Wyprawa na Kresy - lipiec 2012
data:08 listopada 2012     Redaktor: csp

W czasie wakacji grupa parafian uczestniczyła w wyprawie na Kresy: do sanktuariów maryjnych w Berdyczowie, Latyczowie, Jazłowcu; na tereny I Rzeczpospolitej: Winnicy, Tulczyna, Kamieńca Podolskiego, a także do Lwowa i Żółkwi. Wyprawa została zorganizowana przez środowisko samorządowe z Dolnego Śląska i Mazowsza pod kierownictwem dr Tadeusza Samborskiego.


 

 

Celem tej wyprawy było zwiedzanie miejsc związanych z I i II Rzeczpospolitą oraz spotkania z mieszkańcami, w szczególności Polakami, którzy znaleźli się poza Ojczyzną nie ze swojej woli, a z woli mocarstw rozbiorowych i później rozstrzygnięć po II wojnie światowej. Wyprawa miała dotrzeć dalej niż zazwyczaj docierają wycieczki z Polski i przekazać rodakom tam mieszkającym chociaż skromną pomoc i dar naszej obecności. Program tak został ułożony by zacząć od najdalszych terenów i stopniowo przybliżać się do Lwowa.

 

Tak więc pierwszego dnia dotarliśmy do Latyczowa zatrzymując się po drodze jedynie w Lublinie i Żółkwi, gdzie nawiedziliśmy kolegiatę św. Wawrzyńca i gościliśmy na obiedzie u sióstr Dominikanek, które tam posługują. Miasto Żółkiew związane z wielkimi polskimi rodami Żółkiewskich i Sobieskich.

Na nocleg dotarliśmy do Latyczowa, gdzie zakwaterowaliśmy się w domu rekolekcyjnym przy Sanktuarium Matki Boskiej Latyczowskiej

Wyprawa była tak pomyślana by w maksymalny sposób wspierać polskie środowiska organizujące życie religijne i polskie na tym terenie.

Proboszczem w Latyczowie jest ks. Adam Przywuski, który z wielką troską dba o kościół, dom rekolekcyjny, oraz całe otoczenie by sanktuarium jak najpiękniej wyglądało.

Wszędzie tam, gdzie działają siostry zakonne i kapłani, to co jest pod ich opieką ma piękny wygląd: kościół i jego otoczenie, są zadbane; kontrastują niekiedy z pozostałym otoczeniem. Widać tu także wkład cywilizacyjny Kościoła.

 

Latyczowskie sanktuarium to duża budowla składająca się z kościoła i przylegającego do niego obszernego klasztoru, którego trzy skrzydła wraz ze świątynią tworzą wewnętrzny dziedziniec. Sanktuarium otaczają z trzech stron mury obronne (starannie odrestaurowane) i baszta. Przypominają one, że sanktuarium znajdowało się niegdyś na terenie fortecy. Cały kompleks został zbudowany w latach 1606 - 1638.

Z utworzeniem sanktuarium maryjnego związane jest przybycie na Podole (na zaproszenie bp Pawła Wołuckiego) dwóch dominikanów z kopią rzymskiego wizerunku Matki Bożej Śnieżnej. Z polecenia biskupa mieli osiąść w Latyczowie, ale starosta miasta Jan Potocki (będący kalwinem) nie wpuścił zakonników do miasta. Dopiero po interwencji jego żony – katoliczki, zezwolił im na osiedlenie się na peryferiach grodu. Zamieszkali w drewnianej chałupie, a w drugiej urządzili prowizoryczna kaplicę. Według ludowych przekazów, podczas jednego z nabożeństw cudownie zajaśniało oblicze Maryi na obrazie. Jednocześnie nad kaplicą zaczęła unosić się łuna tak, jakby kaplica się paliła. Mieszkańcy Latyczowa uznali to za cudowny znak Bogurodzicy. Nawet starosta się nawrócił i pozwolił na swoim zamku urządzić kaplicę dla przywiezionego przez dominikanów wizerunku. Wkrótce ikona została przeniesiona do nowego kościoła specjalnie dla niej zbudowanego. Według tradycji, Matka Boża Latyczowska pomogła odeprzeć najazd Tatarów na Podole.

Po zajęciu Latyczowa przez bolszewików Kościół został zamieniony na stajnię dla kołchozowych koni. Od 1939 do 1941 roku w kościele i klasztorze urządzono więzienie, w którym mordowano przeciwników ustroju sowieckiego.

Od 1943 r. wierni spotykali się na modlitwie w kaplicy na cmentarzu. Podobnie czynili też wiele lat po wojnie aż do lat dziewięćdziesiątych, gdy wywalczyli zwrot świątyni. Obecnie sanktuarium w Latyczowie (po przejściu gruntownej rewaloryzacji) ponownie stanowi centrum duchowe diecezji kamieniecko - podolskiej.

 

W niedzielę 22 lipca uczestniczyliśmy w uroczystości odpustowej w Berdyczowie. To sanktuarium, kiedyś jedno z trzech najważniejszych (obok Jasnej Góry i Ostrej Bramy) sanktuariów polskich staje się narodowym sanktuarium kościoła katolickiego na Ukrainie.

 

Berdyczów

Około 1626 r. wojewoda kijowski Janusz Tyszkiewicz, po uwolnieniu z niewoli tureckiej, jako wotum dziękczynne ufundował w Berdyczowie kościół i sprowadził karmelitów. Do kościoła ofiarował wizerunek Matki Boskiej Śnieżnej. Po wojnach kozackich karmelici powrócili do miasta w 1717 r. i przystąpili do odbudowy klasztoru. Kościół i ufortyfikowany klasztor według projektu Jana de Witte wznoszone były od 1739 do 1743 r. Wkrótce zaczęły napływać pielgrzymki do cudownego obrazu, sławiąc hojne łaski Matki Bożej.

 

Sanktuarium otoczono potężnym wałem, z mostem zwodzonym i z bastionami uzbrojonymi w 60 armat. Była to więc prawdziwa twierdza. W tych murach wzrastał świątobliwy karmelita o. Marek Jandołowicz - duchowy przywódca Konfederacji Barskiej, którego Juliusz Słowacki uczynił głównym bohaterem znanego dramatu. W 1768 r. Kazimierz Pułaski z 700 konfederatami i 800 cywilami przetrwał 17 dni oblężenia, trzykrotnie odpierając szturmy generalne. Berdyczowskie sanktuarium nie tylko stanowiło centrum życia religijnego, ale było także ośrodkiem charytatywnym, kulturalnym i oświatowym. Dzięki temu stało się ono znaczącym ośrodkiem nie tylko religijnym, ale także podtrzymującym i pielęgnującym polskość.

 

Państwo sowieckie przejęło klasztor na własność. Dla zdobycia dewiz rząd sowiecki organizował grupy komsomolców, aby odzierać cerkwie i kościoły z drogocennych dekoracji. Sanktuarium maryjne zniszczono wtedy do cna, nie oszczędzając nawet sztukaterii. Ograbiono także święty Wizerunek: zdarto sukienki, wota, a zabytkową, ważącą przeszło 75 kg srebrną ramę świętego obrazu pocięto i przetopiono. Sam Obraz jednak ocalał. W czasie II wojny światowej kościół i klasztor zostały zniszczone przez pożar. Zaginął cudowny wizerunek Matki Boskiej Śnieżnej.

 

W 1994 r. zwrócono karmelitom bosym jedynie kościół. Miejsce to pozostało jednak nadal twierdzą ducha, swoistą twierdzą Maryi. Jej orędzie dalej płynie z niej na Środkową i Wschodnią Ukrainę przyczyniając się do odrodzenia na tych terenach kościoła rzymskokatolickiego.

Wyprawa nasza odwiedziła również miejsca związane z wielkością i chwałą I Rzeczpospolitej a więc Winnicę, Tulczyn, Międzybóż, Kamieniec Podolski, Chocim.

 

W Winnicy dotykaliśmy też nowszych śladów polskości, a więc pobyt J. Piłsudskiego w tym mieście i podpisanie w 1920 roku porozumienia z S. Petlurą, przywódcą Ukraińskiej Republiki Ludowej.

 

W trakcie naszej wyprawy odbyliśmy rejs po Dniestrze i mogliśmy podziwiać majestat i potęgę tej rzeki, kiedyś największej rzeki Rzeczpospolitej.

W Kamieńcu Podolskim zostaliśmy przyjęci przez ordynariusza, ks. biskupa Leona Dubrawskiego Ks. Biskup podkreślił, że wiara na tych terenach przetrwała w czasach komunizmu dzięki różańcowi. Przypomniał też kilka bohaterskich kobiet podtrzymujących wiarę i walczących o odzyskanie katedry docierając do urzędów zarówno w Kijowie jak i Moskwie.

 

W Kamieńcu uczestniczyliśmy też w uroczystościach związanych z odsłonięciem tablicy poświęconej A. Januszkiewiczowi, przyjacielowi A. Mickiewicza. Mieliśmy też możliwość podziwiać twierdzę kamieniecką znaną z lektury H. Sienkiewicza. Następnie krótka wizyta w Jazłowcu i pobyt we Lwowie.

 

Lwów wymaga osobnego opisu i może uda się go zamieścić w kolejnym numerze.

Berdyczów i Latyczów to przykłady nadprzyrodzonej interwencji Bożej, prowadzącej wybranych ludzi do utworzenia sanktuariów, by okoliczna ludność mogła doświadczać szczególnych łask. Powstały piękne sanktuaria i przylegające do nich klasztory. Była to odpowiedź człowieka na Boże wezwanie: w Berdyczowie odpowiedź wojewody kijowskiego Janusza Tyszkiewicza, a w Latyczowie - odpowiedź hetmana wielkiego Stanisława „Rewery” Potockiego. Oba sanktuaria łączyły posługę religijną z posługą patriotyczną: wierny lud dobrze wyczuwał tę podwójną posługę; w Polsce posługa religijna w sposób naturalny wiązała się z posługą narodowi. Za tę podwójną posługę przeciwnicy Polski i kościoła katolickiego starali się zniszczyć te ośrodki kultu Bożego i myśli patriotycznej. Władze carskie zarządzały kasatę zakonów i zabierały klasztory przy sanktuariach oraz ograniczały działalność kościoła. Władze bolszewickie natomiast dążyły do walki z Bogiem i zniszczenie wszystkiego, co może ludziom Boga w jakiś sposób przypominać. I wydawało się, że to szatan odniósł zwycięstwo gdyż kościoły i klasztory zostały zdewastowane i przeznaczone do spełniania zupełnie innych funkcji.

A jednak, po latach okazało się, że w ludzkich sercach wyryty jest ślad Boga i że ludzie odkrywają potrzebę oddawania chwały Bogu. Jednakże, tak jak powstanie sanktuariów było wynikiem fundacji pojedynczych osób, tak odbudowa ze zniszczeń i dewastacji była również wynikiem szczególnego wysiłku niewielu osób. I tak w przypadku Berdyczowa, szczególne zasługi położył o. Benedykt Krok, wspierany przez swoich współbraci karmelitów, ale bez jego osobistej determinacji powrót do obecnej świetności nie byłby możliwy. Podobnie w przypadku Latyczowa, kompletnie zdewastowany kościół oraz poważnie zapuszczony klasztor ze względu na niszczycielskie użytkowanie nie uzyskałby obecnej świetności, którą można podziwiać osobiście lub na zdjęciach, gdyby nie zaangażowanie wiernych i ks. Adama Przywuskiego. Należy dodać, że osoby te były wspierane przez Polaków świadomych potrzeby odbudowy tych sanktuariów.

 

Warto z losu tych dwóch sanktuariów wydobyć przesłanie: nic nie ma raz na zawsze; trzeba zabiegać o to, co się otrzymało od swoich poprzedników by to utrzymać i ewentualnie rozwinąć. Trzeba dostrzegać zagrożenia i im przeciwdziałać. Dotyczy to również naszego sanktuarium Matki Zbawiciela, nie można zakładać, że zawsze będzie. Mamy przykład, szczególnie w Europie, że kościoły zmieniają swoje przeznaczenie; nie ma wiernych, którzy walczyliby o zachowanie tych budynków sakralnych dla kultu. Niestety, nie jesteśmy od tego zabezpieczeni tu w Warszawie. Na pewno są tacy, którzy chcieliby, by kościoła Najświętszego Zbawiciela nie było w Warszawie. Nie możemy roztrwonić tego wysiłku włożonego w budowę naszego kościoła, zarówno tego materialnego jak i duchowego. Musimy mieć tego świadomość i podejmować wysiłki by do tego nie doszło. Do tego nie dojdzie, gdy tu będzie wspólnota żywej wiary. I o to musimy tu zabiegać.

Natomiast trzeba też mieć otwarte serce i wspomagać zarówno materialnie jak i duchowo tych, którzy podejmują odbudowę, przeżywają trudności, szczególnie środowiska na Kresach. Należy również odwiedzać naszych rodaków na Kresach.

 

Odwiedzanie i wspieranie Polaków mieszkających na tych terenach jest powinnością tych, którzy żyją w Polsce.

 

Polskiej młodzieży trudno będzie zrozumieć nasze dzieje, jeśli nie będzie jeździć za naszą wschodnią granicę, by zwiedzać i oglądać ślady dawnej polskiej świetności.  Bez poznania historii i dziedzictwa dawnych ziem wschodnich Rzeczpospolitej nie będziemy w stanie zrozumieć samych siebie.

 

 

Prezentacje ze zdjęciami:

Wyprawa na Kresy - część I

Wyprawa na Kresy - część II

 

 

 

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.