Rozprzedawanie majątków polskiej emigracji w Wlk. Brytanii cz. 1
data:05 listopada 2012     Redaktor: MichalW

Tydzień temu na naszym portalu został opublikowany list stowarzyszenia Polonia Restituta w sprawie utraty majątków polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii.  Jego działacze opracowali specjalny raport dot. "grabieży" tych posiadłości. Dziś publikujemy jego pierwszą część




Problem polskich posiadłości w Wielkiej Brytanii


W prasie polonijnej w Wielkiej Brytanii niewiele pisze się w szerszym kontekście na temat wyprzedawania majątku polskiego. Sporadycznie pojawiające się artykuły na ten te temat pozbawione są głębszej analizy, co jest zresztą działaniem celowym. Zaalarmowana społeczność mogłaby przecież zacząć grupować się w oddziały opozycyjne i cały plan przejęcia majątków mógłby zostać pokrzyżowany. Lepiej, zatem aby ludzie wiedzieli mało, a najlepiej nic.

 

Otóż na wstępie należy wyjaśnić, że większość majątku polskiej emigracji stała się po wojnie własnością różnego rodzaju stowarzyszeń. Wielu Polaków powierzało tym stowarzyszeniom swoje majątki, tak, aby mogły dalej promować polską kulturę i służyć polskim emigrantom.

 

Majątkiem zarządza zarząd stowarzyszenia, według przepisów statutu stowarzyszenia. W większości przypadków nowi członkowie przyjmowani są tylko na mocy poparcia tzw. osób wprowadzających, a nawet z ich poparciem zarząd często zastrzega sobie prawo odrzucenia czyjegoś członkostwa. Trudno uniknąć konkluzji, że takie przepisy mogą utrudnić ludziom o uczciwych zamiarach uczestnictwo w podejmowaniu ważnych decyzji, dotyczących dalszego funkcjonowania tych organizacji.  

 

Przy tak działającym prawie stowarzyszeń w Wielkiej Brytanii, zaplanowanie akcji wyprzedaży majątku nie jest trudne. Na początku należy ulokować swoich przedstawicieli w zarządach.  Następnie, tak zmontowane zarządy oraz ich poplecznicy, pod przykrywką rzekomych zadłużeń finansowych oraz braku zainteresowania społecznego, rozwiązują i przejmują to, co polska emigracja powojenna wypracowała przez lata. Wykorzystuje się przy tym koniunkturę nihilizmu, konsumpcjonizmu oraz generalnej znieczulicy na sprawy narodowo-społeczne na emigracji. Współdziała się przy tym z innymi organizacjami oraz, w szczególności, z prasą, tak, aby kontrolować przepływ informacji oraz pacyfikować, w formie kompromitujących artykułów, wszelkie zalążki nowo powstałej opozycji patriotycznej.

 

Takie działania stanowią kontynuację zapoczątkowanej w okresie PRL-u akcji rozpracowywania oraz osłabiania środowisk emigracyjnych przez służby specjalne. Opublikowany w 2006r. raport dotyczący likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych (będących kontynuacją komunistycznych Wojskowych Służb Wywiadowczych) ujawnił, między innymi, jak wyglądały operacje dotyczące nielegalnego przejmowania majątków Polonii, za które odpowiedzialny był, powstały w 1983r., oddział operacyjny "Y".

 

Aktualność tego problemu znajduje swoją najlepszą ilustrację w ostatnim ciągu afer dotyczących wyprzedawania polskich ośrodków, tzn. sprzedaży ośrodka Fawley Court w Henley on Thames, próbą sprzedaży Ogniska Polskiego w Londynie oraz próbą rozwiązania Stowarzyszenia Polskich Kombatantów i wiążącej się z tym sprzedażą kilkudziesięciu domów kombatantów na terenie całej Wielkiej Brytanii.

 

 

Polska nad Tamizą


Sprawa skandalicznej sprzedaży unikatowej nieruchomości Fawley Court, ośrodka zakupionego przez katolickie Zgromadzenie Księży Marianów w 1953r. głowie dzięki darowiznom Polonii oraz polskich organizacji emigracyjnych, była, w ostatnich kilku latach, regularnie opisywana w prasie brytyjskiej.

 

Gwoli jasności, nieruchomość Falwey Court nigdy tak do końca nie należała do Zgromadzenia Księży Marianów. W 1956r. w miesięczniku katolickim Sodalis Marianus (nr 2(113)) publikowanym przez Sodalicję Mariańską na uchodźctwie, został umieszczony artykuł pod tytułem 'Polska nad Tamizą', gdzie został opisany sposób oraz cel, w jakim Marianie nabyli Fawley Court:

 

"Rzecz prosta, zapłacenie za Fawley Court nawet tych niespełna jedenastu tysięcy przerastało możliwości księży Marianów. To, co zdołali zmobilizować z własnych oszczędności w Ameryce stanowiło ledwie £2000. Do tej sumy £3000 dodał National Catholic (NCWC) w formie jednorazowej ofiary. Resztę ceny kupna pokryła pożyczka. Kupiono więc wielki, piękny budynek, z parkiem, ale żeby to się nadawało na gimnazjum trzeba było wkładów. Na dobrą sprawę winny one wynosić drugie tyle, co kosztowało kupno. Teraz przyszła kolej na polskie społeczeństwo i polskie organizacje. W tym czasie był jeszcze prezesem Stowarzyszenia Polskich Kombatantów Tadeusz Drwecki, działacz katolicki i człowiek rozumiejący doniosłość polskiego szkolnictwa na emigracji. Choć to było jeszcze przed tym nim uzyskał on dla SPK tzw. sumy włoskie, przecież zdołał przeprowadzić to, że SPK dało na Fawley Court £800. Macierz szkolna dała £400. Sprzedaż cegiełek £1200. Jakiś były żołnierz, a zastrzegł on sobie nie ujawnienie nazwiska, przysłał książeczkę ze wszystkimi oszczędnościami, jakie posiadał, a było ich £500. Wpływały inne pomniejsze datki, czasem były to przysłowiowe wdowie grosze, szylingi uzbierane z zasiłków Assistance Board. Z ludzi zamożnych, jak zawsze niezawodny jak chodzi o narodowe cele, Tadeusz Zablocki, właściciel firmy TAZAB, ofiarował stałą pomoc, to samo uczyniła firma tancer Broccarage. Z kół wojskowych ufundowały stypendia Związek Saperów, Stowarzyszenie Lotników, Koło 3 dywizji, zaś 5ta dywizja ufundowała klasę im. gen Sulika"

 

Z powyższego artykułu jasno wynika, że Marianie zakupili Fawley Court w celu prowadzenia tam działalności edukacyjnej oraz, że spory udział we własności nieruchomości miały inne organizacje, w tym organizacje polonijne.  Na przykład SPK nie tylko ofiarowało £800, ale również w latach 60-tych umorzyło pożyczkę hipoteczną, którą obarczona była nieruchomość.

 

15-tego stycznia 1954r. św.p. ks. Jarzębowski otworzył w Fawley Court Kolegium Bożego Miłosierdzia, a 19-tego marca 1954r. zawiązał się Komitet Przyjaciół Gimnazjum Polskiego w Fawley Court, który obrał sobie, jako jeden z głównych celów gromadzenie środków finansowych na prowadzenie szkoły dla polskich chłopców. Istnieją artykuły prasowe, które potwierdzają liczne darowizny przeznaczane przez Polonię na poczet tej szkoły na przestrzeni wielu lat.

 

Marianie zobowiązali się w dokumencie z 1953r  (tzw. declaration of trust), że nieruchomość będzie własnością trust'u o charakterze charytatywnym i edukacyjnym. Instytucja zwana w prawie angielskim trust, nieistniejąca w prawie polskim, związana jest z prawem własności i polega na tym, że fundator przekazuje daną nieruchomość pod zarząd powiernikom dla korzyści określonych beneficjentów.  W przypadku Fawley Court powiernikami mieli być Marianie, a beneficjentami – społeczność polska.

 

Gimnazjum dla chłopców istniało i operowało na terenie Fawley Court w latach 1954-1986, między innymi dzięki darowiznom Polonii. Nawet w angielskich księgach wieczystych nieruchomość widnienie pod nazwą Kolegium Bożego Miłosierdzia.

 

Marianie nie mieli prawa rozporządzić nieruchomością nie biorąc pod uwagę woli darczyńców oraz interesu beneficjentów.

 

Fawley Court zostało wystawione na sprzedaż w 2007r. Rozpoczęły się protesty społeczności polskiej. Listy i petycje z prośbą o wstrzymanie sprzedaży były składane na ręce powierników Fawley Court.

 

W 2008r. przetarg na kupno nieruchomości wygrał niejaki Richard Bulter-Creagh, developer i właściciel firmy kredytowej Mainstream Management UK Limited.

 

W sprawie sądowej, która toczyła się w 2011r. pomiędzy Richardem Butler-Creagh, a ostatecznym kupcem Fawley Court, spółką Cherrilow Limited, reprezentowaną przez bogatą żydowską, Aidę Hersham (partnerkę Patrick’a Sief, dziedzica fortuny brytyjskiej sieci handlowej Marks & Spencer), wypłynęły informacje, które pozwalają nam przypuszczać, że nieruchomość nie została nabyta w dobrej wierze.

 

Otóż, okazało się w trakcie procedur sądowych, że Richard Bulter -Creagh nie posiadał pieniędzy na zakup Fawley Court i chciał jedynie odgrywać rolę pośrednika w zakupie. Za odstępne Aida Hersham obiecała mu podobno £5mln. Jego katolickie korzenie dawały mu wiarygodność w negocjacjach z Marianami, którzy oficjalnie nie chcieli oddawać nieruchomości w ręce antykatolickie. Takiej wiarygodności nie miała z pewnością Aida Hersham, która w tym samym roku była już uwikłana w skandal związany z otwarciem kliniki aborcyjnej w katolickim szpitalu St. John and St. Elizabeth w Londynie. W grudniu 2008r. Aida Hersham powołała do życia spółkę zwaną Cherrilow Limited (zrejestrowaną na Jersey), specjalnie w celu zakupu nieruchomości. W tym czasie umowa na wyłączność kupna pomiędzy Richardem Bultler-Creagh, a Marianami dawno już wygasła i Aida Hersham mogła negocjować z Marianami zakup nieruchomości bez pośredników, czego jednak nie uczyniła.  

 

Marianie, przynajmniej oficjalnie, zostali wprowadzeni w błąd myśląc, że Cherrilow jest spółką, w której Richard Bulter-Creagh miał udziały. Tymczasem, do teraz pozostaje niejasne, kto ma udziały w spółce Cherrilow Limited lub kto jest jej beneficjentem, gdyż zarówno Aida Hersham, jaki i Cherrilow Limited odmówiło ujawnienia tej informacji w trakcie sprawy sądowej. Nie wiemy, zatem, kto tak naprawdę kupił Fawley Court.

 

Warto wspomnieć, że kredytu hipotecznego pod zakup nieruchomości udzielił nabywcy Credit Swiss, który w ostatnich kilku latach zasłynął z różnego rodzaju malwersacji finansowych, min. prania brudnych pieniędzy oraz nie dostosowywania się do sankcji ekonomicznych nałożonych na instytucje finansowe w operacjach finansowych z Iranem.

 

Pomimo protestów polskiej społeczności, Marianie sprzedali nieruchomość Cherilow Limited i to w dodatku po zaniżonej cenie £16,5mln, kiedy rynkowa wartość nieruchomości była szacowana na ok. £24mln. £13mln trafiło do kasy Marianów 13-tego kwietnia 2010. W tej samej sprawie sądowej wyszło na jaw, że Marianie mają uzyskać dodatkowe £3,5mln za usunięcie min. grobów Polaków z Fawely Court.

 

Reasumując, Cherrilow Limited zakupiło od Marianów tytuł własności na papierze, gdyż w rzeczywistości prawdziwy tytuł do nieruchomości posiada społeczność polska, będąca udziałowcem oraz beneficjentem Fawley Court. Odwrócenie sprzedaży jest możliwe, gdyż wszystko wskazuje na to, że Cherrilow Limited nie było nabywcą w dobrej wierze.

 

Sęk w tym, że na procedury sądowe potrzeba pieniędzy oraz przychylności angielskich sądów.

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.