Cóż słychać z łódzkim zgęstkiem?
data:15 grudnia 2012     Redaktor: MichalW

Jako łodzianin żywotnie zainteresowany moim rodzinnym miastem Łodzią w lutym 2012 roku napisałem notatkę odnoszącą się do planów zarządu miasta w zakresie strategii jego rozwoju. Ponadto z racji mojego pierwotnego wykształcenia uważam się niekiedy za artystę, sprawa ta tym bardziej mnie ciekawi.

Tomasz Stańczak

 

Warto ten tekst opublikować, ponieważ odnoszę wrażenie, że plany związane z łódzkim klastrem gdzieś samoistnie wsiąkły, co było zresztą do przewidzenia. Może więc Pani Prezydentowa odpowie nam dzisiaj na pytanie: cóż tam dalej słychać z łódzkim zgęstkiem? I gdzie w naszym mieście znajdziemy choćby śladowo ten „Mediolan” Wschodu? Poniżej tekst mojej  notatki Łódzki zgęstek czyli jak nowym slangiem zatachlować stare bolączki [2012-02-21].

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

W dniu 20 lutego 2012r., w naszym zapomnianym chyba przez Opatrzność mieście Łodzi, odbyła się publiczna debata o przyszłości, która dotyczyła tzw. „Strategii rozwoju klastra w Łodzi (Projekt nr 494/2004 ”Klaster łódzki jako sieć współpracy w zakresie innowacji w regionie ” współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Społecznego)”.

[…] Projekt ten był współfinansowany przez UE i oczywiście są to pieniądze wyrzucone w błoto. Że środki otrzymywane z UE są marnotrawione w niewiarygodny sposób każdy już chyba w Polsce widzi. Zachęcam do studiowania licznych wypowiedzi m. in. brytyjskiego europosła N. Farage’a o skali tego marnotrawstwa w europejskim superpaństwie.

Wracajac ad rem osobom starszym i ciekawskim od razu podpowiadam, że słowo „klaster” (od. ang. cluster) lub używany niekiedy polski odpowiednik – „zgęstek”, „oznacza zgrupowanie przestrzenne lub powiązanie systemowe mniejszych obiektów w jeden większy”. Czym zatem jest ten łódzki zgęstek? W opinii Urzędu Miasta Łodzi, będzie to zapewne miejsce magiczne, retorta wiedźmy, gdzie dokona się cud. Cudem zaś będzie reaktywacja Łodzi przemysłowej i łódzkiego rynku pracy w naszym zapomnianym przez Opatrzność mieście, dzięki czemu stanie się ono krainą mlekiem i miodem płynącą. Oby skutek tych czarów-marów nie był taki jak w kreskówce Wunschpunsch.

Na sesji rady miejskiej w grudniu 2011 r. prezydent Łodzi, inż. Hanna Zdanowska, szczebiotała radośnie: „Chciałabym, żeby Łódź stała się Mediolanem Wschodu, Berlinem tej części Europy” i przedstawiła swoją „strategię na lata 2012-2020 plus”. Co z niej wynika? – pyta dziennikarka i odpowiada – „że Łódź ma być piękna i bogata, a mieszkańcy szczęśliwi”. Żałosny banał bez jakichkolwiek konkretów i odniesień do realnej sytuacji mieszkańców, tego położonego w środku Polski i być może zapomnianego przez Opatrzność miejskiego destruktu.

Wybrana w 2010 r. na stanowisko prezydenta z ramienia PO, inż. H. Zdanowska, kilkakrotnie przedstawiała wizje rozwoju, zarządzanego przez siebie miasta. W związku z tym grupa łodzian od 11 lutego zbierała nawet podpisy mieszkańców, chcąc zorganizować referendum w sprawie jej odwołania, ale tym razem całość sprawy rozpłynęła się w sekretnej łódzkiej mgle.

Prowadzący w grudniu 2011 r. debatową imprezę człowiek, rozpływał się nad „konsultacjami społecznymi”, czyli zapytaniem kilku osób, co sądzą o nowych pomysłach UMŁ. Kiedy zaś kilku desperatów chciało głośno powiedzieć, jak nisko ocenia te pomysły, bo miasto jest pełne walących się ruder… o przepraszam… kamienic (ich nędzę wyraźniej widać na tle kilku odnowionych budynków), brudne (obsmarowane przez odchody zwierząt chodniki i trawniki, breja śniegu i lodu na chodnikach i jezdniach itd.), o nikczemnym stanie dróg, pełne bezrobotnych, zadłużone, bez realnych możliwości rozwoju, bo na nic nie starcza kasy, to prowadzący dwoił się i troił, aby odebrać im mikrofon. Na tle tych kilku zatroskanych głosów, beztroski gwar piewców „łódzkiego zgęstka” brzmiał coraz bardziej absurdalnie.

Zaciekawiła mnie jednak w tej historii pewna sprawa. Wśród wielu rozmaitych mniej lub bardziej niezrozumiałych terminów, którymi wypełnia się pozbawione najczęściej sensu i treści rozmaite „strategie”, pojawia się termin „przemysły kreatywne”. Również w wypadku „łódzkiego zgęstka” ludzie z UMŁ zaczęli używać tego terminu w okolicach marca ubiegłego roku, kiedy to firma Demo Effective Launching, opracowująca strategię budowy marki Łodzi, ogłaszała wyniki swojej pracy. Zaczęto wówczas lansować hasło: "Łódź – centrum przemysłów kreatywnych". I właśnie te przemysły kreatywne mają zastąpić dawny przemysł włókienniczy. Ba, mówi się nawet, że creative industries ma być kołem zamachowym łódzkiej gospodarki. Jako człek posunięty w latach zapytałem – ki diabeł? – i szukając odpowiedzi zacząłem zagłębiać się w kręte tunele kolejnego ideologicznego bzdeta wymyślonego przez Zachód, a skrzętnie podchwyconego przez miejscowych cwaniaków, w celu wykorzystania go do dalszego rozwadniania resztek mózgów naiwnych lokalnych głupków i nabijania sobie kasy.

Pojęcie creative industries na bogatym Zachodzie miało być może kiedyś, do momentu przekroczenia wszelkich granic ryzyka finansowego i ujawnieniu się nadciągającego kryzysu gospodarczego, pewne skromne racje bytu. Sama idea wywodzi się ponoć z pracy, opublikowanej już w 1944 r. The Dialectic of Enlightenment (niem. Dialektik der Aufklärung) dwóch frankfurtczyków Th. Adorno i M. Horkheimera, myślicieli zaliczanych do tzw. Nowej Lewicy. […] Dzisiejsi kontynuatorzy tej idei powtarzają jak mantrę słowa: kreatywna, kreatywny, kreatywne, wraz z różnymi odniesieniami, np.: twórca, wyobraźnia, pomysły itp.

Wszystko to jest współczesna wersja nowomowy, bełkot czy slang dla ćwierćinteligentów. Czytajcie, drodzy Państwo zdanie: Koncentracja twórców, przedsiębiorców i odbiorców w miastach i dzielnicach kreatywnych tworzy atrakcyjną atmosferę, mierzoną tzw. indeksem bohemy, oraz możliwości, które pozwalają na realizację międzybranżowych  i międzysektorowych projektów. A zdanie to dotyczy małopolskiego opracowania problematyki „przemysłów kreatywnych”, gdzie zgęstek kreatywności jest o niebo większy niż w zdestruowanym chaosie łódzkiej aglomeracji.

Opowieści o tym jak to różni Kreatorzy i artyści zbawią świat, to jest mowa-trawa, pitolenie i – jak mówi redaktor Rafał Ziemkiewicz – pierdzielenie. Znamy dobrze twórcze poczynania różnych Kreatorów w tym szczególnie malarzy i zapiewajłów chórów cerkiewnych. W XX wieku kosztowały one życie milionów ludzi. Wszystko to jest tragiczny efekt powiększającej się czarnej duchowej dziury, pustki i nihilizmu jakim przesiąknięta jest współczesna, odrzucająca Boga, kultura Zachodu. A takie, dajmy na to japońskie słowo – kaizen – doskonalenie? To kolejna mantra. Możemy się doskonalić, owszem, ale przede wszystkim i nade wszystko mamy zabiegać o zbawienie naszych dusz. Cóż pomoże człowiekowi, jeśli nawet cały świat posiądzie, a na duszy swojej poniesie szkodę? (Mat. 16, 26). Warto przypomnieć, że doskonalenie nie pomogło Japonii w odwróceniu niekorzystnego od lat trendu gospodarczego.

Inne głosy na zaprezentowanych banialukach UMŁ o dumnej nazwie „strategia” nie zostawiają suchej nitki. Przytoczę słowa blogera o nicku juras (gość) z 04.03.11, 13:26:42: Nie mam nic przeciwko kreatywnosci. Ale proszę powiedzieć mi jaki odsetek obecnych mieszkańców Lodzi nadaje się i może być zatrudniona w tak reklamowanych "przemysłach kreatywnych". 3% może 5%, przy sprzyjających warunkach nawet troche wiecej, lecz zawsze ponizej 10%. A gdzie praca i zatrudnienie dla reszty ????????????? Przemysły kreatywne mogą być otoczką, ale nie jądrem egzystencji tego miasta. Nigdy nie będą one w stanie wypełnić olbrzymiej pustki która powstała tu po upadku przemysłu włókienniczego.

Najwyższy czas skupić swą uwagę na mieszkańcach a nie inwestorach napisał 27.07.11 na stronie Salon24 o władzach Łodzi, bloger o nicku Allchemik.

Tymczasem stare bolączki Łodzi: zapaść demograficzna, najwyższa śmiertelność w Polsce, najwyższy odsetek osób po 60-roku życia, niski poziom wykształcenia mieszkańców, zła struktura zatrudnienia, niskie zarobki, wrażenie jakby Łódź nie miała żadnego skutecznego programu pomocy społecznej, który w pierwszej kolejności przydałby się znacznej części mieszkańców – te i wiele, wiele innych bolączek – pozostają od lat bez zmian. Zmieniają się tylko kolejne papierowe „strategie” w UMŁ. I na tym chwilowo poprzestanę.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Więc cóż tam po roku słychać z łódzkim zgęstkiem na lata 2012-2020 plus?

Łukasz Pijewski





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.