Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zwierają szeregi. Chcą kolejnych ekshumacji i niezależnych ekspertów. Relacja audio z portalu pomniksmolensk.pl
data:07 października 2012     Redaktor: Barbara Chojnacka

Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zapowiadają kolejne wnioski o ekshumacje. Będą się też domagały udziału swoich ekspertów w badaniach sądowo-lekarskich, oraz naciskać na utworzenie międzynarodowej komisji. Bliscy ofiar upoważnią się także nawzajem do dostępu do akt prokuratorskich. Takie ustalenia zapadły na dzisiejszym posiedzeniu zespołu parlamentarnego ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej.

za: pomniksmolensk
 
 
 

6 października 2012

Dzisiejsze posiedzenie zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej miało niezwykle emocjonalny przebieg. Rodziny ofiar odniosły się do wydarzeń wokół ekshumacji Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej - Przyjałkowskiej. Oceniały też reakcje premiera, marszałek Ewy Kopacz a także sejmowe wystąpienie Andrzeja Seremeta.

Do sejmu przybyły dziś nawet te rodziny ofiar, które na co dzień nie uczestniczą w jego pracach m.in Sebastian Putra, Lucyna Gągor, Joanna Racewicz, Beata Lubińska, Grzegorz Januszko. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Janusza i Piotra Walentynowiczów oraz brata i siostrzeńca Teresy Walewskiej – Przyjałkowskiej. To im prokurator Andrzej Seremet zarzucił, że pomylili się w identyfikacji ciał swoich bliskich. Rodziny kategorycznie odrzuciły te oskarżenia. Janusz I Piotr Walentynowiczowie emocjonalnie ale bardzo szczegółowo zrelacjonowali swój pobyt w Moskwie i przebieg identyfikacji.

Również bliscy Teresy Przyjałkowskiej-Walewskiej są pewni, że ciało rozpoznali właściwie. Potwierdzili, że pierwsze okazane im ciało rozpoznali bez wahania jako ciało Anny Walentynowicz. Również oni zapamiętali, że nie miało ono praktycznie żadnych uszkodzeń. Swoją ciocię znaleźli znacznie później.

Dwa następne okazania – nietrafne. Późnym wieczorem, po kolejnej selekcji po przeglądaniu zdjęć – wytypowaliśmy ciało jako ciało nr 95. I to zostało nam pokazane. Weszliśmy razem z wujkiem. Siostra nie. Zidentyfikowaliśmy ciało naszej cioci. Miała bardzo zdeformowane stopy. Cierpiała na haluksy - bardzo silne. My o tym wiedzieliśmy. Ciocia chodziła w butach ortopedycznych. To schorzenie bardzo jej utrudniało życie. Gdy opowiadaliśmy o cioci – to powtarzaliśmy to za każdym razem

- relacjonował pan Jerzy Wojtczak, siostrzeniec ofiary.

To czwarte ciało - nie miało twarzy, właściwie nie miało nawet czaszki

– uzupełnił jego relację Antoni Wolański cioteczny brat pani Teresy. Dla pewności więc wuj i siostrzeniec zwrócili się do Ewy Kopacz o przeprowadzenie badań DNA. Rano otrzymali potwierdzenie, że takie badanie zostało przeprowadzone i że potwierdza identyfikację.

Krewni Teresy Wolańskiej byli przekonani, że pochowali właściwą osobę. Ubolewali, że prokuratura zwróciła się do nich tak późno o zweryfikowanie rosyjskich dokumentów.

Gdy likwidowaliśmy mieszkanie cioci natrafiliśmy na zdjęcia rentgenowski, ale zniszczyliśmy je, bo nie myśleliśmy, że będą potrzebne. Dwa miesiące później prokuratura zapytała, czy nie mamy takich zdjęć. Spóźnili się o dwa miesiące...

- opowiadali.

Ale ostatnią rzeczą której mogliśmy się spodziewać, że źle rozpoznano panią Walentynowicz. Nie braliśmy w ogóle pod uwagę, że zostało zamienione

– podkreślił Wojtczak.

Kolejne wystąpienia były nie mniej emocjonalne

Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim stwierdził, że ekshumacja jej męża potwierdziła jego tożsamość, ale też ujawniła skalę nieprawidłowości rosyjskich sekcji, które określiła jako "barbarzyństwo".

Wiedziałam, jak to śledztwo jest skandalicznie prowadzone od początku. Ale nie sadziłam, że prokurator jest zdolny do tego żeby w sejmie powiedzieć, że to rodziny są odpowiedzialne. Jasno już widać, że na uczciwe śledztwo liczyć nie możemy

– mówiła Gosiewska.

My nie chcemy zemsty. My nawet nie potrafimy kogokolwiek oskarżać. Interesuje nas prawda i elementarne poczucie, że żyjemy w państwie, w którym obowiązuje prawo, o elementarną sprawiedliwość

- dodała.

Jeszcze ostrzejszą ocenę wydarzeń przedstawił Dariusz Fedorowicz, brat tłumacza Lecha Kaczyńskiego, Aleksandra Fedorowicza:

W tej chwili nikt z nas nie może być pewien kogo pochowaliśmy

– powiedział.

Oświadczył też,że nie przyjmuje wygłoszonych w Sejmie przeprosin premiera Donalda Tuska i marszałek Ewy Kopacz:

Chciałbym podziękować premierowi za przeprosiny. Premier oświadczył,że bierze na siebie pełną odpowiedzialność. Jaka to jest odpowiedzialność? Premier odpowiedzialny powinien podać się do dymisji

– oświadczył.

I złożył dramatyczne wyznanie:

Tak, nie byłem w Moskwie. Pojechać nie mogłem, bo miałem chorego ojca. Doszedłem do wniosku,że bratu już nie pomogę ale mogę pomóc jeszcze ojcu. Ale liczyłem, że państwo polskie zadba, że będziemy mogli być spokojny, że śledztwo będzie prowadzone w sposób prawidłowy, rzetelny i wiarygodny. A ono ma być tylko wiarygodne. Stąd zabiegi medialne

– stwierdził Fedorowicz.

Mówił też o tym, że jako lekarz od początku miał wiele zastrzeżeń do rosyjskiej dokumentacji sekcyjnej oraz, że konsultował kwestie przeprowadzania badań po ekshumacjach ze specjalistami w tej dziedzinie.

Im większy zespół ekspertów – tym wyższa wiarygodność. Dlaczego zrezygnowano dotąd z udziału międzynarodowych ekspertów – nie wiem...

Andrzej Melak przypomniał z kolei, że ciało brata, które mu okazano nosiło już ślady sekcji.

Brat wyglądał jak by spał, ale nosił ślady sekcji. Blizna – szyta na okrętkę. Otrzymałem świadectwo zgonu – z adnotacją data śmierci godz. Śmieci 10.52 – relacjonował. To znamienne, skoro ustalono, że katastrofa miała miejsce o 10.41

– podkreślił.

Zdaniem Melaka rodziny powinny złamać prokuratorski zakaz ujawniania akt śledztwa.

Wydaje mi się, że my, wszystkie rodziny powinniśmy złamać prokuratorski zakaz w aktach – i mówić to co tam jest to co nas boli. Bo to co tam jest jest toczka w toczkę jak śledztwo katyńskie

– mówił.

Z kolei syn Krzysztofa Putry potwierdził, że na własne uszy słyszał informację o tym, że w Polsce nie będzie można otwierać trumien. Padła na spotkaniu z rodzinami 11 kwietnia:

Był minister Arabski i Ewa Kopacz. Był taki wstęp, który był potrzebny, bo rodziny nie wiedziały czego się spodziewać. I na koniec padło sformułowania: Po przekroczeniu granicy trumien nie będzie można otwierać. Będą ocynkowane. Potwierdził to potem urzędnik ambasady.

Opowiedział też o okolicznościach identyfikacji swojego ojca. Najpierw z bratem musiał obejrzeć zdjęcia wszystkich ofiar. Nie znalazł na nich ojca. Dopiero potem przedstawiono im listę na której znajdowały się nazwiska wstępnie zidentyfikowanych ciał.

Ku mojemu zdziwieniu było napisane Krzysztof Jakub Kutra ( była literówka). To ciało zostało nam okazane – to było ciało ojca. Wszystko było tak jak trzeba. Ciało było rozpoznawalne. Ale pamiętam potworny grymas na twarzy, którego do końca życia nie zapomnę

- powiedział.

Według Putry w Moskwie przy identyfikacjach panował chaos i bałagan. Urzędnicy starali się być pomocni ale często nie wiedzieli co robić. Psycholodzy mdleli przy okazywaniu ciał a Tomasz Arabski stał blady pod ścianą i nie wiedział co robić.

To my mieliśmy ich poklepywać po plecach? To my byliśmy w traumie. To od nich oczekiwaliśmy fachowości

– mówił Putra.

Jadwiga Gosiewska, matka Przemysława Gosiewskiego – sformułowała dramatyczny apel

Zróbmy coś, zacznijmy działać. Nasi bliscy, mój syn, prezydent zasługują na to, by ci którzy nie dopełnili obowiązków – zostali ukarani!

Zdaniem mecenasa Stefana Hambury po tych dwóch ekshumacjach można powiedzieć, że prokuratura nie radzi sobie ze śledztwem.

- To są żołnierze, którzy są przyzwyczajeni do przyjmowania i wykonywania rozkazów. A tu są potrzebni prokuratorzy z otwartym umysłem z pewną dozą fantazji

– mówił.

Wystąpienie Andrzeja Seremeta uznał za przekroczenie wszelkich standardów.

Ten bezprecedensowy atak prokuratora generalnego na rodzinę moich mocodawców jest niepojęty. To był atak tonącego!

Ostro skrytykował też zachowanie członków rządu:

Czy pan premier pojechał do Moskwy jako historyk, który zbierał materiały do książki "Jak oddałem śledztwo smoleńskie"? Jak doktor Ewa, która pojechała wspierać tam polskie rodziny?Tomasz Arabski też nie pojechał jako dziennikarz. Byli przedstawicielami państwa polskiego,. Wszyscy oblali egzamin. Dwója i to na a oczach Europy i świata

- oświadczył Hambura.

Przedstawiciele rodzin postanowili zacieśnić współpracę w sprawie wyjaśniania katastrofy. Temu między innymi ma służyć wzajemne upełnomocnienie do wglądu do prokuratorskich akt. Taki zabieg ma po pierwsze poszerzyć wiedzę poszczególnych osób i ograniczyć manipulacje prokuratury.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/37838-rodziny-ofiar-katastrofy-smolenskiej-zwieraja-szeregi-chca-kolejnych-ekshumacji-i-niezaleznych-ekspertow

----

Prezentujemy wypowiedź Janusza Walentynowicza z posiedzenia zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej:


To co mogę zrobić to opisać, jak do tego doszło. Byliśmy jedną z ostatnich rodzin, które brały pod uwagę ekshumację ciał. Byliśmy przekonani, że to jej ciało. Mamę rozpoznałem natychmiast (to było trzecie ciało, które mi okazano). Ciało było w całości. Poza zerwanym pieprzykiem nie było żadnych ran. Wyglądało jakby mama drzemała. Była przed sekcją. Nie było żadnych śladów sekcyjnych na ciele mamy.

Chcę podziękować lekarzom - rosyjskim i polskim.

Na początku lipca, po niemal 2,5 roku dostaliśmy wezwanie do zapoznania się z dokumentacją, która przyszła z Moskwy. Musieliśmy podpisać klauzulę tajności. To był swoisty szantaż: podpiszecie, to zobaczycie - nie to nie...

W momencie, gdy zaczęliśmy czytać pierwsze strony – już wiedzieliśmy, że dokumentacja nie dotyczy mojej mamy. Jeszcze w tym samym dniu złożyliśmy wniosek o ekshumacje.

3 września dostaliśmy podobne wezwanie do prokuratury. Tym razem spotkanie było techniczne. Tego dnia dowiedzieliśmy się, że 9 sierpnia prokuratura podjęła decyzję z urzędu o ekshumacji, bo im również coś się nie zgadzało.

17 września miała być ekshumacja w Gdańsku na cmentarzu Srebrzysko. Jak to było – wszyscy wiedzą. Po wydobyciu trumny – pojechaliśmy do Bydgoszczy. Tam miała być częściowa sekcja – i tomograf. Dzień później zaplanowano ekshumację Teresy Przyjałkowskiej-Walewskiej. Ponieważ komputer odmówił współpracy – ciało pojechało do Krajkowa, a my na drugą ekshumacje.

W Krakowie – oba ciała zostały poddane badaniu przez tomograf. W konwoju ruszyliśmy na dodatkowe zdjęcia rentgenowski.

Ciało z Gdańska było poddawane sekcji jako pierwsze. Rozpakowano je z worka. Już wiedziałem,że to nie jest moja mama. Potwierdził to wieczór, gdy zakończono sekcje i znaleziono w ciele organy, których być tam nie powinno. Mama miała je usunięte...

Oba ciała były w bardzo dobrym stanie. Na drugi dzień była sekcja z grobu warszawskiego. W tym ciele sporo rzeczy się zgadzało. Natomiast ciało nie miało twarzy...

Relację uzupełniał Piotr Walentynowicz:

Ciało w Warszawie nie posiadało twarzy, czaszki – zgadzały się jakieś blizny. Tylko dlatego czekaliśmy na potwierdzenie badań DNA. Po tygodniu wróciliśmy po ciało. Odbył się drugi pogrzeb.

Janusz Walentynowicz kontynuował swoją wypowiedź, bardzo krytycznie oceniając działania i pomoc ze strony rządzących:

Parę razy próbowaliśmy się przebić przez to co mówił Seremet. Jego słowa były traktowane jak słowa guru.  Strasznie zawiodłem się co do działania organów państwa. Nie mam dziś pewności, ze badania wyników DNA są takie jakie są. Widać, że komuś bardzo zależy na tym, żeby sprawa nie znalazła wyjaśnienia. Nie mówię, że badania zostały sfałszowane, ale czy informacja jaka została przekazana do wiadomości publicznej jest prawdziwa – nie wiem. Moją mamę niezależnie ode mnie rozpoznali ludzie, z którymi nie jestem spokrewniony. Oni znali ją z telewizji, ale od razu powiedzieli, że to jest Pani Walentynowicz. Dlatego to co mówi Prokurator Sermet jest dla mnie niepojęte

- mówił.

wPolityce: http://wpolityce.pl/wydarzenia/37828-niezwykle-emocjonalna-relacja-janusza-walentynowicza-wypowiedzi-seremeta-byly-traktowane-jak-slowa-guru

 

---

 

NASZ WYWIAD: Kolejne ekshumacje są niezbędne - mówi Dariusz Fedorowicz, brat tłumacza śp. Lecha Kaczyńskiego

- My w tej chwili w nic do końca nie możemy wierzyć, nikomu nie możemy ufać - mówi Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza prezydent Lecha Kaczyńskiego, który zginął w Smoleńsku. Ekshumacje są niezbędne nie po to by potwierdzić tożsamość pochowanych osób, ale by wyjaśnić przyczyny katastrofy - zaznacza.

wpolityce.pl: Co zmieniła wśród rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej sprawa ekshumacji Anny Walentynowicz i to co się wokół tej ekshumacji wydarzyło?

Dariusz Fedorowicz: Przede wszystkim wykazała ogromną niekompetencję i skalę zaniedbań, które w tym zakresie wystąpiły. My w tej chwili w nic do końca nie możemy wierzyć, nikomu nie możemy ufać. Taka atmosfera może się zresztą udzielać znacznej części polskich obywateli po prostu, którzy w ten sposób tracą zaufanie do organów własnego państwa. Mało tego, tracą wiarę w suwerenność tego państwa.

Jak pan przyjął przeprosiny premiera Donalda Tuska i marszałek Ewy Kopacz za błędy w sprawie pogrzebów?

Nie przyjąłem ich. Nie odebrałem, żeby to były przeprosiny. To raczej była potwarz. Przeprosiny powiązane z oskarżeniami. Proszę nie zapominać, że zarówno pan prezydent jak i załoga tego samolotu, których się bezpodstawnie obwinia o doprowadzenie do tej tragedii, także mają rodziny i też są jednymi z nas. Czujemy głęboką więź z nimi. Te przeprosiny to była próba wbicia klina pomiędzy rodziny. To nie przynosi nic dobrego. Natomiast pan premier Tusk powiedział coś istotniejszego. Mówił, po raz kolejny, bo wcześniej mówił to już na zamkniętych spotkaniach z rodzinami,  że on ponosi całkowitą odpowiedzialność. I w tym się zgadzam z panem premierem. Powinien tę odpowiedzialność ponieść. Pani minister Kopacz również. Bo ona nie pojechała tam jako psycholog, ale jako najwyższy rangą przedstawiciel państwa polskiego. Ona się tam po prostu nie sprawdziła. Śledztwo jest karykaturą śledztwa. Polska nie zapewniła sobie wiarygodnego materiału dowodowego. Te sprawy po dwóch i pół roku są widoczne. I niektóre zaniedbania mogą byc już nie do odrobienia.

Zapowiadają państwo wnioski o kolejne ekshumacje. Ilu osób może to dotyczyć?

Za wcześnie żeby mówić o liczbach. Te wszystkie osoby, które były dziś na spotkaniu z takim zamiarem się noszą, mimo, że jest to bardzo bolesna decyzja, to jednak jest ona nieunikniona. Zwłoka czasowa może powodować tylko zmniejszenie liczby informacji, które są jeszcze możliwe do uzyskania.

Te informacje, jak państwo podkreślają mają służyć nie tylko potwierdzeniu identyfikacji ...

Tu byliśmy zgodni, łącznie z rodziną Anny Walentynowicz. Im przecież nie chodziło przede wszystkim o identyfikację. Oni byli przekonani, że pochowali osobę, którą zidentyfikowali, bo oni swoja mamę i babcię zidentyfikowali. Natomiast to że się okazało, że pochowali kogoś innego było wielkim szokiem.

Ale przede wszystkim chodziło o to by uzyskać informację na temat mechanizmu powstania urazów, tego wszystkiego co może wyjaśnić przebieg samej katastrofy. To jest jasne. To nie prawda, że po dwóch i pół latach nie ma tam czego szukać,. To jest kłamliwe przedstawianie sprawy. Tak mówić nie wolno.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/37842-nasz-wywiad-kolejne-ekshumacje-sa-niezbedne-mowi-dariusz-fedorowicz-brat-tlumacza-sp-lecha-kaczynskiego

---

 

Gorąco polecamy relację z posiedzenia Zespołu wraz z zapisem audio na portalu

Posiedzenie Zespołu Parlamentarnego - 6.10.2012 - sowieci zbezcześcili ciała
http://pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=2543

Rodziny na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego 6.10.2012

 

 

 

Czytaj też:
Nie mogę już słuchać Kopacz,
Z Ewą Szczygło, siostrą Aleksandra Szczygły, ministra obrony narodowej, który zginął w katastrofie smoleńskiej, rozmawia Adam Białous
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/11728,nie-moge-juz-sluchac-kopacz.html

 

Zobacz:
Oświadczenie Dariusza Fedorowicza w imieniu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Sejm 6.10.2012.
http://vod.gazetapolska.pl/2513-beda-kolejne-wnioski-o-ekshumacje

 

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.