Jan Paweł II- pontyfikat opatrznościowy
data:22 października 2012     Redaktor: MichalW

Jan Paweł II miał świadomość, jak trudna, niemal beznadziejna była sytuacja prymasa w czasach bezwzględnej sowieckiej dominacji w Polsce, kiedy można było bezkarnie oskarżać księży, nawet biskupów, stawiać ich przed sądami, upokarzać, wyśmiewać, skazywać na więzienie, nawet skrytobójczo pozbawiać życia.


Homagium polskie

 

Msza św. pontyfikalna bł. Jana Pawła II, w pierwszą niedzielę po wyborze na Stolicę Piotrową, przeszła do historii Polski. Doszło bowiem do symbolicznego gestu, niezrozumiałego dla nie-Polaków, wielce dla nich zaskakującego. Podczas homagium – hołdu składanego nowemu biskupowi Rzymu przez kardynałów – Jan Paweł II nieoczekiwanie wstał z tronu papieskiego i ucałował rękę kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego potem nazwie Prymasem Tysiąclecia – jakby to jemu należał się hołd. W ten sposób Jan Paweł II wyraził szacunek i podziw dla człowieka, który przeprowadził Kościół katolicki w Polsce przez morze czerwone sowieckiego komunizmu. Nie tylko Kościół. W okresie opresji komunistycznej prymas Wyszyński pełnił rolę polskiego interreksa – w oczekiwaniu na wolny kraj.

 

Dlaczego Jan Paweł II zdecydował się na tak niezwykły gest, naruszający nie tylko ustalony ceremoniał, ale i wielowiekowe obyczaje watykańskie? Czy to tylko emocje, skłonność do egzaltacji i ekspresji?

 

Jan Paweł II miał świadomość, jak trudna, niemal beznadziejna była sytuacja prymasa w czasach bezwzględnej sowieckiej dominacji w Polsce, kiedy można było bezkarnie oskarżać księży, nawet biskupów, stawiać ich przed sądami, upokarzać, wyśmiewać, skazywać na więzienie, nawet skrytobójczo pozbawiać życia. Jak niewielkie było pole manewru. A jednak prymas przeprowadził Kościół przez ten czas. I nie tylko Kościół, także wartości narodowe. Przede wszystkim takie rozumienie polskiego patriotyzmu, które było nieskażone przez pokrętne sowieckie łgarstwa, wyjątkowo bezczelne i często, niestety, skuteczne, uzbrojone w prymitywną marksistowską sofistykę – sztukę kłamstwa, z której wynikało, że wszelkie bolszewickie zbrodnie i niegodziwości usprawiedliwione są szczytnym celem, który wkrótce zostanie zrealizowany.

 

Tacy ludzie jak prymas Wyszyński i Jan Paweł II wywodzili wierność Chrystusowi z miłości do kraju ojczystego, w którym ten Kościół od wieków prowadził swoją misję. Dlatego tak dobrze się rozumieli i wzajemnie szanowali.

 

Patriotyzm to słowo, nad którym pastwi się w naszych czasach wielu dziennikarzy i ludzi o ambicjach „inżynierów dusz”. Próbują nam wmówić wprost lub ogródkami, że to pojęcie nader podejrzane a przy tym staroświeckie, „ksenofobiczne”. Jeszcze trochę, a będą jawnie szydzić z tych, którzy przyznają się do patriotyzmu.

 

Słowo i ukryte w nim szlachetne treści mają długą tradycję, po raz pierwszy o patriotyzmie pisał w roku 1736 zapomniany dziś polityk i pisarz angielski Henry Bolingbroke, intelektualny przywódca torysów (konserwatystów). Przez patriotyzm rozumiał taką postawę króla, która nie ulega interesom żadnej partii, dba o interes całego narodu, niezależnie od ambicji partyjnych. Piękna i aktualna ciągle idea, warta przypominania we współczesnej, niestety, partyjniackiej Polsce.

 

Polakom patriotyzm będzie się jednak kojarzył przede wszystkim z walką narodowowyzwoleńczą, zwłaszcza w XIX w., gdy byliśmy pozbawieni państwowości. Bodaj najpiękniejszy znany poetycki fragment z tamtego okresu, ze słowem patriotyzm, pochodzi z wiersza Cypriana Kamila Norwida Do wroga, kierowanego do tępej rosyjskiej zaborczości i przemocy:

 

Czyż myśli każdej - każdej myśli prawie

 

Uczyć cię trzeba ciągłymi ofiary:

 

Patriotyzmu - na bruku w Warszawie,

 

A chrześcijaństwa – u krwawych wrót Fary?

 

Jan Paweł II nie raz mówił o patriotyzmie, choć przecież z natury rzeczy, jako głowa uniwersalnego, ponadnarodowego państwa, mógłby w swojej nauce ten wątek pomijać. Nasz papież nie uważał jednak patriotyzmu za przeszkodę w jednoczeniu narodów wokół wielkich idei. Nie widział w nim przejawów „ksenofobii”. Widział w postawie patriotycznej nie tylko przywiązanie do tradycji narodowej oraz dbałość o interesy państwa i narodu, z którego człowiek się wywodzi. Definicja patriotyzmu, sformułowana przez Jana Pawła II, jest najprostsza i najpiękniejsza z możliwych, a przy tym osadzona w Dekalogu, najważniejszym zbiorze praw każdego chrześcijanina:

 

Patriotyzm […] wchodzi w zakres IV przykazania Dekalogu, które zobowiązuje nas, aby czcić ojca i matkę, gdyż oni reprezentują wobec nas Boga Stwórcę. Dając nam życie, uczestniczą w tajemnicy stworzenia [...]. Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste. Umiłowanie historii, tradycji, języka, krajobrazu ojczystego. Próbą dla tego umiłowania staje się każde zagrożenie tego dobra, jakim jest ojczyzna. Nasze dzieje uczą, że Polacy byli zawsze zdolni do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra. Świadczą o tym liczne mogiły żołnierzy, którzy walczyli za Polskę na różnych frontach świata. Ojczyzna jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli i jest wielkim obowiązkiem. Czy XX stulecie nie świadczy o dążeniu ku strukturom ponadnarodowym? Czy mniejsze narody nie powinny dać się ogarnąć większym tworom politycznym? Tak jak rodzina, również naród i ojczyzna pozostają rzeczywistością nie do zastąpienia.

 

Patriotyzm nie stoi na przeszkodzie w rozwijaniu idei uniwersalnych, ponadnarodowych. Brak patriotyzmu jest natomiast upośledzeniem, bo pozbawia człowieka tożsamości i poczucia więzi – zarówno z rodziną, jak i z wielką wspólnotą rodzin, jaką jest naród. Niech pomyślą o tym ci, co tak ochoczo chcieliby już przenieść patriotyzm do historycznego lamusa.

 

*  *  *

 

Jan Paweł II podkreślił rolę kardynała Wyszyńskiego także w swoim testamencie:

 

Kiedy w dniu 16 października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: «Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie». Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. «Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję» – zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa Swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda.

 







Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.