ŁUKASZ PIJEWSKI: ŚWIADOMOŚĆ WŁASNEGO PAŃSTWA
data:03 stycznia 2013     Redaktor: Barbara Chojnacka


Przypominamy felieton Łukasza Pijewskiego, traktujący o rzeczy ważnej: ciągłości kulturalnej Rzeczypospolitej, skupiającej niegdyś wiele narodów i potrafiącej tę wybuchową mieszankę z powodzeniem utrzymać w ramach jednego państwa.
Różnorodność kultur i nacji we współczesnej Polsce jest już tylko wspomnieniem- ale czy musi to oznaczać zapomnienie? Czy można na zawsze spuścić zasłonę milczenia na wielowiekowy dorobek, wbrew pozorom wciąż jeszcze istniejący?

 

 

 

 

Jest więc naszym obowiązkiem strzec tego, co przetrwało, a co może zachować

piękny obraz świata, który przemija, ale w świadomości nadchodzących pokoleń

winien nadal istnieć.

Tadeusz Chrzanowski, Kresy, czyli obszary tęsknot, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009

 

Kiedy w przeszłości czytałem słynną Trylogię, utwory Słowackiego, Krasińskiego, Mickiewicza i wielu innych polskich pisarzy tworzących jakże często w kontekście kresowym, czy też ucząc się polskiej historii nie potrafiłem najczęściej zlokalizować i wyobrazić sobie miejsc akcji przedstawianych narracji. Jak to wszystko wyglądało? Gdzie znajdują się i jak wyglądają położone nad brzegami Niemna, Bohu, Styru, Zbrucza, Dniepru, Dniestru, Dźwiny miasta, osiedla wsie, chutory? Gdzie zamieszkiwała Rodziewiczówna, gdzie Kościuszko, gdzie dożył swojej tragedii Tadeusz Rejtan, gdzie nieszczęsny Szczęsny zbudował Tulczyn i przesławną Zofiówkę? Gdzie Radziwiłłowski Nieśwież, Różana Sapiehów? Gdzie król Jan Kazimierz ogłosił swe sławne śluby? Gdzie Bar, skąd konfederaci poszli ratować Ojczyznę? Gdzie Kamieniec Podolski i Chocim, gdzie Okopy Św. Trójcy? Czy muszę za Wyspiańskim powtórzyć: „Myśmy wszystko zapomnieli…” A przecież, jak pisał prof. Tadeusz Chrzanowski, w pięknej książce Kresy czyli obszary tęsknot : „Jest naszym obowiązkiem strzec tego, co przetrwało, a co może zachować piękny obraz świata, który przemija, ale w świadomości nadchodzących pokoleń winien nadal istnieć”.

 

Z wielkim zainteresowaniem obserwuję zatem powrót różnorodnej tematyki wschodnich ziem Rzeczpospolitej Obojga Narodów do świadomości Polaków. Trzeba tu przede wszystkim przywołać bardzo już bogatą ofertę wydawniczą. Dla ilustracji pozwolę sobie przedstawić poniżej krótką jej listę. Zaczynając od monumentalnego, nieocenionego poznawczo dzieła prof. Romana Aftanazego Dzieje rezydencji w 11 tomach opisującego historię polskich dworów i pałaców na tzw. „Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej” w granicach sprzed 1772 r. (wyd. pierwsze 1986-1993 IS PAN, wyd. drugie rozsz. 1991-1997 Ossolineum), poprzez pracę wydaną przez Instytut Studiów Politycznych PAN, Oficynę RYTM, Polonia Aid Foundaton Trust Warszawa – Londyn 1999 pod tytułem Europa Nie Prowincjonalna. Przemiany na ziemiach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej (Białoruś, Litwa, Łotwa, Ukraina, wschodnie pogranicze III RP w latach 1772 - 1999); książkę Mirosława Ustrzyckiego Ziemianie polscy na Kresach 1864 – 1914. Świat wartości i postaw, Arkana, Kraków 2006; i dalej poprzez serię kolorowych książek Wydawnictwa Kluszczyński o świetnym, popularnym charakterze albumowym (Aleksandra Górska, Kresy; A. Górska Kresy. Przewodnik – skarby kultury, zabytki, krajobraz, tradycja, informacja turystyczna; A. Górska, Kresy – najpiękniejsze miasta; wszystkie b.d.w.), po bardzo już liczne studia historyczne jak np. znakomite edytorsko Łukasza Galuska i Michała Jureckiego Kresy na nowo odkryte, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2007; monografię Renaty Król-Mazur Miasto trzech nacji. Studia z dziejów Kamieńca Podolskiego w XVIII wieku, Avalon, Kraków 2008; Zdzisława Budzyńskiego, Kresy południowo-wschodnie w drugiej połowie XVIII w. t.1-3 (t. 1, Statystyka, t. 2, Atlas geograficzno-historyczny, t. 3, Studia z dziejów społecznych), Uniwersytet Rzeszowski TPN, Przemyśl-Rzeszów 2008; liczne znakomicie wydane reprinty i wznowienia jak międzywojenna popularna seria wydawnicza R. Wegnera Cuda Polski, wznowiona obecnie przez wydawnictwo LTW), ciekawe przewodniki geograficzno-historyczne (np. seria Smak Kresów autorstwa Grzegorza Rąkowskiego, czy reprint wydanego w 1939 r. znakomitego przewodnika prof. Mariana Morelowskiego po Wilnie etc.), liczne naukowe prace o kresowych cmentarzach, literaturę turystyczno-historyczną (m. in. albumy Krzysztofa Hejke, Polesie i Huculszczyzna; Jędrzeja Majki, Kresy; książki Katarzyny Węglickiej itp.). Przypomnieć też należy w tym miejscu 72 numery słynnego, popularnego dodatku do Rzeczpospolitej wydawanego w okresie 2010 – 2011 Księga Kresów Wschodnich cz. 1 i cz. 2. Dodajmy do tego olbrzymią literaturę pamiętnikarską, epistolograficzną, artystyczną, rozprawy o sztuce, architekturze, literaturze itp., by uświadomić sobie wielką wartość coraz liczniejszych książek nie tylko o dawniejszej ale i o najnowszej historii ziem zabranych Rzeczpospolitej, i zrozumieć jak bezcenna praca wykonywana jest w obszarze polskiej sztuki pamięci. Ta sytuacja rodzi nadzieję, że drobnymi krokami zbliżamy się do napisania nowej syntezy historii Rzeczpospolitej na miarę przedwojennego wydawnictwa Polska, jej dzieje i kultura od czasów najdawniejszych do chwili obecnej t. 1-3. Wydawnictwo Trzaski Eberta i Michalskiego Warszawa b. d. w. (po 1930 r.). O wszystkich tych książkach należałoby napisać odrębnie aby zachęcić do ich czytania i przeglądania. Nie można zatem pomiąć już faktu coraz większego zainteresowania Kresami w dzisiejszej Polsce.

 

Jak pisał wspomniany prof. T. Chrzanowski i z czym należy się warunkowo zgodzić – „historia jest nienaprawialna, a wszystkie podejmowane w ciągu wieków próby jej korygowania ex post były skazane na kompromitację”. Jestem pragmatykiem i powtórzę za prof. T. Chrzanowskim, że w stosunku do sąsiadów Polski w moim przekonaniu, nie należy podsycać jakichkolwiek apetytów rewindykacyjnych, co nie oznacza oczywiście, że trzeba unikać dyskusji o wielu różnych sprawach a wśród nich np. o różnych aspektach politycznych decyzji teherańsko-jałtańsko-poczdamskich.

 

Inaczej jednak ma się sprawa z pamięcią Polaków, która szczególnie w okresie 1944 – 1989 uległa daleko idącej atrofii i deformacji. Nie możemy jej utracić. Polacy i inni mieszkańcy ziem rozebranych nie mogą utracić świadomości historycznej, bo ani nasz naród, ani inne narody dawnej Rzeczpospolitej nie przetrwają.

 

Prof. T. Chrzanowski pisał: „Bracia Ukraińcy, Białorusini, Litwini, Łotysze, Estończycy, Rumuni, Węgrzy, Czesi, Niemcy i ktokolwiek jeszcze do tej dziwacznej koine należy: historia, która się tędy przetaczała i przetacza nieustannie, jest naszą wspólna historią. Zabytki, które przetrwały na tych obszarach, tak okrutnie niszczonych i gwałconych, są nasze. Nasze wspólne. Nie roszczę pretensji do ziem, które niegdyś wchodziły w skład naszego państwa, tak jak nie życzę sobie, by ktokolwiek rościł sobie pretensje do ziem wchodzących dziś w obręb Rzeczypospolitej. Ale nigdy nie zrezygnuję z pamięci o faktach, które są elementami składowymi mej ojczystej historii, tak jak i wam nie odmawiam prawa do tego co przetrwało między Bugiem i Sanem a Wisłą, jako do składnika waszych dziejów. Bo dla mnie oznacza to jedno: oznacza, że tu wszystko jest nasze wspólne i niepodzielne. Umiejmy to wszystko szanować i umiejmy się z tego wszystkiego radować”.

 

W tym kontekście czytany artykuł prof. Zdzisława Krasnodębskiego o Kresach (Pańska Polska, GPC 31.XII.12-01.I.13) każe ponownie zastanowić się nad dzisiejszą polską świadomością własnego państwa i nad świadomością własnego państwa u pozostałych mieszkańców ziem dawnej Rzeczypospolitej. Słowa, które Państwo czytacie proszę traktować jako skromny głos w dyskusji. Nie uzurpuję sobie w żadnym wypadku jakiegoś przywileju wszechwiedzy.

 

I Rzeczpospolita była niewątpliwie państwem, w którym narodem politycznym (posiadającym prawa polityczne) była szlachta. Nie oszukujmy się, nie tylko szlachta „polska”, ale również „litewska” i „ruska” a i „pruska”. Ustawa z dn. 3 maja stanowiła nieśmiały krok w kierunku dopuszczenia do szlachectwa innych stanów – mieszczaństwa a nawet chłopstwa. Mówiono w Polsce różnymi językami choć przez długi czas lingua franca była łacina. Trzeba też pamiętać o zamieszkującej Rzeczpospolitą znacznej społeczności żydowskiej mówiącej po hebrajsku i w jidysz ale i po polsku. Pod koniec XVIII w. coraz częściej językiem uniwersalnym na znacznych obszarach stawał się język polski. Można tu przywołać ciekawą anegdotę wyczytaną u Stanisława Vincenza. Pod koniec lat 30. XX wieku we Lwowie, w pewnym gronie, w którym prócz Polaków było sporo osób przybyłych z Niemiec i Austrii, toczyła się rozmowa o literaturze. Jedni chwalili literaturę francuską inni niemiecką czy rosyjską. Jeden z gości wychwalać zaczął literaturę polską a gdy gospodarz nieco zdziwiony zapytał co ów apologeta polskiej literatury ma konkretnie na myśli usłyszał – no, oczywiście pisma Baal-szem Towa z Międzyboża, Dow-Bera z Międzyrzeca, Eliemelcha z Leżajska czy rabina Nachamana z Bracławia. Polskość niejedno ma imię – można powiedzieć.

 

Destrukcja, na skutek bandyckiego spisku państw zaborczych, I Rzeczpospolitej zakończona w 1795 r., oznaczała również destrukcję dotychczasowej struktury administracyjnej państwa Obojga Narodów – podziału na województwa nazywane z łacińska: np. Palatinatus Kijoviensis, Palatinatus Vilniensis czy Palatinatus Podolhensis ale i Ducatus Samogitae (Księstwo Żmudzkie) etc. Na terenie zaboru rosyjskiego dawne województwa włączono do Cesarstwa i przekształcono w gubernie, niektóre z nich likwidując lub łącząc z terytoriami rosyjskimi. Destrukcji jak wiemy poddane zostało od tamtego czasu wręcz samo istnienie polskości. Mieszkańcy dawnych ziem Rzeczpospolitej poddani zostali brutalnej presji rusyfikacji i germanizacji. O język polski programowo zwalczany przez zaborców toczyła się trudna i ciężka walka.

 

Odzyskane przez Polaków w okresie od 1918 do 1921 r. manu militari ziemie i ustalone traktatami granice II RP uznane prawnie w całości przez opinię międzynarodową, pozwoliły utworzyć nowe państwo polskie. Pamiętajmy jednak, że gdy w 1918 r. mieszkańcy ziem dawnej Rzeczpospolitej odzyskali wolność od państw zaborczych utworzyli nie jedno państwo ale kilka państw. Niemała część dawnego terytorium I Rzeczpospolitej pozostała nadal jak mówiono „za kordonem”, co w praktyce oznaczało niestety ich sowiecką okupację. Nowe polskie państwo nosiło nazwę Rzeczpospolita Polska a nie Rzeczpospolita Obojga Narodów. Wielu jego mieszkańców uważało się za spadkobierców tamtej dawnej Ojczyzny. Polska konstytucja z 17 marca 1921 r. (Dz. U. 1921, nr 44, poz. 267.) w art. 96 zniosła wszelkie stanowe przywileje szlachty, predykaty, partykuły i tytuły rodowe: „Wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Urzędy publiczne są w równej mierze dla wszystkich dostępne na warunkach, prawem przepisanych. Rzeczpospolita Polska nie uznaje przywilejów rodowych ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych, z wyjątkiem naukowych, urzędowych i zawodowych. Obywatelowi Rzeczypospolitej nie wolno przyjmować bez zezwolenia Prezydenta Rzeczypospolitej tytułów ani orderów cudzoziemskich.” Artykuł ten stworzył podstawę do utworzenia w miejsce dawnego społeczeństwa stanowego, z wyodrębnionym narodem politycznym – szlachtą, państwa z jednym narodem polskim, którego wszyscy pełnoletni obywatele posiadali odtąd równe prawa polityczne.

 

Świadomość własnego państwa w II RP była w okresie dwudziestolecia bardzo duża. Niemniej pojawiły się wówczas także różne problemy związane z kształtowaniem się nowoczesnej polskiej elity narodowej – mówiąc w skrócie grupy społecznej sięgającej w ramach różnych prawnych kompetencji po przywilej do nadawania całemu narodowi kierunku szeroko rozumianego rozwoju. Spora część polskiej inteligencji, zgłaszającej z jednej strony swój akces do ówczesnej polskiej elity okazała się z drugiej podatna na wpływy komunizmu. Przykładem był m. in. zorganizowany przez komunistów w 1936 r. we Lwowie Zjazd Pracowników Kultury, na którym wygłaszano radykalne hasła nawołujące wręcz do likwidacji istniejącego polskiego państwa.

 

W swoim artykule prof. Zdzisław Krasnodębski przeciwstawia, jak się zdaje, tradycję dumnej „pańskiej” Polski, tradycji „pokornego polskiego fornala”. Nie jest to chyba szczęśliwe przeciwstawienie. Z dużą dozą dobrej woli, w znacznym uproszczeniu, należy je rozumieć raczej symbolicznie.

 

Myśląc o „pańskiej” Polsce nie trzeba zresztą być jej szczególnym obrońcą, skoro to ta właśnie tradycja tworzyła sporo z tego co w Ojczyźnie było najlepsze. Ale nie wszystko. Ten „pański” składnik eliksiru zwanego Polonia sacra uzupełnić należy jeszcze o inne jeszcze dodatki a przede wszystkim o głęboką duchowość polskiego narodu wyrosłą z tradycji Christianitas.

 

O groteskowej fałszywości rozumienia polskiej „pańskości” świadczy przykład nieszczęsnego bolszewika, marszałka Michaiła Nikołajewicza Tuchaczewskiego, który uważał, że w Polsce, na którą maszerowała dowodzona przez niego Рабоче-Крестьянская Красная Армия, wszystko tak przesiąknięte jest „pańskością”, że nawet zwykły kapeć Polacy nazywają „pan tofel”.

 

Pytaniem, które kieruję do prof. Z. Krasnodębskiego brzmi: czy jego zdaniem „polski pokorny fornal” wytworzył w ogóle coś, co można by uznać za „tradycję” czy „wzór społeczny” do naśladowania? Chyba, że symbolicznie nazwiemy tak całą tradycję P.R.L., w którego początkach (1944-1945) „polscy pokorni fornale” zlikwidowali to wszystko co pozostało wtedy jeszcze po „pańskiej Polsce”. Tylko ta „tradycja” dla normalnych ludzi do naśladowania zupełnie się nie nadaje.

 

Nota bene: à propos problemów ze współczesną polską elitą, w nr 5/2007 dwumiesięcznika Arcana ukazał się artykuł „Inteligent czy mądry Polak: pytania o nową elitę stawiają A.Waśko, J. Prokop, A. Nowak i inni”. Warto do niego wracać.

 

W latach 20. XX wieku, okresie odzyskiwania niepodległości polska świadomość obszaru i znaczenia całości terytorium dawnej Rzeczpospolitej była powszechna. Formowały tę świadomość m.in. szkolne książki np. Z. Fedorowicza Polska. Krajobraz i człowiek (Warszawa 1925) czy Wypisy geograficzne. Podręcznik przeznaczony do użytku w szkołach powszechnych i średnich St. Pawłowicza (Lwów 1929). Posiadam dużą, ścienną mapę Królestwa Polskiego i ziem ościennych wydaną w 1921 r. przez S. Arcta, obejmującą terytorium Rzeczpospolitej z 1772 r. Kiedy po 1989 r. szukałem mapy podziału administracyjnego I Rzeczpospolitej nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Takiej mapy nie wydano chyba do dziś. Więc skąd ma się świadomość dawnej całości wziąć? A przecież pojęcie „kresy wschodnie” to raczej porozbiorowa peryfraza, zaś terytoria Wielkiego Księstwa Litewskiego podzielonego na sejmie 1569 r. na województwa: wileńskie, brzesko-litewskie, trockie, mińskie, witebskie, nowogródzkie, połockie, mścisławskie oraz smoleńskie (od 1667 tytularne), jak również ziemie ruskie Korony Polskiej podzielone na województwa podlaskie, ruskie, wołyńskie, bełzkie, podolskie, bracławskie, kijowskie oraz czernichowskie (od 1667/1686 tytularne), nie były jakimiś „kresami wschodnimi” czy też obszarami kolonizowanymi przez Polaków, ale terytoriami zgodnie z prawem tworzącymi normalne państwo o nazwie Rzeczpospolita Obojga Narodów, które całkowicie bezprawnie rozgrabiły pod koniec XVIII wieku Prusy, Rosja i Austria. Zaś rody Sapiehów, Radziwiłłów, Potockich, Ostrogskich ale i Kościuszków, Piłsudskich, Norwidów, Mickiewiczów, Słowackich, Zanów, Dąbrowskich, Miłoszów etc. to nie żadne rody polskich kolonizatorów rezydujące na jakiś „kresach”, ale zamieszkujące tam od dziada pradziada rody ruskie i litewskie. A że z czasem mówili po polsku a nawet się polonizowali? A dlaczego polonizowali i asymilowali się także Żydzi, Ormianie, Karaimi, Tatarzy, Niemcy, Rosjanie, Holendrzy, Francuzi?. No, cóż cywilizacja naszej Ojczyzny, naszej czcigodnej Polonia sacra, była po prostu zawsze bardzo atrakcyjna. Jest ona zaiste prawdziwym fenomenem gdyż zahartowana w bojach od wieków trwa, mimo, że programowo usiłowały ją pogrążyć różne międzynarodowe, złodziejskie, nie tylko prusko-rosyjsko-austriackie czy niemiecko-sowieckie, antypolskie spiski. Salute!

 

-------------------

 

 

Łukasz Józef Pijewski (ur.1948 r.) – aktor, reżyser, pedagog, publicysta.

Absolwent Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi. W swojej artystycznej działalności był związany z wieloma teatrami: z Państwowym Teatrem Dolnośląskim w Jeleniej Górze, Teatrem im. Solskiego w Tarnowie, Teatrem im. S. Wyspiańskiego w Katowicach, Teatrem Powszechnym i Studyjnym w Łodzi, Teatrem Dramatycznym w Legnicy(w latach 1990-1992 był jego dyrektorem). Współpracował m.in. z Radiem Łódź, Radiem Katowice, TV POLSAT, Ośrodkami TVP w Katowicach i w Łodzi . Jest autorem kilku scenariuszy teatralnych i telewizyjnych (m.in. Św. Wojciech, Tola Korian, Prysznic – dla młodzieży). Publikował w łódzkim „Tyglu Kultury” i „Kronice”. W orbicie jego zainteresowań zawsze był teatr i dramat religijny.

 
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.