Prof. Kazimierz Nowaczyk w Polsce
data:15 października 2012     Redaktor: MichalW

Dr Kazimierz Nowaczyk gościł w Polsce. Ten polski naukowiec i fizyk na stałe mieszkający w USA prowadzi niezależne badania mające na celu wyjaśnienie przyczyn katastrofy Smoleńskiej.

Za: wPolityce

Według dr Kazimierza Nowaczyka zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską tak właśnie wyglądał ciąg zdarzeń prowadzący do tragedii 10/04:

- oderwanie fragmentu lewego skrzydła

- seria krytycznych awarii samolotu w pobliżu punktu TAWS #38

- wybuch w kadłubie samolotu

- rozpad samolotu nad ziemią i uderzenie w ziemię.

 

Ekspert z Uniwersytetu w Maryland po raz pierwszy osobiście wziął udział w posiedzeniu zespołu. Przedstawił analizę parametrów polskiego rejestratora ATM-QAR, który odnotował serię awarii w TU-154M. Dane te przeczą oficjalnej wersji katastrofy i obnażają kolejne manipulacje komisji Jerzego Millera.

Dr Nowaczyk mówił m.in. o awariach obu radiowysokościomierzy, co jest szczególnie zastanawiające w kontekście stanowiska w raporcie komisji Millera, jakoby ostatnia faza lotu była odwzorowana na podstawie właśnie radiowysokościomierza.

Kolejnymi usterkami, następującymi jeszcze w powietrzu były m.in. przegrzanie silnika (najprawdopodobniej pierwszego); pierwszego agregatu, a po przełączeniu systemu na dwa pozostałe - również ich oraz awaria komunikacji między systemami FMS (komputerami pokładowymi) pierwszego i drugiego pilota.

Awarie nastąpiły w miejscu odnotowania ostatniego, 38., sygnału systemu TAWS, gdy samolot znajdował się ponad 30 m nad ziemią. W raporcie Millera jego zapisy zostały ukryte.

Co więcej, zarówno Miller, jak i jego „eksperci” wielokrotnie utrzymywali, że TU-154M do końca lotu był sprawny. Mimo, że dysponowali – zleconymi przez siebie – analizami mówiącymi coś zupełnie innego.

Według dr. Nowaczyka rządowa komisja celowo dopasowała parametry lotu, ignorując zapisy TAWS #38 i ATM-QAR, aby uprawdopodobnić wersję katastrofy przedstawianą przez MAK.

Myśmy nigdy na początku nie postawili żadnej hipotezy, jak mogła wyglądać ta katastrofa. Nasze hipotezy wynikają krok po kroku z kolejnych analiz. Jeżeli natrafimy na dokumenty zaprzeczające temu, co do tej pory ustaliliśmy, to oczywiście zweryfikujemy swoje badania. Do tej pory na takie dokumenty nie trafiliśmy. Mało tego, postawiona hipoteza o wybuchach, które rozbiły samolot w powietrzu znajduje coraz więcej potwierdzeń. Jej prawdopodobieństwo wzrasta
– mówił już na początku posiedzenia zespołu naukowiec z USA.


Ekspert wskazywał też inne manipulacje w oficjalnych dokumentach. Cytował analizę zapisów ATM-QAR:

Stwierdzono, że system rejestracji parametrów nie zarejestrował żadnej informacji o niesprawności jakiegokolwiek systemu lub urządzenia samolotu do godz. 8:41, kiedy nastąpiło uderzenie skrzydłem w drzewo.

Nowaczyk, nieco ironicznie, zwrócił uwagę, że nie ma żadnych czujników rejestrujących zderzenie z drzewem. Zdanie o drzewie autorzy ekspertyzy rejestratora ATM-QAR po prostu więc wymyślili.

Dla porównania naukowiec dodał:

W raporcie NTSB (Amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu – przyp. red.) osoby odczytujące i podpisujące się pod tym raportem nie posuwają się do żadnych sugestii, niczego nie interpretują, podają suche dane, sposób ich uzyskania i podają, co kolejne dane znaczą i oferują dalszą pomoc, z której nie skorzystano.

Zapytany o przyczyny uszkodzenia fragmentu skrzydła tupolewa, Nowaczyk odpowiedział:


O uszkodzeniach skrzydła:

Nie ma tam żadnych śladów zderzeń wysokiej energii z drzewami czy innymi przedmiotami. Natomiast widać, że powłoki skrzydeł są od nich oderwane, wyrwane są nity, ta część jest najbardziej zniszczona. Ocena dr. Szuladzińskiego (eksperta z Australii współpracującego z zespołem – przyp. red.) jest taka, że tam nastąpiła eksplozja. Być może była to eksplozja oparów paliwa. Tego nie wiemy. Tylko, że to skrzydło nie oderwało się w wyniku uderzenia w brzozę. Żadne ślady, które powinny być na tym skrzydle, nie odpowiadają uderzeniu w drzewo.

Antoni Macierewicz dodał:
Na pewno były dwie eksplozje, choć ich przyczyna ciągle nie jest znana.

znp

Źródło: http://wpolityce.pl/wydarzenia/38045-oderwanie-fragmentu-skrzydla-seria-awarii-wybuch-i-rozpad-samolotu-nad-ziemia-dr-nowaczyk-w-sejmie-o-nowych-dowodach-na-klamstwa-smolenskie

 

------

 

PIĘĆ PYTAŃ do dr. Nowaczyka: To już sprawa polityki, a nie badań. Ludzie nie chcą dopuścić do siebie myśli, że mogło być inaczej
opublikowano: 9 października, 18:39

Rozmawialiśmy z naukowcem po posiedzeniu zespołu parlamentarnego, na którym po raz pierwszy był obecny osobiście.

wPolityce.pl: - Zwracał pan uwagę na radiowysokościomierz, który przestał działać w okolicach punktu TAWS #38, gdy samolot był ponad 30 m nad ziemią. Komisje MAK i Millera powoływały się jednak do końca na wskazania tego urządzenia.

Dr Kazimierz Nowaczyk: - Komisja Millera przedstawia wysokość radiową tak, jakby się nic nie stało. Jej członkowie mieli pełną świadomość, że zaistniał TAWS numer 38, bardzo szczególny, i został ukryty w raporcie w sposób może nie prymitywny, ale uczniowski. Jego zapisy znajdują się w raporcie z analizy rejestratora ATM, natomiast w rządowym nie. To niezrozumiałe.

 

O czym świadczą przedstawione przez pana awarie samolotu w okolicach tego punktu?

One potwierdzają tylko, co było naszym podejrzeniem. Nie mieliśmy dokładnych informacji z firmy Universal Avionics dotyczących awarii. Teraz ten zapis z firmy ATM explicite wymienia uszkodzenia samolotu, które wystąpiły jeszcze w powietrzu – awarie silnika, agregatów prądotwórczych czy klap na skrzydle. Nawet taka rzecz jak przelanie się toalety wskazuje, że później mógł nastąpić odwrót samolotu niż podawano oficjalnie.

 

Jak dziś wygląda zainteresowanie katastrofą smoleńską środowiska naukowego w USA?

Oczywiście nie ma porównania do tego, co dzieje się w Polsce, gdzie ta sprawa wciąż jest jedną z najważniejszych. W Stanach interesują się nią raczej wąskie grona osób, które trochę się orientują w sytuacji Europy. Przeciętnego Amerykanina interesują tyko wybory prezydenckie i to, co się wokół nich dzieje. Natomiast gdy czasami konsultujemy nasze ustalenia z amerykańskimi autorytetami naukowymi, wtedy próbują się dowiedzieć, co nowego w sprawie tej wielkiej tragedii udało się ustalić. Są wówczas ogromnie zaskoczeni.

 

Czym? Czy to znaczy, że ta oficjalna wersja, przedstawiana przez MAK i polski rząd, która poszła w świat, wciąż obowiązuje również w USA, także wśród speców z NTSB (Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu)?

Uznają, że to był błąd pilotów, nie wnikając w szczegóły. Ale za każdym razem, w każdej rozmowie stanowi dla nich szok to, jak zostało potraktowane śledztwo, jak został potraktowany wrak, sprawa niezłożenia tego wraku, niezabezpieczenia miejsca katastrofy. Nie są w stanie sobie tego wyobrazić. Mówią, że to niemożliwe.

 

Polska opinia publiczna, również wiele sprzyjających rządowi mediów, a także niechętne dotychczas zespołowi parlamentarnemu rodziny smoleńskie coraz częściej sceptycznie podchodzą do oficjalnej wersji katastrofy podawanej przez komisję Millera. Widzą, jak wiele było nieprawidłowości, ile błędów w tej sprawie popełniono. Zespół parlamentarny pokazuje kolejne dowody podważające rządowy raport, a jednocześnie coraz bardziej uprawdopodabniające hipotezę o wybuchu. Czego jeszcze potrzeba, by ostatecznie przełamać barierę?

Myślę, że to już jest sprawa polityki, a nie badań. Jest jakaś blokada. Ludzie nie chcą dopuścić do siebie myśli, że mogło być inaczej. To wydaje się paraliżujące – stwierdzić, że to mógł być np. zamach, jako jedna z hipotez. To bardzo trudna bariera do przekroczenia. Nie powiem, żeby dla mnie to było łatwe. Staram się te rzeczy od siebie odepchnąć, bo mam się zająć sprawą techniczną. Jakieś polityczne, daleko idące hipotezy muszę odłożyć, żeby zachować zimne spojrzenie. Nie chcę popełnić żadnego błędu, który będzie mnie dyskwalifikował jako naukowca.

Marek Pyza

Źródło: http://wpolityce.pl/wydarzenia/38050-piec-pytan-do-dr-nowaczyka-to-juz-sprawa-polityki-a-nie-badan-ludzie-nie-chca-dopuscic-do-siebie-mysli-ze-moglo-byc-inaczej

 

----

 

Nasz Dziennik, Środa, 10 października 2012,

Jeszcze przed zderzeniem z ziemią w Tu-154M doszło do awarii skrzydeł, silnika nr 1 i agregatów elektrycznych. A także do awarii radiowysokościomierza - twierdzi prof. Kazimierz Nowaczyk z Uniwersytetu w Maryland

Milczący radiowysokościomierz

Rosyjski MAK i polska komisja Jerzego Millera podały rozbieżne dane na temat wysokości pasa na lotnisku Siewiernyj - twierdzi prof. Kazimierz Nowaczyk z Uniwersytetu w Maryland, który uczestniczył we wczorajszym posiedzeniu parlamentarnego zespołu smoleńskiego

- Praca techniczna jest częścią pracy całego zespołu smoleńskiego. To techniczna analiza katastrofy - zaznaczył prof. Nowaczyk.

Ekspert z Uniwersytetu w Maryland od wielu miesięcy współpracuje z zespołem parlamentarnym. Wczoraj po raz pierwszy był obecny na posiedzeniu zespołu.

- Nigdy na początku nie postawiliśmy żadnej hipotezy, jak mogła wyglądać ta katastrofa. Te hipotezy wynikają krok po kroku z kolejnych analiz. Jeżeli dostaniemy dokumenty do ręki, które będą zaprzeczały temu, co do tej pory zrobiliśmy, zweryfikujemy swoje badania. Takich dokumentów do tej pory nie mamy - mówił.

Nowaczyk dokonał wczoraj analizy załącznika nr 4.11 do raportu PKBWLLP. Dołączona została do niego wizualizacja ostatnich sekund lotu tupolewa. Jak dowodził naukowiec, komisja Jerzego Millera pominęła w raporcie rejestry ostatniego, 38. zapisu pracy systemu TAWS.

- Zarówno komisja MAK, jak i komisja Millera nie analizowały tego punktu - konkludował prof. Nowaczyk. Dane dotyczące ostatniego punktu TAWS o numerze 38 mogą okazać się kluczowe dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M nr 101 pod Smoleńskiem. W ostatnich sekundach lotu system TAWS zarejestrował informacje o kilkunastu awariach związanych prawdopodobnie z procesem niszczenia maszyny, który rozpoczął się już na wysokości ok. 30 metrów nad ziemią.

Według prof. Nowaczyka, jeszcze przed zderzeniem z ziemią doszło do awarii skrzydeł, silnika nr 1 i agregatów elektrycznych. Oprócz tego zdiagnozował 11 innych obszarów usterek; doszło też do awarii radiowysokościomierza - to nowość zaprezentowana wczoraj przez prof. Nowaczyka. Chodzi o to, że na dane z radiowysokościomierza powołują się raporty MAK i PKBWLLP. Tymczasem według raportu firmy ATM sporządzonego dla komisji Millera urządzenie to od pewnego momentu w ogóle nie działało.

Profesor Nowaczyk ustalił trajektorię pionową maszyny podczas ostatnich sekund lotu. Jak wynika z jego badań, w rejonie brzozy Tu-154M nie zszedł poniżej 20 metrów.

Ekspert wskazał też na istotne rozbieżności dotyczące ustalenia wysokości początku pasa na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Według raportu MAK, wysokość początku pasa wynosi 258 metrów. Komisja Millera podaje natomiast w swoim raporcie, że wysokość pasa wynosi 254 metry.

- Ekspertyza ATM podaje z kolei, że na podstawie ustaleń Działu Geodezji i Kartografii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego wysokość pasa to 251 metrów. Wydawałoby się - drobiazg, ale tak nie jest. Trajektoria lotu, którą się rysuje i którą się posługuje w analizach, to wysokość samolotu nad poziomem pasa. Jeżeli ten pas lokujemy na różnych wysokościach i okazuje się, że w tych obu raportach samolot ścina brzozę na wysokości 5-7 metrów - mimo tych różnic - to musi to budzić już nie tylko zdziwienie, ale podejrzenia, że te rachunki nie są ze sobą spójne - dowodził prof. Nowaczyk.

Ustalenia, które zaprezentował wczoraj naukowiec, to wynik analizy odczytu z tzw. rejestratora szybkiego dostępu firmy ATM. Rejestrator był odczytywany w Polsce. Zapis tzw. polskiej czarnej skrzynki to zapis cyfrowy. Rejestruje ona parametry, których nie uwzględnia tzw. FDR - czarna skrzynka parametrów lotu. Skrzynka ATM uwzględnia m.in. zapis pracy silników podczas lotu, ich temperaturę i wibracje. Zarówno ATM, jak i FDR zapisują wszystkie parametry w sposób ciągły. Danymi tymi dysponowały i MAK, i PKBWLLP. Parametry najrzadziej zapisywane są co pół sekundy. Jednak ani MAK, ani polska komisja nie podały bezpośredniego odczytu wysokości radiowej. Została podana tylko i wyłącznie wysokość uwzględniająca profil podłoża. Nie określono też metodologii, w oparciu o którą obliczono, na jakiej wysokości samolot uderzył w brzozę. Nie wiadomo, czy eksperci obu komisji uwzględnili przy tym wysokość podwozia.

Źródło: http://naszdziennik.pl/wp/12041,milczacy-radiowysokosciomierz.html

  

----

 

Spotkanie z prof. Kazimierzem Nowaczykiem - ekspertem Zespołu Parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154M. Klub Palladium, Warszawa 9.10.2012
-patrz materiał filmowy 1 i 2.

 

 

Spotkanie z prof. Kazimierzem Nowaczykiem oraz posłem Antonim Macierewiczem w księgarni Gazety Polskiej, bezpośrednio po Marszu Pamięci 10.10.2012, w którym brali udział.

 

Z wypowiedzi prof. Nowaczyka (od 1:28): 

[Prof. Binienda ] … prowadzi także analizę uderzenia samolotu w ziemię i to są bardzo interesujące wyniki. I one są bardzo gorące. Ostatnich rezultatów tych badań jeszcze nie widziałem, bo one są dostępne od wczoraj dopiero dla mnie. Nie miałem czasu wczoraj na ich przejrzenie, ale wiem jak wyglądają te częściowe wyniki, które składają się na całościowy. Jest konkluzja jedna zdecydowana: ten kształt rozkładu samolotu nie da się odtworzyć w najbardziej skomplikowanych typach uderzeń kadłuba tego samolotu o ziemię.

 

 

---

 

Przypominamy:

Podczas wysłuchania publicznego w Parlamencie Europejskim w Brukseli w marcu 2012r. dr Kazimierz Nowaczyk z Uniwersytetu Maryland dowodził, że samolot nie mógł skręcić w lewo w kierunku brzozy, o którą miał się rozbić. "Takie przechylenie się wpłynęłoby na zmianę kierunku (...). Badanie samolotu przez MAK (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy) i inne instytucje opisuje przechylenie w lewo, które jest niezgodne z właściwościami technicznymi i aerodynamicznymi tego rodzaju samolotu" - powiedział Nowaczyk. Jego zdaniem możliwą przyczyną katastrofy był wybuch na pokładzie krótko przed zetknięciem się z ziemią. "To jest hipoteza, która najlepiej może zostać sprawdzona poprzez badanie wraku i autopsję wszystkich ciał. Jest to, jak na razie, jedyna hipoteza, która by tłumaczyła układ rozbitego samolotu" - powiedział dziennikarzom. W Parlamencie Europejskim tłumaczył, że lądowanie "przy tym kącie podejścia samolotu nie mogło w żadnym przypadku doprowadzić do tego rodzaju rozbicia" maszyny.

 
Kazimierz Nowaczyk
Assistant Professor
University of Maryland School of Medicine
Baltimore

polecamy:
http://smolenskcrash.com/smol_conf/dane/NowaczykWizualizacja-2.pdf



Materiał filmowy 1 : Wersja skrócona (Niezależna.pl)

Materiał filmowy 2 : Pełna wersja (Blogpress)

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.