Jak działa prokuratura
data:31 października 2012     Redaktor: csp

Na jakiej podstawie prokuratura wykluczyła zamach, skoro dopiero teraz wykonuje badania pirotechniczne - pyta Małgorzata Wassermann, córka posła Zbigniewa Wassermanna, który zginął pod Smoleńskiem.





Jak Pani odebrała wczorajszą konferencję prokuratury, a zwłaszcza słowa pułkownika Szeląga, że materiałów wybuchowych na miejscu katastrofy nie stwierdzono, co nie znaczy, że ich nie było. Co dla pani wynika z wczorajszego wystąpienia prokuratorów?


Ta konferencja potwierdza klika rzeczy. Po pierwsze wskazuje jednoznacznie, że prokuratura po raz pierwszy wykonuje badania na obecność materiału wybuchowego.To jest niesamowicie zastanawiające z uwagi na fakt, że wiele osób w tym prokurator generalny zapewniało, że zamach jest wykluczony. Mieliśmy możliwość przekonania się, że pirotechnika jest dopiero robiona, a i ciała ofiar nie są poddane badaniu. Dopiero walczymy o ekshumacje i stwierdzenie charakteru obrażeń.

 

A więc na podstawie czego prokuratura wykluczyła jedną z teorii co do przyczyn katastrofy?

Druga niesamowicie interesująca rzecz płynąca z tej konferencji to to, że prokuratura jednoznacznie przyznaje, że jest rozbieżność pomiędzy zeznaniami śp. Remigiusza Musia, zeznaniami porucznika Wosztyla i nagraniami z czarnej skrzynki. To jest wysoce zastanawiające. Zresztą mogę powiedzieć, że nie jest to jedyna rozbieżność, która następuje na nagraniu czarnej skrzynki. I w takim razie pojawia się pytanie, co jest z tym zapisem? Czy on jest integralny i na pewno nienaruszony?

 

Bo ktoś tu się mija z prawdą. I ja dzisiaj, przy tym materiale, który znam jestem skłonna twierdzić, że nie są to piloci jaka.

Trzecia rzecz, która trochę umknęła w natłoku wczorajszych wydarzeń, to jest kwestia kolejnej zamiany ciała, tym razem prezydenta Kaczorowskiego. Gdyby nie pozostałe wydarzenia to byłaby to wiadomość dnia i niebywały skandal. Proszę sobie wyobrazić, że prezydent zostaje pochowany na innym miejscu i dwie rodziny modlą się przy nie swoich grobach.

Jego rodzina dziś publicznie oświadczyła, że nikt jej nawet nie poprosił o udział w identyfikacji i nie rozumie dlaczego dokonywał jej urzędnik, który nawet nie znał prezydenta...

Ja wiem jedno, wiem jaka była atmosfera, kiedy tam jechaliśmy do Moskwy. Wiem to z własnego doświadczenia i wiem, że inne osoby też tego doświadczyły. Wyraźnie nas zniechęcano do tego wyjazdu, mówiono że to będzie bardzo trudne, a i tak o identyfikacji zdecyduje badanie DNA.

A wracając do konferencji prokuratur. Ona potwierdziła, czy zdementowała ustalenia "Rzeczpospolitej'?

Oczywiście jak zwykle istotna byłą kwestia doboru słów. Bo pan prokurator Szeląg powiedział o tym materiale, który jest badany, żeby zostawić sobie każda możliwą furtkę.

To znaczy?

Odtwórzmy sobie sekwencję wydarzeń. Wyjeżdżają prokuratorzy, jadą do Smoleńska po 29 miesiącach robić tę pirotechnikę. (Pytanie dlaczego tak późno?) Pod koniec ich pobytu pojawiają się fotografie, które są przekroczeniem wszelkich dopuszczalnych granic. Następnie mamy publikację "Rzeczpospolitej".

 

I co się dzieje? Wiemy, że prokurator Seremet spotyka się z panem premierem, wiemy że prokurator Seremet spotyka się z redaktorem naczelnym "Rzeczpospolitej". No na Boga, to nie są sytuacje naturalne.

 

Każdy rozsądny człowiek widzi na pierwszy rzut oka, że coś się dzieje. Mało tego, prokurator generalny prosi "Rzeczpospolitą" o czas, żeby mógł się ustosunkować do pewnych rzeczy. Przecież to jest dla mnie oczywiste, że coś zostało zabezpieczone w Smoleńsku. Tylko nikt jeszcze nie chce tego głośno powiedzieć, co się tam naprawdę wydarzyło.

Jestem jednak głęboko przekonana, że to mimo licznych zabiegów i tak się tego dowiemy. Choć niekoniecznie za pół roku. Nie wierzę w zapewnienia Rosjan, że oni nam za pół roku te próbki dostarczą. To może równie dobrze za rok, za dwa albo nigdy.

Nie zbulwersowała pani informacja, że próbki wraku zostały w Rosji?

Taka jest procedura przyjęta, że wszystko co tam się dzieje jest robione w drodze pomocy prawnej i musi przechodzić przez ręce strony rosyjskiej.

Czy jednak te dowody po przejściu przez rosyjskie ręce będą wiarygodne? Czy nie obawia się pani, że będzie tak, jak z tymi kopiami czarnych skrzynek, które mimo, że były pilnowane i pieczętowane, to ostatecznie coś się w nich zacinało i to w kluczowych momentach?

Jeśli chodzi o stronę rosyjską uważam, że każdy kto pokłada w niej zaufanie popełnia duży błąd.

Prezes Kaczyński mówiąc o konieczności dymisji rządu i zbrodni w Smoleńsku – stwierdził, że nie opiera się wyłącznie na doniesieniach "Rzeczpospolitej", ale ma też własne źródła, które potwierdzają informacje gazety. Czy pani wie co miał na myśli?

W efekcie takich, a nie innych zachowań rządu prokuratury powstał tzw. drugi obieg. Jest to obieg, który skupia się wokół komisji Antoniego Macierewicza, tam są świadkowie, biegli, profesorowe i tam są robione badania, o wynikach których częściowo państwo wiecie, częściowo nie. W tym obiegu gromadzi się informacje i przetwarza przy udziale osób, które mają specjalistyczną wiedzę. Myślę, że to właśnie prezes Kaczyński miał na myśli.

not. ansa

za: stefczyk.info





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.