(…) Faktem jest, że w Katastrofie Smoleńskiej w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło 96 osób. Faktem jest, że istniało pomiędzy Polską i Rosją porozumienie wojskowe z 1993 r., które przewidywało na wypadek takiego typu zdarzenia prowadzenie wspólnego śledztwa. Porozumienie to było wiążącą umową międzynarodową i nikt w Polsce - w ramach pacta sunt servanda (łac. umów należy dotrzymywać) - nie miał kompetencji, by uzgadniać cokolwiek innego. Nie znam żadnych przepisów konstytucyjnych (poza przypadkami działań w czasie II wojny światowej i decyzji głównodowodzących wielkich mocarstw), które upoważniałyby któregokolwiek premiera do brania w swoje ręce kompetencji wypowiadania się za Rzeczpospolitą, odsuwania umów, które są wiążące i przyjmowania zupełnie innego kontekstu normatywnego. Stwierdzam, że niezależnie od tego czyja byłaby inicjatywa, przyzwolenie - działanie premiera Tuska - było nielegalne. Weszliśmy na grunt załącznika 13. do Konwencji Chicagowskiej (o międzynarodowym lotnictwie cywilnym z 1944 r.), załącznika, który technicznie dotyczy katastrof w cywilnej komunikacji lotniczej. Zwracam uwagę, że w konwencji tej chodzi wyłącznie o lotnictwo cywilnie (art. 3 tejże konwencji wyklucza odnoszenie unormowań do lotnictwa państwowego, wojskowego, policyjnego i innego tego typu). Nie wolno po prostu tego robić. Załóżmy, że było wolą obu stron i uzgodniły one wypróbowany i wygodny mechanizm załącznika 13., jako podstawę badania.
Całe to „badanie chicagowskie” było jednym ciągiem naruszeń. Po pierwsze – cóż to jest struktura MAK? Jest to Межгосударственный авиационный комитет (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy). Ale jakież to „государства”(państwa) ? Wspólnota Niepodległych Państw to jest efemeryda, która w istocie w ogóle nie działa. Chciałbym zapytać: kiedy WNP wyrażała swoją wolę i zgodę na zaangażowanie MAK-u w tym zakresie? Kto ją pytał o jakąkolwiek zgodę? Gdzie są przedstawiciele WNP w składzie MAK? Zatem sam organ już był nielegalny z tego punktu widzenia. Kiedy się dobrze przestudiuje protokół 13. wraz z załącznikami (komentarzami i orzecznictwem), okazuje się, że wszystko zostało naruszone, splugawione, naruszone. Dlatego dziwię się, że mówi się o wiele za mało o roli Klicha, jako akredytowanego przedstawiciela. Było jego prawem zażądanie natychmiastowego badania miejsca zdarzenia i wraku samolotu przez stronę polską. To był polski samolot, to był polski AIR FOCE ONE, który wiózł głowę państwa z szefami wszystkich rodzajów wojsk. To był samolot wiozący najskrytsze tajemnice Polski i Paktu Północnoatlantyckiego. W to miejsce wchodzi dyspozycja wyłącznie władz i służb rosyjskich i pełne przyzwolenie – ze strachu, ze złej woli - władz polskich. Moim zdaniem było prawem i obowiązkiem Klicha, wykazywać postawę inicjatywną przeprowadzenia konkretnych czynności śledczych i zadbanie o ich jakość (czego nie zrobił). Było też prawem i obowiązkiem Klicha żądanie określonych ekspertyz i powoływanie najlepszych ekspertów z Polski, Rosji czy świata .Co teraz robi Klich? Książki pisze.
Obowiązkiem władz jest ustanowienia ram ustawodawczych i administracyjnych umożliwiających funkcjonowanie przepisów prawnych. Co oznaczają owe ramy prawne i administracyjne wedle orzecznictwa strasburskiego? To stworzenie harmonijnego, skutecznie funkcjonującego ładu prawnego w państwie. Stworzenie gwarancji proceduralnych i instytucjonalnych, które w razie naruszeń spowodują, że wszystko zaczyna dobrze działać, a my patrzymy i czekamy na owoce, których prawda i sprawiedliwość wymagają.
Po trzecie jest obowiązkiem władz podjęcie wszelkich środków prewencyjnych, które w razie istnienia jakichkolwiek zagrożeń - w tym działań niebezpiecznych - zapobiegają spełnieniu się tych zagrożeń. Z tego punktu widzenia elementy związanie z rozdwojeniem rocznicowej wizyty w Katyniu, z przygotowaniem samolotu i samej wizyty świadczą o winie nie tylko Premiera, ale Kancelarii Premiera, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz-BOR-u. Skala zawinień jest przeogromna. Głowa Państwa i szefowie sił zbrojnych byli w samolocie, a mimo to, nie nadano dyplomatycznego charakteru tej wizycie. Tak jakby prywatnie ktoś leciał i niech się dzieje co chce. Gdzie był nasz minister spraw zagranicznych? Jak to się dzieje, że wysłany został do Moskwy „człowiek do specjalnych poruczeń” (o dobrych zasługach z przeszłości), który ustawia przygotowanie wizyty, jest na miejscu i obserwuje przebieg katastrofy? Mam tu na myśli pana, towarzysza - czy jak go tam nazwać – Turowskiego.(…)