Aleksander Ścios: „KUŁAK” - CZYLI POLSKI EKSPERYMENT
data:01 października 2012     Redaktor: dg

Ludzie władzy mają prawo obawiać się nie tylko ujawnienia prawdy o Smoleńsku, ale roli, jaką odegrali w zdarzeniach, które doprowadziły do śmierci naszych rodaków i zepchnęły śledztwo smoleńskie na ślepe tory. By ukryć tę prawdę i uniknąć odpowiedzialności – będą gotowi na wszystko.

 
Zaledwie kilka dni po zakończeniu prac tzw. Komisji Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), prowadzonych pod kierunkiem belwederskich „ekspertów ds. bezpieczeństwa”, sejmowe Kolegium ds. służb specjalnych zajęło się wytycznymi SPBN dotyczącymi „propozycji zmian organizacyjnych i legislacyjnych w służbach specjalnych”. Ta natychmiastowa reakcja dowodzi, że środowisko skupione wokół Pałacu Prezydenckiego przejęło pełną inicjatywę w sprawach bezpieczeństwa, a obecnie narzuciło rządowi Tuska dyktat w zakresie reformy służb. Dlatego dywagacje o domniemanym konflikcie na linii prezydent-premier oraz dopatrywanie się nieistniejących podziałów w grupie rządzącej, powinny ustąpić miejsca ocenie twardych faktów.

7 września br. niejawny raport SPNB trafił do Bronisława Komorowskiego, a już 18 września podczas obrad Kolegium sejmowej komisji ds.specsłużb, Donald Tusk zapowiedział powołanie „zespołu roboczego do spraw zmian organizacyjnych i legislacyjnych w systemie służb specjalnych” oraz wykorzystanie rezultatów zawartych w pracach ekspertów SPBN.
Szef rządu musiał z wielką uwagą przeczytać niedawny wywiad gen. Stanisława Kozieja, udzielony kilka dni temu dziennikowi „Rzeczpospolita”, bo podczas obrad sejmowej komisji powtórzył dosłownie tezy sformułowane wcześniej przez szefa BBN.

Zdaniem Tuska „obecnie służby nadmiernie skoncentrowały się na wykonywaniu czynności śledczych, nie kładąc wystarczającego nacisku na pracę analityczną i informacyjną. Konieczne jest wzmocnienie funkcji pozyskiwania informacji wyprzedzających, które umożliwiłyby organom państwa podejmowanie decyzji zapobiegających negatywnym zjawiskom skutkującym poważnymi szkodami dla interesów państwa i obywateli.”

Kilka dni wcześniej, gen. Koziej odpowiadając na pytanie - czy reformy służb są konieczne, stwierdził – „Brakuje systemu zintegrowanej analizy informacji dopływających ze służb. Każda służba produkuje własne informacje i dociera z nimi do decydentów. Ci zaś nie mają instrumentów pozwalających na porównawczą i syntetyzującą analizę oraz ocenę informacji specjalnych dopływających z różnych źródeł. Konieczne jest więc zorganizowanie takiego ośrodka, który będzie gromadził i analizował informacje.”

Dwa ulubione słowa z wywiadu Kozieja -  „integracja i koordynacja” znalazły natychmiast zastosowanie w pracach sejmowego zespołu roboczego, bo  - zgodnie z zapowiedzią - ma on zajmować się „analizowaniem koordynacji pracy służb” oraz  „ujednoliceniem i modernizacją pragmatyki służbowej”.

Ta klasyczna nowomowa niewiele z pewnością powie czytelnikowi niezorientowanemu w tematyce służb specjalnych i nie znającemu planów Pałacu Prezydenckiego. Od czasu powołania SPNB opisywałem je wielokrotnie, zwracając uwagę, że środowisko Komorowskiego zamierza gruntowanie przekształcić całą strukturę bezpieczeństwa narodowego, nakierować ją na cele prorosyjskie i upodobnić do wzorców kremlowskich.

Związane z tym zagrożenia, obejmują nie tylko powołanie spec-formacji zbudowanej według sowieckiego modelu „kułaka”, zarządzanej przez zawodowych żołnierzy i podległej zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, ale przede wszystkim dotyczą nadania tej służbie roli „zbrojnego ramienia”, służącego interesom partii rządzącej.

Po doświadczeniach tragedii smoleńskiej,  akcie kapitulacji państwa i ciągłym ograniczaniu naszej suwerenności - słowa Donalda Tuska o „wzmocnieniu funkcji pozyskiwania informacji wyprzedzających, które umożliwiłyby organom państwa podejmowanie decyzji zapobiegających negatywnym zjawiskom” – trzeba odczytywać w kontekście zjawisk, które ten rząd uznaje na negatywne. Z pewnością nie są to zjawiska związane z „czynnikiem rosyjskim”, degradacją służb ochrony państwa czy zagrożeniem ze strony obcej agentury. Nie jest to także korupcja na szczytach władzy, nepotyzm, przestępczość mafijna czy cyberterroryzm. W każdy z tych obszarów – o czym Tusk i jego służby od lat nas zapewniają – III RP „zdaje egzamin”, a zatem nie jest zmuszona do poszukiwania nadzwyczajnych rozwiązań legislacyjnych.

Jak więc odczytać te słowa, oraz podobne im stwierdzenie gen. Kozieja, zatroskanego losem decydentów, którzy „nie mają instrumentów pozwalających na porównawczą i syntetyzującą analizę oraz ocenę informacji specjalnych”? Czym wytłumaczyć nagłą konieczność „koordynacji i integracji służb” oraz zapowiedź ich głębokiej reformy?

Jedno, z czym obecny reżim sobie nie radzi, to rosnące niezadowolenie społeczne i gniew setek tysięcy obywateli. Przybiera on postać różnorodną – od aktywności w sieci internetowej, po udział w manifestacjach i tworzenie niezależnych organizacji. Nie ma wątpliwości, że niezadowolenie z dokonań reżimu będzie narastało, a w kolejnych miesiącach może przybierać bardziej radykalne formy.

Dlatego ofensywę Pałacu Prezydenckiego, mocno wspieraną przez rząd Tuska można uzasadnić tylko obawą przed skutkami  tych nieuchronnych procesów. Ludzie władzy mają prawo obawiać się nie tylko ujawnienia prawdy o Smoleńsku, ale roli, jaką odegrali w zdarzeniach, które doprowadziły do śmierci naszych rodaków i zepchnęły śledztwo smoleńskie na ślepe tory. By ukryć tę prawdę i uniknąć odpowiedzialności – będą gotowi na wszystko.

Gdy szef rządu mówi o „zapobieganiu negatywnym zjawiskom” – nie warto wierzyć, że ma na myśli bezpieczeństwo państwa i obywateli. Te wartości nie interesowały grupy rządzącej, gdy śledztwo w sprawie tragedii narodowej oddała w ręce kagebistów, gdy zrezygnowała z prerogatyw suwerenności i karmiła Polaków rosyjskimi łgarstwami. Ten obszar nie interesował również Bronisława Komorowskiego – odpowiedzialnego ongiś za stan polskiej armii, gdy zamach gruziński dał mu okazję do niewybrednych ataków na Lecha Kaczyńskiego, a śmierć polskiego prezydenta otworzyła drogę do Belwederu i tajemnic zawartych w aneksie do Raportu z Weryfikacji WSI.

Jedyne, czego boi się obecna władza to gniew ludzi oszukanych i zdradzonych, nad którym nie zdoła zapanować - ani przy pomocy małych demiurgów i ośrodków propagandy ani standardowymi metodami  policyjnymi.

Wzorem kremlowskich satrapów, poszukuje zatem rozwiązań siłowych i chce tworzyć system nadzoru pozwalający na kontrolowanie i pacyfikowanie społeczeństwa. Postulat „pozyskiwania informacji wyprzedzających” wypływa z kardynalnej zasady, że kto ma informację, ten posiada władzę. W systemie komunistycznym, władza zdobywała wiedzę o obywatelach – po to, by ich nadzorować i kontrolować, zaś ewentualna wiedza obywatela na temat władzy była zawsze ograniczana i uznawana za zagrożenie. Informacja stanowiła zatem rodzaj broni skierowanej przeciwko obywatelowi i wykorzystywanej wyłącznie w interesie partii rządzącej. Tym samym, nie służyła ochronie państwa i bezpieczeństwa jego mieszkańców, lecz stawała się jednym z narzędzi sprawowania władzy i represyjności systemu. Ten model – czyniący z ludzi bezpieki samozwańczych „władców tajemnic” – jest do dziś obecny w działaniach służb III RP. Można przypuszczać, że zapowiadana „koordynacja i integracja” zmierza w istocie do pełnej odbudowy takiego systemu.

W zapowiedziach dotyczących „nowej koncepcji bezpieczeństwa” i planów związanych z reformą służb,  można odczytać pewien historyczny znak.

Niewykluczone, że mamy do czynienia z próbą rekonstrukcji procesu z początku lat 80., gdy działający na polecenie Moskwy gen. Kiszczak, dokonywał „integracji” służb wojskowych z cywilną bezpieką. To ówczesny szef  WSW i II Zarządu Sztabu Generalnego, został mianowany szefem służb cywilnych i otrzymał zadanie doprowadzenia do ich konsolidacji i zjednoczenia w walce z opozycją. W jego gabinecie zasiadali ludzie z WSW – następcy zbrodniczej Informacji Wojskowej, nadzorujący zarówno wywiad i kontrwywiad cywilny, jak wojskowy. Ten najbardziej zaufany człowiek Kremla dokonał w istocie scalenia komunistycznych służb i zaciśnięcia ich wokół nadrzędnego celu. Mimo zróżnicowania i odrębności sitwowej, od tego czasu postępował proces „integracji” policji politycznej, uzasadniony interesem komunistycznych zbrodniarzy i wolą Kremla.  Ludziom wojskówki powierzono wówczas rolę wykonawców sztandarowego projektu Moskwy – tzw. „transformacji ustrojowej”, wyłączając ich spod ideologicznej władzy partii i dając ogromne uprawnienia, m.in. w werbowaniu agentury. Proces ten zakończył się utworzeniem „konstruktywnej opozycji” i farsą obrad okrągłego stołu, dając podwaliny tworu zwanego III Rzeczpospolitą.

Jeśli z tej, nieodległej perspektywy spróbujemy oceniać czekające nas wydarzenia i reformy w służbach specjalnych, może się okazać, że stanowią one preludium przed kolejnym „polskim eksperymentem”.

Aleksander Ścios

Źródło: http://bezdekretu.blogspot.com





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.