Bożena Ratter: Skąd biorą się hasła
data:26 listopada 2012     Redaktor: dg

Aktualnie w Warszawie odbywa się 6 Festiwal Filmów Rosyjskich  pod nazwą "Sputnik nad Polską". W latach 50-dziesiątych, gdy pierwszy radziecki sputnik krążył po orbicie, uczniowie polskich szkół poznawali masowo kinematografię radziecką. Wszystkie klasy udawały się obowiązkowo do kina na  filmy ideologiczne i filmy muzyczne z ludową muzyką, baletem i śpiewem. W czasie tegorocznego festiwalu będzie można obejrzeć film "Niech żyje Meksyk" Siergieja  Eisensteina, twórcy propagandowego filmu Pancernik Potiomkin. Czy przed projekcją widzowie dowiedzą się o losie reżysera?


Stalin był twórcą iluzji, genialnym kuglarzem i mistrzem w ferowaniu skazujących wyroków. Były dwa typy rzeczywistości, przedstawionej przez państwo oraz całkiem innej, codziennej. W świecie paranoi żyli nie tylko jego najbliżsi współpracownicy skazywani wraz z rodzinami na śmierć czy łagry, ale i rodzina. Siostra żony Stalina skazana na 10 lat wiezienia, jej mąż rozstrzelany. Aresztowano także żonę syna Stalina a narzeczony córki Stalina, reżyser filmowy trafił do obozu pracy. Nic nie potrafiło wstrzymać Stalina przed szafowaniem wolnością i życiem współobywateli. Pragnąc chronić się przed niezadowoleniem przywódcy wiodącej partii, najznakomitsi ludzie nauki i kultury podpisywali wierno poddańcze listy do przywódcy. Na nic, polowanie na "czarownice" miało wzmocnić kontrolę nad prasą i radiem. Lidia Rusłanowa, popularna śpiewaczka, której piosenki nadawane były przez radio od świtu do zmierzchu, znana z piosenki "Katiusza", została skazana na 10 lat więzienia. Ulubiona aktorka Stalina, najpierw była nagrodzona przez niego a w 1947 roku skazana na 25 lat więzienia za zakochanie się w Amerykaninie. Gdy reżyser Siergiej Eisenstein zaprezentował drugą część swojego filmu Iwan Groźny, Stalin rozpoznał siebie w roli krwawego tyrana i zareagował błyskawicznie. Jedynie śmiertelny atak serca uchronił reżysera przed gniewem sowieckiego przywódcy. (wg dokumentalnego filmu).

Całe szczęście, że obecnie nie grozi śmierć czy więzienie, Robert Duvall zagrał w filmie "Stalin" rolę zbrodniarza, który ma na sumieniu 60 mln ofiar. Amerykański aktor nie bał się reakcji i insynuacji, że bohater jest mu bliski w poglądach.  Może do niego powinien zwrócić się Antoni Krauze szukający aktora do roli Prezydenta w filmie o katastrofie w Smoleńsku?

Z okazji 120 rocznicy urodzin i 70 rocznicy tragicznej śmierci Brunona Schulza, w Warszawie odbywa się Festiwal Schulzowski pod honorowym patronatem Marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza. W Międzynarodowym Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu wykład wygłosił również Adam Michnik. Odbywają się wykłady, panele prezentujące postać w różnych kontekstach, koncerty i przedstawienia teatralne. Andrzej Chciuk, wypędzony z Kresów i zamieszkały w Australi pisał książki o Drohobyczu. I pisał w nich również o Brunonie Schulzu.  

"Jednym z największych przeżyć dla Brunona Schulza w jego dziecięcych latach była wizyta w Śniatyńce u Tarnowskich... Był pod Drohobyczem majątek Tarnowskich z pięknym dworem, schowanym w drzewach dużego parku jak wiewiórka w dziupli. Wybrał się tam Bruno dzięki uprzejmości starego Zuckerberga- sam mi to opowiadał." A stary Zuckerberg chciał, aby mały chłopiec zobaczył obrazy Grottgera, bo "mnie mówił jeden ze starostwa, że tam u hrabiów Tarnowskich był kiedyś Grottger, wielki malarz, i malował obrazów o powstaniu, jak to Moskali nasi bili w Kongresówce czterdzieści lat temu i od nas stąd tyż szli"... Za mały był wówczas Schulz, by w zbiorach Tarnowskich rozpoznać dzieła mistrzów, nie słyszał zresztą o nich. A były tam na pewno obrazy Grottgera, Rodakowskiego i Chełmońskiego, starszego Gottlieba, zdaje się, że i Sięmiginowskiego, którego Jan III Sobieski posłał na studia na Zachód, był ze zbiorów dzikowskich Tycjan, był i Rembrandt.

Największe wrażenie wywarł na Schulzu Grottger, którego potem gruntowniej studiował. Wydaje się też, że pomimo innej tematyki i techniki można w grafikach Schulza dostrzec jakąś wspólną tonację z Grottgerem." Po powrocie ze Śniatynki Bruno się rozchorował, gorączkował, zrywał się w nocy." Może wyjaśnienie jego reakcji na kontakt ze sztuką jest w tym, co jako starszy już, opowiadał Chciukowi: "Przeżycie artystyczne, odczucie piękna, podnoszące nas w górę, jest chyba jeszcze rzadsze niż przeżycie ekstazy religijnej.
 
Czytałem wiele modlitw żydowskich, katolickich, po prostu by wiedzieć, o co ludzie się modlą, zresztą modlitwa to też utwór literacki i dzieło sztuki. Ale nigdzie nie natrafiłem na modlitwę, która prosi o spłynięcie na nas największej łaski, łaski przeżywania dzieła sztuki, jako najwyższej rozkoszy."  Bruno Schulz już, jako znany pisarz i malarz wybrał się do Śniatynki w 1939. Z przyjściem bolszewików okoliczne chłopstwo rozkradło wyposażenie pałacu, ale "stała się rzecz, którą Schulz, rozczarowany do komunizmu zapisał na konto NKWD, które jeździło po okolicznych wsiach i bijąc chłopów po mordzie wymusiło zwrot zrabowanych rzeczy".

Czekam na Międzynarodowy Festiwal Luminarzy Nauki i Kultury ze Lwowa pod patronatem, co najmniej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tymczasem 23 listopada 2012r., w Warszawie, w Instytucie Biochemii i Biofizyki przed tablicą upamiętniającą polskich profesorów zamordowanych na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie, zebrała się grupka pamiętających. Tablicę ufundował profesor Wacław Szybalski, odznaczony w 2011 roku Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia w pracy naukowej i badawczej w dziedzinie biotechnologii i genetyki oraz za działalność dydaktyczną. 22 listopada, z okazji rocznicy wyzwolenia Lwowa nie odbyła się w Warszawie żadna konferencja polsko ukraińska, nie został odczytany list od władz miasta czy Państwa, nie było koncertu, nie wspomniały o tym wydarzeniu media.

W książce Jerzego Michotka jest taki fragment: "Jestem obłożony stertą książek dotyczących Lwowa. Nie zostało ich dużo. Zapewne mieszka na Mokotowie pewien pan. Nie zaryzykuję wymienienia nawet jego imienia. Naprawiał kiedyś coś u mnie w domu i po wypiciu paru kieliszków rzekł, wskazując leżącą na stole książkę: -To było w spisie książek, przeznaczonych w czterdziestych latach do spalenia. To znaczy - poprawił się - do skonfiskowania. Sam to robiłem, jak miałem 16 lat.

Mówili mi, że to burżuazyjne, antynarodowe broszury. Zakłamana propaganda kapitalistyczna na szkodę proletariatu polskiego."

To wtedy komunistyczne władze podzieliły naród polski, wyklęły i skazały na pogardę elitę, uczyły nienawiści młodocianych. Obca im była tolerancja. 11 listopada 2012 roku w Marszu Niepodległości brali udział potomkowie elity polskiej z Wilna, Lwowa, Grodna, Drohobycza, Buczacza. Po raz drugi zostali nienawistnie wykluczeni przez spadkobierców powojennej władzy.

A jak było z tolerancją we Lwowie opisuje Jerzy Michotek:  "A z tą tolerancją, Ojcze miałeś rację. Leży oto przede mną wypowiedź angielskiego podróżnika Roberta Bargrave, który był we Lwowie w roku 1651 i tak pisze (cytuję za Stefanem Mękarskim "Lwów-Karta z Dziejów Polski", str. 18) o uprzywilejowanym stanowisku Żydów: Żydzi są tu poborcami ceł i dopuszczani do różnych innych czynności urzędowych nad chrześcijanami nie tylko w dzielnicach przez siebie zamieszkałych. Są oni tak uprzywilejowanie, że w sporach między Żydem a chrześcijaninem nie stawiają się przed sędziami chrześcijańskimi, lecz przed żydowskimi cakam'ami; ta potworna ("horrid") zgoda na to ze strony Polaków ściągnie na nich brzemię największych klęsk, jak mór, ogień, miecz, niewola, które doprowadzają do prawdziwego spustoszenia. No i mimo tej horrid - zgody czy horrid - tolerancji był ten Lwów przez 599 lat zdrów".

Z innego polskiego miasteczka, leżącego obecnie na terenie Ukrainy, miasteczka Buczacz, pochodzi nie tylko rodzina Zygmunta Freuda  ale i Szymon Wiesenthal. W Buczaczu przeważali Żydzi: sześć tysięcy wobec dwóch tysięcy Polaków i tysiąca Ukraińców.

We wspomnieniach obywatela polskiego, Szymona Wiesenthala, w rozdziale "Łgarstwo" znajduje się uzasadnienie dla hasła "antyfaszyzm" płynącego z ust komunistów.

"Komuniści wzięli antyfaszyzm w dzierżawę. Częściowo wiąże się to z ich historyczną rolą. Spośród wszystkich kierunków politycznych Hitler najgwałtowniej zwalczał bolszewizm I odwrotnie - największy opór we Francji, Niemczech i Austrii stawiali mu komuniści, przynajmniej, jeśli potraktować go w proporcji do liczebności w społeczeństwie. W ślubnym podarunku Stalin wydał Hitlerowi wiele niemieckich i austriackich Żydów, będących komunistami... Niewątpliwie jednak nieproporcjonalnie wielu komunistów zamknięto w obozach koncentracyjnych... Nie przypadkiem zdominowali po wojnie organizacje byłych więźniów politycznych. W dodatku obozy te znajdowały się przede wszystkim w Polsce, a ponieważ co piąty Polak przez jakiś czas był więziony, przeto rola obozowych związków koleżeńskich w życiu politycznym Polski była szczególnie duża. Korzystały nie tylko z politycznego, ale i finansowego poparcia ze strony państwa... Odwdzięczały się one uchwaleniem rozmaitych lewicowych rezolucji, dostrzegały niebezpieczeństwo neonazizmu wyłącznie tam, gdzie życzyli sobie tego komuniści.. Antyfaszyzm stał się trwałym składnikiem komunistycznej propagandy".

Dziwne, minęło tyle lat a słowa Szymona Wiesenthala brzmią jakoś swojsko. To język tych, którzy chcą mieć monopol na władzę. I jeszcze jeden fragment:

"Proces zbrodniarzy niemieckich z Majdanka trwał bardzo długo, świadkowie -esesmani starali się składać zeznania odciążające, "wspólna dla nich wszystkich -z jednym tylko wyjątkiem była niezwykle słaba pamięć" nawet w stosunku do, nazwanego cynicznie "dożynkami", morderstwa dokonanego na 15 tysiącach żydowskich mężczyzn, kobiet i
dzieci otoczonych zaporą na łące."

Dopiero zeznania polskiego lekarza, dr Jana Nowaka i Henryki Ostrowskiej, wywiezionej na Majdanek z Warszawy, zmieniły przebieg procesu oskarżonych o ludobójstwa dokonywane w Majdanku.

"Na widok swych dawnych prześladowców świadek ze zdenerwowania nie mogła wydobyć głosu", ogłoszono, więc przerwę. Po zażyciu środków uspokajających "pani Ostrowska powiedziała, że ze względu na znajomość języka niemieckiego skierowana została do pracy w magazynie...Znajdowały się tam również puszki z cyklonem B, oznaczone trupią główką, używane do zagazowywania". No cóż, "adwokat dr Bock wystąpił z wnioskiem o aresztowanie pani Ostrowskiej i uniemożliwienie jej powrotu do Warszawy, jako podejrzanej o współudział w morderstwie, ponieważ wydawała puszki z cyklonem dla komór gazowych". O tej "monstrualnej bredni" pisała prasa światowa. Szkoda, że krajowa prasa nie nazywa tak równie kuriozalnych zachowań, młodzi z lekkim piórem ale bez głębszej znajomości zagadnienia piszą dyktowane im slogany. Być może dyktują Ci, którzy boja się Szymona Wiesenthala, który mówił: "Wszystko w życiu ma swoją cenę, wina nie może zostać odpuszczona, lecz jedynie zniesiona przez pokutę".

Bożena Ratter
 





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.