Mieczysław Jaśkiewicz, wiceprezes Związku Polaków na Białorusi, został "ukarany" za list otwarty do władz polskich? Tak można wnosić po zaskakującym scenariuszu, jaki rozegrał się w piątek w Sejmie.
Pismo ZPB było oficjalnym stanowiskiem tej nieuznawanej przez Mińsk organizacji, w którym wytknięto rządowi Donalda Tuska m.in. zamiar upolitycznienia i uzależnienia polskich działaczy za granicą od służb dyplomatycznych RP oraz brak wsparcia dla przedsięwzięć kulturalnych i oświatowych.
Podczas piątkowych sejmowych obrad IV zjazdu nazwisko Jaśkiewicza nie zostało wymienione przez wicemarszałka Cezarego Grabarczyka w składzie delegacji, która miała złożyć wieniec przed tablicą upamiętniającą marszałka Macieja Płażyńskiego, znajdującą się przy marszałkowskim wejściu do sali posiedzeń izby.
Co więcej, ze strony Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" przedstawiciel ZPB miał usłyszeć groźbę: "Sytuacja nie jest aż tak straszna, ale teraz może być jeszcze gorzej".
Faktem jest, że wiceprezes Jaśkiewicz szybko opuścił zjazd i jeszcze w sobotę wyjechał na Białoruś. Pozostali delegaci ZPB nie chcieli komentować sytuacji.
więcej w tekście J. Dytkowskiego tu: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/8290,grabarczyk-w-butach-lukaszenki.html