Finał I OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU RYMKIEWICZOWSKIEGO w Milanówku
data:04 listopada 2012     Redaktor: Barbara Chojnacka

Stowarzyszenie Rozwoju Obywatelskiego w Milanówku we współpracy z Milanowskim Centrum Kultury  zorganizowało niezwykłe wydarzenie na skalę ogólnokrajową - OGÓLNOPOLSKI KONKURS RYMKIEWICZOWSKI.

 

 

 

27 października w Teatrze Letnim w Milanówku miał miejsce finał
I OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU RYMKIEWICZOWSKIEGO.
Uświetnił go swoją obecnością Jarosław Marek Rymkiewicz z Małżonką.

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   Foto: HD

 

 

Program finału I OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU RYMKIEWICZOWSKIEGO był przebogaty.

 

I. KONFERENCJA RYMKIEWICZOWSKA

- otwarcie konferencji; MARIUSZ KORYCIŃSKI (prowadzenie): Alfabet Rymkiewicza

- prof. EWA PACZOSKA (UW): O metodologii Jarosława Marka Rymkiewicza

- prof. ANDRZEJ NOWAK (UJ): Jarosław Marek Rymkiewicz patrzy na historię

dr hab. OLAF KRYSOWSKI (UW): Filozofia natury w zbiorze wierszy Rymkiewicza „Zachód słońca w Milanówku”

dr MARZENA WOŹNIAK-ŁABIENIEC (UŁ): Jarosław Marek Rymkiewicz w cenzurze i poza cenzurą

RAFAŁ A. ZIEMKIEWICZ: Dziedzictwo sarmackie w dziełach Jarosława Marka Rymkiewicza

 


 

 


Prelegenci. Od lewej: Rafał Ziemkiewicz, dr Marzena Woźniak-Łabieniec, dr hab. Olaf Krysowski, prof. Ewa Paczoska i prof. Andrzej Nowak. Foto: HD


------------------------

 

Materiały konferencyjne

 

Prof. ANDRZEJ NOWAK (UJ): Jarosław Marek Rymkiewicz patrzy na historię

 

Kierownik Zakładu Historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie Jagiellońskim, profesor Instytutu Historii PAN, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Arcana”, autor książek poświęconych Janowi Pawłowi II, polityce wschodniej Józefa Piłsudskiego. Jego najnowsza książka zatytułowana jest „Strachy i Lachy. Przemiany polskiej pamięci”. Pan Profesor Andrzej Nowak. Zapraszamy.


Dziękuje bardzo za zaproszenie do tej sesji, do tego spotkania. Dziękuję za zaszczyt, jakim jest możliwość wystąpienia przy okazji nawiązującej do twórczości Jarosława Marka Rymkiewicza. Tak się składa, że mam mówić o spojrzeniu Jarosława Marka Rymkiewicza na historię. Zacznę od krótkiej historii osobistej. Miałem okazję zobaczyć pierwszy raz Jarosława Marka Rymkiewicza 30 lat temu, zainteresowany, przyciągnięty tematyką sesji w Instytucie Badań Literackich poświęconej Powstaniu Styczniowemu. Była wtedy120 rocznica ( za chwilę będzie 150). Szedłem tam, żeby zobaczyć- jako bardzo młody czeladnik (wtedy w cechu historyków)- słuszność swojego wyboru: że jednak historia a nie historia literatury. Wiedziałem, że będziemy mieli tam znakomitego reprezentanta naszego cechu, Stefana Kieniewicza. I z przyjemnością widziałem, jak drżały łydki zacnym paniom z Instytutu Badań Literackich, które występowały w obecności profesora Stefana Kieniewicza, który poprawiał ich różne błędy faktograficzne. Bardzo oczywiście kulturalnie i dyskretnie.

 

A jednak to nie Stefan Kieniewicz, jeśli można tak powiedzieć, stał się najważniejszą( z mojej perspektywy) sprawą tamtego spotkania, ale wystąpienie, wtedy docenta w Instytucie Badań Literackich,  Jarosława Marka Rymkiewicza zatytułowane bardzo intrygująco „Nie ma Polski. Nie ma Rosji. Nie było Powstania.” Kiedy usłyszałem ten tekst pięknie, znakomicie, ze swadą wygłoszony (pamiętam to do dzisiaj), to przyszło mi na myśl, że ten historyk literatury odkrywa coś, o czym nie piszą w ogóle historycy, a jednocześnie dotyka spraw ważniejszych, niż tylko historia sprzed lat 120 , która dotyka naszej współczesności roku 1983.

 

Tematem tamtego wystąpienia Jarosława Marka Rymkiewicza był Tygodnik Ilustrowany, który ukazywał się w czasie Powstania Styczniowego w Warszawie. Legalnie, pod redakcją Ludwika Jenike, w którym rzeczywiście w ciągu całego roku 1863 nie pojawiła się ani jedna wzmianka o tym, że jest jakieś powstanie w Warszawie i nie pojawiła się ani raz nazwa „Rosja”. Znaczy raz się pojawiła, Jarosław Marek Rymkiewicz skrupulatnie to zbadał i stwierdził, że pojawia się taka informacja przy stwierdzeniu, że właśnie została udzielona koncesja na budowę kolejki w Odessie i jakaś spółka rosyjska otrzymała tę koncesję. To właśnie, że historia niegdysiejsza, historia, która się stała i ta historia, w której uczestniczymy nadal w 1983 r. składa się nie tylko z tego, co zostało powiedziane, ale z tego co zostało przemilczane. To było odkrycie.

 

Pani prof. Ewa Paczoska z UW tutaj mówiła o Franku Ankersmicie -znakomitym holenderskim krytyku historii. Jest piękny jego tekst o 4 sposobach zapominania. Zanim Ankersmit napisał ten tekst ( a było to w roku 2002), właśnie tą rangę zapominania, świadomego, celowego przemilczania, odsłonił -mnie przynajmniej- tamten tekst, tamto wystąpienie Jarosława Marka Rymkiewicza. Jarosław Marek zastanawiał się nad sensem tych przemilczeń. Skoro nie opłaciło się ono samej redakcji tygodnika, tygodnikowi…? Jego nakład gwałtownie spadał. No bo można sobie wyobrazić pismo, w czasie Powstania Styczniowego się ukazujące, w którym nie ma żadnego odniesienia do tej rzeczywistości. Nakład spadł z 3800 do 1500 egzemplarzy, a nakłady podziemnych, najbardziej popularnych czasopism sięgały 10 tys. egzemplarzy. Mam wrażenie, że Jarosław Marek Rymkiewicz, jeszcze być może wtedy, nie doceniał, nie w pełni rozumiał to, co już w następnej, czy w tym samym czasie powstającej książce o wielkim księciu Konstantym się ujawnia, tzn. sens moskiewskiej polityki wobec Polski, która polega na poniżeniu, zaprzeczeniu, upodleniu. Zaprzeczeniu rzeczywistości. Im bardziej zaprzecza się tej rzeczywistości, tym lepiej. Koszty tutaj nie odgrywają żadnego znaczenia. Właśnie z uporem trzeba powtarzać, że nie ma żadnego powstania, że nie ma żadnej Rosji, że liczy się coś innego. I Jarosław Marek zastanawiał się wtedy nad tym(pozwolę sobie ten cytat przytoczyć):

- Może my ich naprawdę już nie pojmujemy -tych ludzi, co żyli przed 120 laty? Może w rozpaczy po klęsce uznali, że Polski nie ma i nie będzie i że wszystko co mogą z niej jeszcze mieć, to wspomnienie o skale Czackiego, o figurze Zbawiciela w Śnipiszkach. O takich sprawach pisano w Tygodniku. Może uznali, że nigdy nic więcej poza tymi wspomnieniami już mieć nie będą, że więcej żądać nie należy, że to i tak dużo. Ale nawet jeśli tak było, jeśli tak myśleli, to w czasie, kiedy przez miasto wieziono na wózku do wywożenia śmieci krwawiące zwłoki, nie powinni mnie jednak przekonywać, że palenie tytoniu szkodzi zdrowiu i że nie powinienem śmiecić w omnibusie. Bo o tym pisano głównie w Tygodniku Ilustrowanym. To było niegodne.

 

To ostatnie słowa tekstu wypowiedzianego wtedy, drukowanego trzy lata później w Krytyce, niestety nieprzedrukowanego do dzisiaj w żadnym zbiorze Jarosława Marka, uderzyły mnie najbardziej i zrozumiałem wtedy, że to jest, jeśli mogę tak powiedzieć, mój pisarz, to jest spojrzenie moje na historię, to, z którym się identyfikuję, w którym najważniejsze jest to, czy coś jest godne czy niegodne w naszym spojrzeniu na historię, że historia nie jest zabawą tylko postmodernistyczną , jak czasem próbuje się interpretować twórczość Jarosława Marka Rymkiewicza, ale jest walką o tę elementarną godność człowieka w żywiole historii. Bardzo brutalnym żywiole historii, którego Moskwa jest tylko jednym z elementów. Czy Jarosław Marek pisząc o historii, a pisał przecież tak wiele (te tytuły książek były przytaczane we wstępnym przypomnieniu Jego twórczości), chce nas nauczyć historii? Myślę, że nie, że to nie jest Jego najważniejszy cel. Co więcej- kiedyś sam to zadeklarował, kiedy w ankiecie rozpisanej przez dwumiesięcznik „Arcana” odpowiadając na pytanie właśnie o wagę, rangę, znaczenie nauczania historii stwierdził, że oczywiście jest ważne, dobrze żebyśmy poznawali naszą historię, ale nie to jest najważniejsze. Odpowiedział tak: „ważne jest jak kto Polsce służy, a nie to, co kto o niej wie.”

I znów z pozoru jest to, można tak powiedzieć, wystąpienie przeciwko historii, przeciwko nauce historii, jako szczególnie ważnej. Jarosław Marek tego nie twierdził, że jest nieważna, ale nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest co innego: godne - niegodne. Jak kto Polsce służy, a nie to, co kto o niej wie. Bo niektórzy bardzo dużo wiedzą o Polsce, ale Jej nie służą. Myślę, że jest to ten motyw ( w każdym razie ja odnajdywałem w tej twórczości; ktoś inny odnajduje inne motywy),  którym Jarosław Marek zanurza nas w historii (a robi to niezwykle skutecznie) z ogromną siłą, jak o tym pani profesor przed chwilą mówiła, siłą perswazyjną, używając swego talentu, geniuszu literackiego. Rzuca między nas te czaszki wielkich Polaków, rzuca kości, kamizelki, pudelmantle, piki… te właśnie rzeczy. Bo wśród zwrotów rozmaitych, o których pani profesor mówiła przed chwilą, metodologicznych, pojawił się także zwrot: ku rzeczom (zur Sache).
Powiedziałbym, że przez chwilę można było tak interpretować Jarosława Marka Rymkiewicza. To zainteresowanie rzeczami, które towarzyszą ludziom w historii, ale to nie było zainteresowanie rzeczami dla nich samych. Myślę, że to było i jest rzucanie tymi wszystkimi przedmiotami, często przerażającymi, okropnymi –takie, jakiego sens najpiękniej oddał w „Księdzu Marku” Juliusz Słowacki w słowach: „uderzył z czarnej ambony pomiędzy lud przerażony, w sam środek szary motłochu, w sam środek czerni szepczącej o tej kości latającej, o tym poruszonym prochu, o tym niespokojnym grobie”.

 

Myślę, że historia jest dla Jarosława Marka Rymkiewicza takim niespokojnym grobem, z którego on wydobywa poszczególne jej elementy i rzuca między nas powodując wśród nas właśnie te szepty, ten nasz niepokój. Bo chyba żadne książki w ostatnich 20-tu latach, a może więcej, w tych 30-tu latach, nie wzbudziły takiej dyskusji, debaty o historii jak właśnie książki Jarosława Marka Rymkiewicza, tzn. że porusza naszą wyobraźnię w ten sposób. Czy motywem do grzebania w tym niespokojnym grobie jest melancholia, chęć zatrzymania tego uciekającego czasu (bardzo częsty powód zainteresowania historią)? Tak jak to kiedyś pewien argentyński pisarz stwierdził, że „jedynie to, co umarło naprawdę jest nasze”, nasze jest tylko to co utracone. Jedyny raj, jaki jest nam dostępny, to raj utracony. Czy to jest motyw twórczości historycznej Jarosława Marka Rymkiewicza? Czasem się wydaje, że tak. Czy to jest elegia na cześć niegdysiejszej Rzeczpospolitej ludzi, którzy byli? Na pewno można i tak interpretować Jego teksty historyczne. A mnie się wydaje, że sam Jarosław Marek podpowiada coś innego.



Myślę, że można trzy jakby poziomy (przynajmniej ja tak to sobie porządkuję) wizji historii u Jarosława Marka Rymkiewicza dojrzeć. Pierwszy - bardzo ładnie. Tak właśnie, pogodnym tonem, słowo „ładnie” jest tutaj adekwatne. Sam Jarosław Marek proponuje we wstępie do „Wieszania”, kiedy pisze o tym, że napisał książkę dla miłośników historii ojczystej takich, którzy lubią czytać o tym, jak wyglądało życie polskie w dawnych czasach, jak żyli nasi przodkowie, jakie mieli przygody oraz obyczaje. Tak, można tak po prostu czytać książki Jarosława Marka Rymkiewicza z największą przyjemnością, po prostu z poszukiwania tego czasu, który miłujemy, bo w nim jest zanurzona nasza tradycja, nasi przodkowie, nasza wspólnota z nich wyrasta. To jest historia, którą Fryderyk Nietzsche w swoim podziale nazwałby historią antykwaryczną. Nie pomnikową, nie monumentalną, ale antykwaryczną. Miłujemy historię, sięgamy do niej, opisujemy ją, bo jest ciekawa, bo jest wspaniała. Tyle przygód niesamowitych jest tam w niej ukrytych.
Jest druga płaszczyzna, która często przyciąga (dziś zwłaszcza) uwagę; w jej perspektywie pewnie często także książki Jarosława Marka Rymkiewicza są odczytywane. To jest poszukiwanie alternatyw historycznych. Tak modna dzisiaj jest historia alternatywna … Powodzenie książki Piotra Zychowicza o tym świadczy. I w takim kierunku były odczytywane niektóre fragmenty prowokujące do przemyślenia tekstów Jarosława Marka Rymkiewicza. Co by było, gdyby Stanisław August Poniatowski zawisł jednak w Warszawie w 1974 r.? Wokół takich właśnie alternatyw historycznych czy związanych z „Samuelem Zborowskim” czy z „Kinderszenen” oplata się duża część dyskusji nad książkami Jarosława Marka Rymkiewicza.
Ale sadzę, że chyba najgłębszy poziom (tak mnie się wydaje), który proponuje sam Jarosław Marek Rymkiewicz jako ten, z którego można odczytywać jego książki o historii, także w „Wieszaniu” ujęty, wyrażają te oto słowa: „to co było przedtem i potem różne porozrzucane kawałki historii i poodłamywane odłamki ułożyły się tu (tzn. w tej książce) obok siebie i zaczęły istnieć inaczej. Nie tak jak kiedyś istniały przedtem, potem, lecz w tym samym czasie. Moja książka jest fragmentaryczna, zlepiona z czegoś takiego, co się rozpadło, rozłączyło, rozleciało, rozproszyło”. Tu można by powiedzieć: tak,  to jest coś takiego jak ten współczesny narratywizm, jak zwrot właśnie ku poetyce, przedstawiony zwłaszcza przez Haydena White, że to tego tylko dotyczy, ale nie to idzie głębiej. Ponieważ Jarosław Marek Rymkiewicz pisze dalej: „można powiedzieć, że tak właśnie jest w życiu, bo życie ze swej życiowej istoty jest fragmentaryczne, składa się z fragmentów, kawałków, które łączą się i nie łączą, pasują do siebie i nie pasują. Takie właśnie przeżywane życie zakłada, że jest ono tajemniczą katastrofą albo skutkiem tajemniczej katastrofy. Nastąpiła katastrofa, o której nic nam nie wiadomo i w jej efekcie coś się rozleciało na kawałki”.
Jarosław Marek Rymkiewicz z takiej perspektywy, jak mi się wydaje, łapie te kawałki, próbuje łapać, zanim one rozlecą się jeszcze bardziej, jeszcze dalej poza nasz zasięg i wykonuje tę pracę, którą najpiękniej chyba, najkrócej wyraził inny poeta (Jarosław Marek się chyba nie obrazi, że zacytuję innego poetę), Rainer Maria Rilke, który w swojej „Elegii duinejskiej” powiedział: „scalamy lecz się rozpada, scalamy znów i rozpadamy się sami”. To właśnie jest, jak mam wrażenie, rytm, który najpiękniej w polskiej prozie i w polskiej poezji ostatnich kilkudziesięciu lat przedstawia twórczość Jarosława Marka Rymkiewicza.

 

A jednak w tym zbieraniu kawałków naturalnie jest chęć opowiedzenia czegoś, przedstawienia jakiejś historii, ułożenia tych kawałków i mam wrażenie, że dla Polaków Jarosław Marek Rymkiewicz ma jakąś propozycję ułożenia tej historii, chce ją ułożyć, zanim ona się rozpadnie, zanim ktoś inny będzie ją układał . I sądzę, że patronem, jednym z patronów, wcześniej przeze mnie wymienionym, tej twórczości jest Juliusz Słowacki. Ksiądz Marek - powiedziałbym, że ten ksiądz Marek, na ambonie rzucający kości między zgromadzonych tam wiernych - nasuwa mi taką myśl, że może twórczość Jarosława Marka Rymkiewicza dałaby się streścić tytułem „Ksiądz Jarosław Marek”.
Myślę, że drugim takim patronem, już związanym ściślej z zawodem historyka, jest mistrz Wincenty Kadłubek. Często przeciwstawia się go wcześniejszemu naszemu dziejopisowi Gallowi Anonimowi, który w taki sposób bardziej uporządkowany, łatwiej pozwalający sprawdzić kolejność faktów, przedstawia początki dynastii Piastów.
Kadłubek zupełnie inaczej opowiada. Opowiada z wykorzystaniem swojej nieporównanie większej niż u Galla Anonima erudycji, kultury klasycznej, którą nabył w Bolonii i w Paryżu. I opowiada w sposób właśnie fragmentaryczny, można powiedzieć, na pozór chaotyczny, ale jednocześnie przekazuje nam swoimi opowieściami o niezwykle śmiałej fantazji, tę samą historię- mam wrażenie- którą opowiada dzisiaj Jarosław Marek. Streszczę ją na koniec we fragmencie, który pozwolę sobie przedstawić Jarosławowi Markowi i Państwu, jako propozycję odczytania tego zmieniającego się stale w czasie naszego łapania kawałków historii, historii Polski - obrazu, ale tego obrazu, który odnajduję także w Jego twórczości. Otóż uśmiechamy się czasem, jeśli czytamy u Kadłubka, jak to Lechici-Polacy (bo Kadłubek pierwszy nazwał Polaków Lechitami nie używając w ogóle jeszcze legendy o Lechu, Czechu, ani tym bardziej Rusie) toczyli w starożytności zwycięskie wojny z Galami i z Rzymem, docierając do kraju Partów i zmuszając samego Juliusza Cezara do uznania suwerenności Polski. I wtedy można zadać sobie pytanie: czy to tylko typowe dla tylu innych historii imperialne podbijanie bębenka, śmieszne sny o potędze? Niezupełnie. Myślę, że warto zastanowić się nad sensem tej opowieści, którą tworzy mistrz Wincenty najbarwniej i którą odnajduję także w kolejnych książkach o historii Jarosława Marka Rymkiewicza.

 

Najbarwniej streszcza się ten sens we fragmencie, który opisuje starcie wspólnoty wolnych Lechitów z samym Aleksandrem Macedońskiemu. Cytuję:

„Gdy bowiem sławny Aleksander  usiłował ściągnąć z nich trybut, Polacy rzekli posłom: Posłami jesteście, czy także królewskiego skarbu kwestorami? Ci odpowiedzieli: I posłami jesteśmy, i komornikami. Na to tamci (czyli Lechici): Wpierw więc - mówią - trzeba okazać posłom szczerze uszanowanie, abyśmy wspaniale przyjętych wspaniałymi uczcili darami; następnie komornikom musimy wypłacić wyznaczony trybut - należy się bowiem cesarzowi, co jest cesarskiego - aby nie spotkał nas zarzut obrazy majestatu. Przeto głównym osobom spośród posłów najpierw żywcem połamano i powyrywano kości, potem zdarte z ich ciał skóry wypchano częściowo złotem, częściowo najlichszą trawą morską, i ten kruszec, ludzką skórą, lecz nieludzko odziany, odesłano z takim listem: Królowi królów Aleksandrowi królewska władczyni Polska. Źle innym rozkazuje, kto sam sobie nie nauczył się rozkazywać; nie jest bowiem godzien zwycięskiej chwały ten, nad którym zgraja namiętności triumfuje. Zwłaszcza twoje pragnienie żadnego nie znajduje zaspokojenia, żadnego umiarkowania; co więcej, ponieważ nigdzie nie widać miary twojej chciwości, wszędzie żebrze niedostatek twego ubóstwa. Chociaż jednak świat nie może nasycić twojej nienasyconej żarłoczności, zaspokoiliśmy jakoś głód przynajmniej twoich ludzi. I niech ci będzie wiadome, że u nas nie ma trzosów, dlatego te oto podarki włożyliśmy w kalety twoich najwierniejszych sług. Wiedz zaś, że Polaków ocenia się według dzielności ducha, hartu ciała, nie według bogactw. Nie mają więc skąd zaspokoić gwałtownej żarłoczności tak wielkiego króla, by nie powiedzieć, tak wielkiego potwora. Nie wątp jednak, że obfitują oni w prawdziwe skarby młodzieży, dzięki której można by nie tylko zaspokoić, lecz całkowicie zniszczyć twoją chciwość razem z tobą".

 

Na tym kończę ten cytat i pozwalam sobie postawić ten znak zapytania: czy rzeczywiście to jest właśnie historyczne przesłanie twórczości Jarosława Marka Rymkiewicza? Myślę, że takiej historii Polski antyimperialnej, którą mierzy siła dzielności, a nie zasobność trzosów, szuka Jarosław Marek Rymkiewicz w niespokojnym grobie. I nas tam wprowadza. Dziękuję bardzo.

 

----------

 

RAFAŁ A. ZIEMKIEWICZ: Dziedzictwo sarmackie w dziełach Jarosława Marka Rymkiewicza

Foto: BC


 

Publicysta „Uważam Rze”, „Gazety Polskiej” oraz „Rzeczpospolitej”.  Związany z kabaretem „Pod Egidą”, laureat Nagrody im. Janusza A. Zajdla i Nagrody Kisiela. Do jego najbardziej znanych powieści należą  „Pieprzony los Kataryniarza” i „Zgred”, zaś do najbardziej znanych książek publicystycznych -  „Polactwo” i „Michnikowszczyzna”. Jego najnowsza książka zatytułowana jest  „Myśli nowoczesnego endeka”. Panie i Panowie Rafał Ziemkiewicz.


Dziękuję serdecznie za zaproszenie. Tak zastanawiałem się, cóż w tak zacnym gronie mogę powiedzieć ja, skromny magister, decyzją organizatorów poproszony o głos na końcu. Gdzież ja mogę podsumowywać to, co zostało tu powiedziane? Na dodatek nie dość, że skromny magister, to publicysta, głównie kojarzony z polityką. Cóż innego jest kojarzone z pracą publicysty, który z natury swojej pracy jest zmuszony do upraszczania rzeczy skomplikowanych, do wyciskania w jedno zdanie rzeczy trudnych, uprzystępniania ich (w miarę możliwości bez trywializowania)? Spróbuję się wywiązać z tego zadania, które na mnie spadło, bo przecież poza tym wszystkim, co pięknie powiedzieli moi przedmówcy - jeśli głośno jest o Jarosławie Marku Rymkiewiczu to zawsze głośno jest o nim ze względów politycznych. Zawsze głośno jest o jego wywiadach, zawsze głośno jest o jego wierszach politycznych, o jego bon motach, takich jak gryzienie żubra. Wszyscy wiedzą o co z tym żubrem chodziło.  I myślę, że najlepiej będzie i  najuczciwiej z mojej strony, jeśli zacznę od wspomnienia pierwszego spotkania z twórczością Jarosława Marka Rymkiewicza.

 

Było to spotkanie nie z podręcznikiem szkolnym(chociaż był tam), nie z wypisami szkolnymi. Kto w liceum czyta teksty z podręcznika? Otóż był to wiersz, który wpadł w moje ręce, wiersz z jakiejś antologii podziemnej. Początek lat 80-tych, wydanie powielaczowe. Wśród różnych wierszy w tej antologii, wiersz Jarosława Marka Rymkiewicza zatytułowany – o ile mnie pamięć nie myli-„Zbaraż 1979”. Wiersz, który wstrząsnął mną wtedy tak, że pewnie do dzisiaj mógłbym go z pamięci zacytować, gdyby nie szacunek dla obecności autora na sali, chociaż od dobrych lat dwudziestu nie zaglądałem do niego.
Wiersz będący lamentem nad Polską Sarmacką, lamentem czaszek płaczących od morza do morza, lamentem nad ruiną tego, co zbudowano nad grobami rozrytymi przez traktory kołchozowe, nad grobami wrytymi w kołchozowe pola; wiersz  będący obrazem przedziwnej nadziei. Kiedy to, gdy księżyc zaśnie, gdy zasypiają Sowieci, nad wzgórzem zbaraskim pojawia się duch krwawego Jaremy, który tych upokorzonych, pomordowanych,  woranych  w kołchozowe pola sarmatów bierze w ramiona i przyciska. Niesamowity obraz, niesamowicie ważny dla kogoś, kto tak jak ja (…) rósł oglądając filmy Hoffmana, czytając podsuniętą przez ojca trylogię, zanurzając się tą drogą we wcześniejsze źródła: w Mickiewicza, w Soplicowo, w całą polską tradycję szlachecką.

 

Nad czym był lament Zbaraża? (…) Przez lata się zastanawiałem nad cywilizacją, której chcąc - nie chcąc, jesteśmy dziedzicami, cywilizacją niezwykle szczególną. Polacy czy przodkowie Polaków stworzyli coś, czego reszta Europy stworzyć nie zdołała- cywilizację ludzi wolnych. Ludzi wolnych, którzy sami sobie wybierali króla. (…)To jest niezwykła nieodmienność historyczna, że tu króla się wybierało i że tu nie król był źródłem prawa. Król był wykonawcą prawa. Prawa kardynalne pochodziły od tej wspólnoty republikańskiej, od wspólnoty, która je narzucała.
Odmienność tej cywilizacji polegała też na tym, że się zupełnie inaczej rozwijała(…), że ona nie miała tej centrali, nie miała króla, nie miała tronu. Nie musiała mieć stolicy. Jakąś stolicę oczywiście miała, to było to miejsce, gdzie się zjeżdżało dokonać elekcji, ale tak naprawdę była strukturą sieciową, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli. Strukturą zaścianków, strukturą rozproszoną i dlatego niezwykle trwałą, niezwykle potężną.
A trzecia i największa odmienność była taka, że ona się rozwijała w inny zupełnie sposób niż cywilizacje zachodniej Europy, nie mówiąc już o wschodnich despotiach. Podczas gdy tamte rozwijały się przez klasowe i społeczne antagonizmy, przez bunty mniej lub bardziej zwycięskie, przez odrzucanie jednych klas społecznych na rzecz drugich, przez emancypowanie się owych dołów, to nasza cywilizacja rozwijała się przez dołączanie warstw niższych do warstwy wyższej. Bo ta idea wolności, ta republika sarmacka była tak niezwykle imponująca, że nie można się było przeciwko niej buntować. Nie można się buntować w imię wolności przeciwko wolności; nie można żądać wolności w kraju wolności. Szczególnym świadectwem naszej odmienności jest Liber Chamorum,  pokazująca jak ciągnęli Polacy z niższych klas do tego, aby się uszlachcić.

 

Szczególnym świadectwem polskiej kultury jest to, że jeśli już doszło do upadku tej cywilizacji ze względów strasznych, nad którymi możemy się zastanawiać, dlaczego to wszystko jest w ruinach, dlaczego tylko „czaszki płaczące od morza do morza pozostały”, to jednak ta niezwykła siła, niezwykła atrakcyjność tego republikańskiego wzorca pozostała. I mimo że nie było już Polski Rzeczpospolitej Obojga Narodów, to była ta niezwykła siła, która sprawiała, że Polacy, którzy chcieli się emancypować, dołączali do swoich dawnych przodków.
Taka jest anegdota jednego z naszych literaturoznawców opowiedziana o jego dziadku czy jego ojcu, który w dzieciństwie proszony był przez niepiśmiennych chłopów, jako panicz piśmienny, żeby czytał im Sienkiewicza. O Panu Zagłobie, o Longinusie Podbipięcie, o panu Wołodyjowskim i Skrzetuskim, ponieważ oni zbierali się wieczorami i słuchali, jak ten chłopiec im czyta, utożsamiając się całkowicie z tymi bohaterami, nie mając absolutnie świadomości, że oni są przecież tymi „chamami”, którymi pan Zagłoba gardził. Czuli się bohaterami, czuli się związani z tymi bohaterami.
Takich anegdot, takich opowieści o tym utożsamianiu się Polaków, o tym dołączaniu, można by powiedzieć bardzo dużo. I sierpień 80, i duch Solidarności - to nic innego, jak dołączenie polskiego robotnika do tego wzorca sarmackiego.

 

Ten wzorzec sarmacki jest obecny w twórczości Jarosława Marka Rymkiewicza nie tylko w wierszach (m.in. w tym, który mnie akurat tak szarpnął w dzieciństwie), ale i w wielu innych pracach, esejach historycznych, takich jak „Samuel Zborowski”. Ten wzorzec jest obecny w jego pracach o Mickiewiczu (przecież Mickiewicz to samo centrum przeniesienia owego sarmatyzmu w czasy nowożytne). Mickiewicz wielki, „biały”, można powiedzieć - duch tej tradycji. Był i „czarny”, zapomniany, ale wciąż ciążący jakoś (aż do współczesności) nad nami duch Henryka Rzewuskiego, przedziwnie z Mickiewiczem spleciony. Tego, który zainspirował „Pana Tadeusza”, tego, którego pamiątki Soplicy wręcz Mickiewicza popchnęły do napisania tego dzieła, a jednocześnie tego, który uznawał, że ta tradycja odmienna jest tradycją martwą.
Bo można było z tej naszej odmienności wyciągnąć tylko dwa wnioski: że jeżeli jesteśmy tak bardzo odmienni od innych, to znaczy, że jesteśmy dziwaczni i musimy umrzeć. Albo wniosek, który wyciągnął Mickiewicz: jeżeli jesteśmy tak bardzo odmienni, to znaczy, że jest w nas jakaś nadzieja dla Europy, że musimy być odmienni, bo coś jej oryginalnego, niezwykłego przyniesiemy. Możemy jej przynieść odkupienie, możemy jej przynieść kogoś, kogo podmurzem są trzy stolice, którego krew jest zmieszana, w którym się mieszają rozmaite tradycje i kto będzie Mesjaszem.

 

Możemy my być tym Mesjaszem dla całej Europy, dla całego świata. Temat na osobny esej, który kiedyś może zostanie napisany o tym, jak różnie się potoczyły losy, jak różnie można było czytać skutki polskiej odmienności dla polskiej codzienności. Ale jeśli w tym duchu „białym” się zanurzymy, w duchu Mickiewicza, to dla nikogo nie może być zdziwieniem najmniejszym, że pisarz, poeta, dramaturg, eseista, badacz, tak głęboko przeżywający Mickiewicza, tak głęboko go odczytujący, jest zarazem człowiekiem aktywnym politycznie. Nie partyjnie(…) To nie jest zaangażowanie w politykę bieżącą, to jest zaangażowanie w wielkie przypominanie, wołanie do Polaka, że pozwolę sobie użyć cytatu z jednego z największych polskich twórców: „kim Tobie być, o czym Tobie marzyć, śnić”. Tobie być-odpowiada Jarosław Marek Rymkiewicz- wolnym Polakiem. Bo nie ma innego Polaka niż wolny, ponieważ Polak, jeśli zapomina o tym, że musi być wolny, z definicji Polakiem być przestaje. Można chodzić na kompromisy z rzeczywistością będąc Niemcem, Francuzem, Rosjaninem, pewnie każdym innym, ale Polak, jeśli jest Polakiem- nie może, bo polskość na tym polega, jak to jeden z wieszczów genialnie wydestylował ze wszystkich razem wziętych pieśni konfederackich, „żeby nigdy z królami nie być w aliansach i nigdy przed mocą szyi nie uginać”.

 

Jarosław Marek Rymkiewicz, jak każdy człowiek wielki, a zatem przydatny wielkim tego świata, był kuszony i dostał bardzo jasny przekaz, że może być uznawany za autorytet moralny, jeśli poprzestanie na poezji metafizycznej, na opisie poetyckim ogrodów, kotów, koszów na śmieci w Milanówku. To nie jest dynamit, to nie jest bomba, która może naruszyć istniejące struktury w związku z tym. Z tym na salonach może się pojawiać… Kiedy usłyszałem o nagrodzie Nike dla Jarosława Marka Rymkiewicza, to ani przez moment nie miałem wątpliwości, że ta nagroda zamierzonego celu nie osiągnie. Ktoś, kto napisał wiersz „Zbaraż 1979”, kto dostrzegł całą istotę tego problemu, jakim jest czekanie na pośmiertną pochwałę, czekanie aż ten wyrok się odwróci (ta wola Boża, która nas wtrąciła w niewolę się odmieni), ktoś, kto taki wiersz napisał, nie może dzisiaj nie pisać wierszy politycznych! Nie może dzisiaj nie udzielać wywiadów, których udziela. To jest kwestia nie tylko konsekwencji, to jest kwestia bycia, bycia wolnym Polakiem.

 

Bardzo dziękuję bohaterowi naszego dzisiejszego spotkania, że tego nas stale uczy. Jestem, jak powiedziałem, człowiekiem chyba dość typowym, jednym z tych takich typowych Polaków, którzy ze wsi wyszli i nie zdążyli dojść do miasta, którzy widzą, że tego miasta, do którego szli - nie ma. Może go nigdy nie było? A do wsi już nie zawrócą, bo też jej już nie ma. Jestem jednym z tych ludzi, którzy odziedziczyli szlachecki dwór splądrowany przez rozmaitych najeźdźców, którzy weszli w te ruiny przetrwawszy po rozmaitych zagładach i próbują je zagospodarować, próbują je zrozumieć i nie potrafią ich nie pokochać. Bo nie można ich nie pokochać. Bo ten sarmacki wzorzec wolności nie może nam nie imponować. Jest zbyt piękny, zbyt wspaniały, nawet jeżeli wydaje się szalony i głupi w tym całym swoim szaleństwie. No bo w końcu prowadzi do przegranej. Bo w końcu przegrał. Nie wiadomo z jakich powodów… Pewnie wola Boża, pewnie z Bożej niełaski. Ale jakiś duch ciągle nas zwołuje, nawet jeśli ten puls odradzania się Polski może się zdawać pulsem zamierającym, bo II Rzeczpospolita odrodziła się jako państwo słabsze od Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a III Rzeczpospolita odrodziła się jako państwo jeszcze słabsze, a na kolejne odrodzenie… czekamy. Może będzie tak, może będzie inaczej. Jakiś duch nas ciągle zwołuje, jakiś duch nam nie pozwala znaleźć spoczynku, pogodzić się z tym stanem zaorania, worania w kołchozowe pola i ten duch mówi przez usta Jarosława Marka Rymkiewicza.

Bardzo dziękuję.

 

------

 

Pozostałe wystąpienia

 

Otwarcie konferencji    

 

Prof. EWA PACZOSKA (UW)    

 

dr hab. OLAF KRYSOWSKI (UW)  

 

dr MARZENA WOŹNIAK-ŁABIENIEC (UŁ)  

 

 

 

II. PRZERWA

– poczęstunek; w hallu Teatru Letniego można było zobaczyć wystawę prac plastycznych dzieci z milanowskich szkół, inspirowanych poezją Jarosława Marka Rymkiewicza, zatytułowaną „Mój zachód słońca w Milanówku” /patrz Galeria poniżej/.

 

 

 

III. GALA WRĘCZENIA NAGRÓDW OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE RYMKIEWICZOWSKIM

• LISTY WYSŁANE W ZAŚWIATY: Jarosław Marek Rymkiewicz czyta swoje wiersze
Był to jeden z głównych punktów programu, poza ogłoszeniem wyników konkursu i wręczeniem nagród.
Ten urodzony w roku 1935 poeta, prozaik i luminarz kultury polskiej należy do najwybitniejszych żyjących postaci polskiej literatury a jego wystąpienia tego typu są dziś rzadkością. Już sama możliwość osobistego spotkania Twórcy była magnesem, który przyciągnął miłośników słowa polskiego i Polski tego dnia do Milanówka.

 

Wręczenie Grand Prix Konkursu:
statuetki ZŁOTEGO RYMKA I ZŁOTEGO RYMA wzorowane na płaskorzeźbie wybitnego rzeźbiarza związanego z Milanówkiem - Jana Szczepkowskiego; przyznanie pozostałych nagród regulaminowych; wręczenie nagrody specjalnej od STOWARZYSZENIA ROZWOJU OBYWATELSKIEGO, organizatora konkursu.

W kategorii szkół ponadgimnazjalnych pierwszą nagrodę i pierwszą w historii statuetkę Złotego Rymka zdobyła Milena Kusiak z Kutna, drugą nagrodę zdobyła Sonia Nowacka z Międzyrzecza w Lubuskiem, zaś trzecią Paulina Kaźmierczak.

W kategorii szkół wyższych, Grand Prix i statuetkę Złotego Ryma otrzymał Mieszko Wandowicz z Uniwersytetu Wrocławskiego. Druga nagroda przypadła w udziale Joannie Maj, zaś trzecia Marcelinie Górowskiej. Nagrodę Specjalną przyznano Dariuszowi Kawie.

 

Wręczenie nagród  

 

------------------------


Pozostałe materiały audio z Gali

 

Otwarcie Gali Konkursu Rymkiewiczowskiego  

 

Wręczenie rysunku JMR    

 

 

CO SŁYCHAĆ U RYMKIEWICZA?
Gala wręczenia nagród została połączona z koncertem fortepianowym w wykonaniu Michała Brulińskiego, który zagrał utwory stanowiące tło dla poezji Jarosława Marka Rymkiewicza (SCHUMANNA, CHOPINA, BEETHOVENA)

 

Koncert, idea konkursu, kont. koncertu  

 

 


 

 

 




Foto: BC

Na zakończe Gali były wspólne zdjęcia JMR z organizatorami, laureatami i jurorami konkursu.

I  tak w późne, pierwsze śnieżne w tym roku popołudnie, zakończyła się uczta duchowa w Milanówku.

 

------------------------

 

Na swojej stronie internetowej organizatorzy tak zdefiniowali cele Konkursu:

 

Najważniejsze cele Ogólnopolskiego Konkursu Rymkiewiczowskiego to: popularyzacja czytelnictwa, literatury polskiej i jej historii, oraz historii Polski. Idealnym medium jest właśnie twórczość Jarosława Marka Rymkiewicza. Poprzez zachęcanie do lektury jego poezji i książek eseistycznych chcemy zwrócić uwagę również na stosowaną przez niego metodologię literaturoznawczą oraz program klasycyzmu literackiego. Niezwykle ważna jest dla nas także promocja małych ojczyzn – w tym wypadku na przykładzie Miasta Ogrodu – Milanówka, z którym od wielu lat związany jest Rymkiewicz („Zachód słońca w Milanówku”; nagroda Nike).

 

Wyznaczone cele zostały w pełni osiągnięte.

 

O randze Konkursu świadczy fakt, że patronat nad nim objęły ważne instytucje kultury w Polsce, w tym Instytut Książki, ogólnopolskie media opiniotwórcze, m.in. tygodnik „Uważam Rze” i dwumiesięcznik „Arcana”, wydawnictwo SIC! i wiele innych. Głównym Sponsorem była Fundacja Stefczyka. /patrz strona organizatorów: http://www.konkurs-rymkiewiczowski.pl/.

 

Wśród jurorów konkursu znaleźli się: prof. Andrzej Nowak - historyk (UJ), dr Agata Chałupnik - Instyt Kultury Polskiej (Uniwersytet Warszawski), Małgorzata Bojanowska - dyrektor Muzeum Dulag 121 w Pruszkowie, Elżbieta Przeździecka - nauczycielka, pedagog, Wanda Pokrzywnicka - nauczycielka, pedagog, Maria Swolkień-Osiecka - nauczycielka, pedagog.
/patrz: http://www.konkurs-rymkiewiczowski.pl/component/content/article/1-aktualnosci/15-znamy-sklad-jury-konkursu-rymkiewiczowskiego/

 

Gratulujemy organizatorom wspaniałego osiągnięcia i życzymy dalszych sukcesów w ich godnej naśladowania działalności. Wierzymy, że znakomita Milanowska Inicjatywa będzie kontynuowana i stanie się inspiracją dla spragnionych KULTURY w innych rejonach Polski.

 

Strona organizatorów: http://www.konkurs-rymkiewiczowski.pl/

 

 

Foto i video: HD; foto, audio, relacja: BC; współpraca: Grzegorz Kutermankiewicz.

Serdecznie dzięjemy Paniom Zofii i Agnieszkę za spisanie tekstów prof. A. Nowaka i R. Ziemkiewicza.

 

 

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :
Małżonka JMR z książką Solidarnych 2010 Lawa. Foto: BC
Małżonka JMR z książką Solidarnych 2010 Lawa. Foto: BC
Milenia Kusiak. Foto: ekutno.pl
Milenia Kusiak. Foto: ekutno.pl
Mieszko Wandowicz. Foto: BC
Mieszko Wandowicz. Foto: BC
Pamiątkowe foto. ekutno.pl
Pamiątkowe foto. ekutno.pl
Galeria do artykułu :
Zobacz więcej zdjęć ...





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.