, ze srebrnym łańcuchem i orłem nie jest widokiem rzadkim. Dlaczego? Dlatego, że coraz częściej dzięki mediom, a zwłaszcza telewizji, mamy okazję wysłuchać wyroków - jak to się mówi -kontrowersyjnych. Ba, nie tylko kontrowersyjnych, ale bulwersujących, czy wręcz skandalicznych. Odnieść można wrażenie, że prawo w naszym kraju stało się jakąś igraszką, czymś, co w zbyt wielu wypadkach dalekie jest od sprawiedliwości.

Winni stają się wedle wyroku niewinni, niewinni stają się winni, bardzo winni dostają niskie kary, mniej winni dostają kary nieproporcjonalnie duże, a bardzo, bardzo winnym przedłuża się proces w nieskończoność, albo dąży do przedawnienia. Prawo staje się wyjątkowo elastyczne dla jednych, a wyjątkowo twarde dla drugich. Więc – co takiego się dzieje, o co w tym wszystkim chodzi?

My, zwykli ludzie i zwykli obywatele, traktujemy prawo w sposób zdroworozsądkowy. Oczekujemy od prawa sprawiedliwości. Sprawiedliwość nie jest jakimś wymysłem, ale naturalnym uposażeniem naszego sumienia. Poczucie sprawiedliwości i niesprawiedliwości posiada każdy człowiek, każdy ma też potrzebę sprawiedliwości. Do tego nie potrzeba studiów, nie potrzeba byś ministrem, wystarczy być człowiekiem.

Z jakiego więc powodu wyroki sędziowskie mogą tak bardzo mijać się ze sprawiedliwością? Tu odpowiedź jest nieco bardziej skomplikowana, i nawet sędziowie nie do końca muszą ją rozumieć. Pomijając pojedyncze wypadki, takie jak przekupstwo zwane potocznie łapówką lub wyrok na zamówienie, wkraczamy w obszar wielkiego sporu o źródła prawa. Od starożytności do końca XVIII wieku za źródło prawa uznawana była ludzka natura. Mówiono o „ius naturae et gentium” – prawie natury i narodów.

Jednak z końcem XVIII wieku zaczęto mówić o filozofii prawa, tyle, że w duchu idealizmu niemieckiego, gdy na czoło wysunęli się  Hegel i Fichte, dla których głównym źródłem prawa stało się państwo. To sprawiło, że od połowy XIX wieku zamiast o filozofii prawa zaczęto mówić o teorii państwa i prawa. Mając na myśli to, że państwo jest podstawowym źródłem prawa. Takie właśnie stanowisko stało się później udziałem pozytywizmu i neopozytywizmu, marksizmu i socjalizmu, a dziś także liberalizmu. Wystarczy rzucić okiem na tytuły wykładów i podręczników z zakresu prawa. Wszędzie dominuje właśnie ta zbitka. Teoria państwa i prawa, albo państwo i prawo. Kryje się za nimi to wspólne heglowskie, marksistowskie i pozytywistyczne przekonanie, że głównym źródłem prawa jest państwo.

Nie ma mowy o Bogu, jako o stwórcy ludzkiej natury i prawa, ani o naturze ludzkiej jako o źródle prawa. Wszędzie tylko państwo i państwo. A jak państwo, to ustrój polityczny, a jak ustrój polityczny, to ideologia, a jak ideologia – to władza. Władza wszystkim, a jednostka niczym. Właśnie na tym polega cały dramat. Ideologie, nie tylko komunistyczna lub socjalistyczna, ale również liberalna, bardzo chętnie odwołują się do tak pojętego prawa, gdzie państwo jest głównym i jedynym źródłem prawa. Ponieważ prawo staje się wówczas dla państwa niezwykle skutecznym narzędziem kontroli i przemocy. Jednostce zostaje tyle, ile państwo łaskawie czegoś jej udzieli, ale to nie jest prawo, które jednostka posiadałaby sama z siebie. Tylko państwo nadaje jednostce prawa, określa ich zakres, wytycza ich granice, ale również je zawiesza lub je odbiera. Jednostka sama z siebie nie posiada NIC. Do tego właśnie doprowadziła teoria państwa i prawa.

Gdy państwo jest jedynym źródłem prawa, prawo jest oderwane nie tylko od religii czyli od Boga, ale również od moralności, czyli od sumienia. Prawo jest zapisem, a nie realnym dobrem, do którego konkretni realni ludzie jako ludzie mają prawo. To oznacza,  że normalny człowiek  nie jest w stanie zrozumieć, jakie ma prawa, ponieważ prawo jako zapis domaga się wykładni i interpretacji, a to już jest przywilej specjalistów. Dlatego sędziowie w wielu ewidentnych przypadkach ogłaszają jakieś kuriozalne wyroki. Realne bluźnierstwo przestaje być bluźnierstwem, bo sędzia ma swoją wykładnię rozumienia słowa bluźnierstwo, podobnie kradzież przestaje być kradzieżą, zdrada zdradą, obraza obrazą, przemoc przemocą. Sędziowie, jako przedstawiciele państwa są władni tworzyć nową semantykę, odległą od rzeczywistości, kultury, zdrowego rozsądku i tradycji, co staje się szczególnie groźne, gdy procesy i wyroki uwikłane są w podteksty korupcyjne, polityczne i ideologiczne.

I to właśnie rozgrywa się na naszych oczach. Upadek państwa prawa, które oderwano od sprawiedliwości, czyli od rzeczywistości. Słysząc wiele werdyktów nie wiemy, czy to jeszcze jest państwo, czy po prostu draństwo. A draństwo zawsze pozostanie draństwem. I niech nikt nie mówi, że to jest prawo.

       Szczęść Boże.”

Audio:

http://www.piotrjaroszynski.pl/

Zachęcamy też do zapoznania się ze stroną autorską pana profesora:

http://www.piotrjaroszynski.pl/

 

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.