Z ks. prof. Stanisławem Warzeszakiem, bioetykiem, sekretarzem Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski i  Dyrektorem Krajowym Duszpasterstwa Służby Zdrowia, rozmawia Magdalena Kowalewska
data:20 listopada 2012     Redaktor: LordVader

Z ks. prof. Stanisławem Warzeszakiem, bioetykiem, sekretarzem Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski i  Dyrektorem Krajowym Duszpasterstwa Służby Zdrowia, rozmawia Magdalena Kowalewska

Z ks. prof. Stanisławem Warzeszakiem, bioetykiem, sekretarzem Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski i  Dyrektorem Krajowym Duszpasterstwa Służby Zdrowia, rozmawia Magdalena Kowalewska

- Czy Kościół może wpływać w jakiś sposób na decyzje posłów w kwestiach dotyczących ochrony życia? Przypomnijmy, że premier zganił partyjnych kolegów za to, że opowiedzieli się za dalszymi pracami nad projektem ustawy zaostrzającej aborcyjne prawo. Jednak ostatecznie projekt ustawy i tak upadł.

- To upomnienie premiera wynika z tego, że posłowie po raz pierwszy zagłosowali zgodnie ze swoim sumieniem, a nie dyscypliną partyjną, kierując wspomniany projekt ustawy do sejmowych komisji. Jeśli jakiś polityk krzyczy, że Kościół nie ma prawa ingerować w sumienie ludzi i myśli, że posłowie będą głosowali zgodnie z własnym sumieniem, na pewno nie o to mu chodzi. Będą wówczas zawsze głosowali zgodnie z dyrektywą lidera danej partii. To jest absurdalne i nieetyczne.

- Jak powinien zachować się Kościół w danym przypadku?


- Kościół ma obowiązek przypominania o konieczności poszanowania wolności sumienia posłów i głosowania zgodnie z własnym sumieniem. Powinien również uświadamiać posłów, że nie mogą w tych sprawach ulegać jakiejkolwiek partyjnej presji. Przypominanie Kościoła o konieczności poszanowania wolności sumienia polityków nie jest próbą wpływania na politykę. Kościół mógłby przecież orzec, że każdy katolik, który zagłosuje przeciwko zwiększeniu praw chroniących życie ludzkie, będzie ekskomunikowany. Do tej pory jednak tego nie uczynił. Mimo to ekskomunika niekoniecznie musi mieć charakter prawny, ma także charakter moralny. Oznacza to, że ktoś, kto głosuje wbrew swojemu sumieniu i zgodnie z politycznym zamówieniem, popełnia ciężki grzech i wyłącza się z Kościoła. Łamie własne sumienie i pośrednio współpracuje z podmiotami, których działania są wymierzone przeciwko życiu ludzkiemu. Polityk, stanowiąc niesprawiedliwe prawo, bierze na siebie odpowiedzialność za krzywdę, która zostanie wyrządzona życiu ludzkiemu. W ten sposób bierze udział w cudzym grzechu, popełniając sam ciężki grzech, z którego może być uwolniony dopiero poprzez spowiedź i pokutę. Jest to w istocie skandaliczny czyn i śmiertelny grzech, dlatego wyłącza ze wspólnoty ludzi wierzących i ze wspólnoty z Bogiem. To właśnie wyłączenie nazywamy ekskomuniką. Zauważmy, że stanowiący prawo, podejmując takie, a nie inne decyzje, dopuszczają nie tylko do jednostkowych aborcji, ale do tysiąca, a nawet milionów aborcji, które będą miały miejsce w przyszłości.

- Zdaje się, że nie wszyscy politycy mają świadomość tego, że opowiedzenie się za lub przeciwko życiu rzutuje na ich religijność i moralność.

- Faktycznie. Można wymienić tutaj też inne ważne ustawy, o których wejściu w życie muszą zadecydować politycy i tym samym spoczywa na nich wielka odpowiedzialność za społeczne konsekwencje. Np. głosowanie o wolnym dostępie do narkotyków. Wszyscy, którzy opowiedzą się za tym prawem, biorą na siebie odpowiedzialność za dramat ludzi młodych, wypalenie i zniszczenie społeczne, liczne wypadki, tragedie itd. Myślę, że większość polityków nie bierze pod uwagę następstw, które wynikają z podejmowanych przez nich decyzji. To jest choroba naszej cywilizacji, że ludzie myślą koniunkturalnie o tym, co służy danej chwili, a nie zastanawiają się nad moralnymi konsekwencjami swoich decyzji

- A jak wygląda świadomość społeczna dotycząca ochrony życia?


- Mamy do czynienia z  dość złożoną sytuacją, ponieważ w Polsce jest coraz większa świadomość potrzeby ochrony życia od samego poczęcia. Badania wskazują, że już 80 proc. Polaków jest za ochroną poczęcia. Tymczasem to politycy chcą decydować, które życie powinno być chronione, a które nie. Rzeczywiście, udało się prawie 20 lat temu uchwalić pewien konsensus i został on od tego czasu utrzymany z woli głównych sił politycznych. Wielu z pewnością zależałoby na naruszeniu tego kompromisu. Wówczas mogłoby dojść do sytuacji nawet gorszej niż przed jego wypracowaniem. Dlatego można podejmować próby jego zmiany, ale tylko w przypadku, jeśli stanowione prawo rzeczywiście daje szansę zwiększenia ochrony życia. W tym przypadku politykowi chrześcijańskiemu zezwala się na głosowanie na lepsze prawo, nawet nie w pełni satysfakcjonujące, jeśli miałoby ono zastąpić to gorsze.

- Co zrobić, żeby politycy, którzy są  bezpośrednimi przedstawicielami społeczeństwa w podejmowanych decyzjach, mieli na uwadze dobro i godność osoby ludzkiej oraz umieli dostrzec wartość życia ludzkiego i odrzucać takie prawo, które nie chroni człowieka?


- Niestety, tematy, o których rozmawiamy, bardzo skrzętnie omija się na etapie wyborów. Dopiero później okazuje się, kto naprawdę jest kim. Należałoby pilnie rozliczyć wybranych  polityków, mając na uwadze perspektywę następnych wyborów. Trzeba otwarcie mówić konkretnym parlamentarzystom: „Nie masz szans, nie zagłosujemy już na ciebie, bo nie okazałeś się obrońcą ludzkiego życia” . Jest to jednak dość trudne zadanie, ponieważ wiele spraw odkłada się w czasie, a o niektórych ludzie po prostu zapominają.

Wywiad ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" Nr 45 (888) z 6 listopada 2012 r.

 
 





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.